tag:blogger.com,1999:blog-57575840753554390582024-03-12T19:41:59.491-07:00JUNTOS~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.comBlogger27125tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-86067544064873830132012-10-23T11:32:00.000-07:002012-10-23T11:32:23.236-07:0027.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<h4 style="text-align: left;">
Podkład muzyczny do rozdziału : <a href="http://franki123.wrzuta.pl/audio/8ARHD4aVkBS/evanescence-_my_immortal">Link</a> ( prosiłabym was o pilnowanie tego, żeby wciskać replay, chodzi o atmosferę ) </h4>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Krążyłam
zdenerwowana po pokoju sprawiając wrażenie opętanej. Docierało do mnie echo
słów Justina. Tylko on został w pokoju. Wiedziałam, że na mnie patrzy, może
nawet mało powiedziane. Byłam przez niego bacznie obserwowana. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nagle poczułam
chęć mówienia. Chciałam powiedzieć coś więcej, coś co tylko ja odczuwam, czego
tylko ja doświadczam…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Oni tu są,
Justin. – spojrzałam na niego – Ci ludzie, którzy zginęli, których rodziny są
teraz pogrążone w głębokim smutku, a nawet żałobie. Może to głupie, ale ja ich
naprawdę słyszę. Wypominają mi to i nigdy o tym nie zapomną. Najgorsze jest to,
że patrzyłam im prosto w oczy i naprawdę nic nie mogłam zrobić. Tylko, że oni
twierdzą inaczej. Według nich mogłam, mogłam zrobić wiele, ale nie zrobiłam.
Nie zrobiłam tego bo się bałam! Po prostu się bałam! To jest dopiero głupie.
Przecież oni wszyscy tam żyli, o ile żyli, w strachu. Siedzieli tam, w zimne…
Tylko ja tam wchodziłam, tylko ja mogłam cokolwiek… ale nic. Jak mogłam się
bać? To co oni musieli przejść było znacznie gorsze od tego, co działo się ze
mną. Dobrze o tym wiedziałam. Od samego początku. Więc dlaczego? Skąd we mnie
tyle egoizmu, Justin? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Oboje wiemy,
że nie mogłaś nic zrobić. Wiem trochę o tobie, przez co wiem, że zrobiłaś co w
twojej mocy. Nie wierzę w to, co mówisz. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Bo po co mi
wierzyć. Teraz jestem stukniętą wariatką, którą uziemiliście w domu z
psychiatrą.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Przestań. –
podszedł do mnie, aroganckim ruchem oparł ręce na moich ramionach. Nie odrywał
wzroku od mojej twarzy. – Dlaczego tak twierdzisz, Des? Nam wszystkim na tobie
zależy, chcemy ci pomóc, więc dlaczego masz o nas takie zdanie? <span> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie mam o
was takiego zdania. Po prostu wiem, jak jest. – upierałam się – Tak naprawdę to
wszyscy traktowaliby mnie tak samo, jak wy, czyż nie? To właśnie dlatego nie
wyciągacie mnie z domu. Boicie się jak ludzie będą patrzeć. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nic z tego
nie jest prawdą. – zrobił krok do tyłu po czym ponownie do mnie podszedł i
przytulił do siebie. – Kochamy cię, Destiny. Wszyscy, bardzo cię kochamy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zostałam sama.
Sypialnia była pusta i ciemna. Może to normalne w środku nocy, ale
nienawidziłam tego. Wiem, że kiedyś lubiłam przesiadywać do późna, ale teraz..
nie odważę się. Kiedy jestem sama, czuję się źle. Jakby mnie ktoś obserwował.
Boję się, po prostu boję się, że zaraz wejdzie ktoś, kto nie jest nastawiony do
mnie przyjaźnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wstałam z
łóżka, podeszłam do okna. Zatęskniłam za sobą. Tęskniłam za sobą? Tak, bardzo.
Nie byłam już tą samą osobą, czułam, że już nigdy nie będę. Ciężar ciążył na
moim sercu, chodził za mną wszędzie. Przytłaczał mnie do tego stopnia, że
chwilami nie wiedziałam jak oddychać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
*Justin*</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kolejny dzień,
kolejne zmartwienia. Każdego dnia wstając z łóżka, bałem się tam iść.
Wiedziałem, że nie znajdę tej samej dziewczyny, miałem nadzieję, ale prawda
górowała. Ona już nigdy nie miała być taka sama i każdy z nas musiał się z tym
pogodzić. No bo co nam pozostało? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Bolało, bardzo
bolało kiedy płakała i trzęsła się w moich ramionach. Cierpiałem kiedy
widziałem smutek i strach na jej twarzy, a najgorszy był fakt, że nie mogłem
nic, kompletnie nic zrobić. Chwilami brakowało mi nawet słów na to, by jej
odpowiedzieć. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Ledwie się
przebrałem i nie mogąc doczekać się odwiedzenia jej, szybko znalazłem się na
piętrze, gdzie znajdowała się jej sypialnia. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des? –
zapytałem na wejściu, jeszcze dobrze nie przekroczywszy progu. – Des? – nie
usłyszałem odpowiedzi, więc zapytałem ponownie. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi,
rozejrzałem się. Sypialnia była pusta. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wybiegłem z
pokoju, sprawdziłem łazienkę i wpadłem do salonu, gdzie znalazłem jej brata. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Gdzie ona
jest!? – spojrzałem na niego nieco podnosząc głos. Wiedziałem, że od gier video
czasem trudno go odciągnąć. – Daniel, gdzie jest twoja siostra?! – powtórzyłem
pytanie zaczynając się denerwować. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie
widziałem, żeby wychodziła. Pewnie u siebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie ma jej w
pokoju. Myślisz, że pytałbym gdybym nie sprawdził? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Jak to jej
nie ma?! – sprawił wrażenie jakby jego tok interpretowania otrzymywanych
informacji zatrzymał się na tych słowach i olał całą resztę zdania. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zeskoczył z
fotela i pobiegł na górę. Wpadł do pokoju siostry, przerzucił pościel, jakby
chcąc ja tam znaleźć mimo widocznego obrazu. Trząsł się, zdenerwowany otwierał
nawet szafę i sprawdzał przestrzeń pod łóżkiem, ale bez oczekiwanych skutków. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Justin,
gdzie ona się podziała? – zrozpaczony opadł na łóżko i jeszcze raz nerwowo
rozejrzał się dookoła. – Nie widziałem, żeby wychodziła. Jak mogłem nie
zauważyć…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Znajdziemy
ją. Trzeba się tylko zastanowić gdzie może być. – próbowałem zachować spokój,
lecz zaczynałem już tracić tę równowagę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Jak!?
Justin, ona nie zna miasta ani okolicy. Jak mamy domyślić się, gdzie poszła?
Jeśli naprawdę wyszła to poszła, gdzie ją nogi zaniosły! Na chybił, trafił.
Dojdzie gdzieś, albo nie! Jezu Chryste, ojciec mnie zabije. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Mimo
wszystko pójdę jej poszukać. – bez dyskutowania na temat tego pomysłu,
odwróciłem się i natychmiast wyszedłem. Już na samym początku pojawił się
problem. No bo w którą stronę miałem skręcić? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Znalazłszy się
poza osiedlem, pojawiały się coraz większe problemy z obraniem kierunku. Starałem
się wykorzystywać najmniejsze szczegóły o jakich niegdyś mówiła Destiny. Co
lubiła, co ją pociągało. Przecież właśnie tym mogła się kierować. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Łaziłem tak,
mając nadzieję na jakikolwiek tego efekt, aż do samego wieczora. W zasadzie to
dochodziła północ kiedy znalazłem się, dziwnym trafem, w centrum miasta. Tak,
Destiny zawsze lubiła duże miasta, w których nigdy nie jest cicho. Czy to mnie
do czegoś doprowadziło? Póki co, nie. Nie miałem pomysłów, czym kierować się
dalej. Rozejrzałem się, mój wzrok zatrzymał się na grajku ulicznym. Tak –
pomyślałem – On musi stać tu chociażby od południa. Zdałem się na ludzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Podszedłem do
niego z mieszanymi uczuciami. Grzecznie poczekałem aż skończy utwór, wtedy do
niego podszedłem. Zapytałem o Des. Tak się złożyło, że jej zdjęcie miałem w
telefonie, co ułatwiło sytuacje. Odetchnąłem z ulgą, kiedy grajek odpowiedział:
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tak! Śliczna
siedziała tu prawie godzinę i zagadywała mnie pomiędzy utworami. Wypytywała o
wieżowce. Mówiła, że fascynują ją takie budynki. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- I co jej pan
odpowiedział? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wskazałem
mój ulubiony, a co! – uśmiechnął się życzliwie – po jakimś czasie odeszła,
szczerze mówiąc, nawet nie zauważyłem kiedy zniknęła. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dziękuję. –
odszedłem kilka kroków dalej, usiadłem na jednej z ławek. Zadzwonił telefon. Daniel
sprawdzał, jak mi idzie. Kiedy odpowiedziałem, ze nijak, wcale nie był
zadowolony. Szczególnie, ze wrócił ich ojciec i sam wyruszył na poszukiwania.
Pewnie biednemu Danielowi kazał zostać w domu, a on teraz się denerwuje. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zacząłem
myśleć, gdzie mógłbym ją znaleźć. Dlaczego pytała o wieżowce? Grajek podał jej
nawet jeden z nich, dowiedziałem się jaki, wiem gdzie się znajduje… nie
zaszkodzi sprawdzić. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
W przeciągu
połowy godziny znalazłem się w danym miejscu. Rozejrzałem się dookoła, nie
zauważyłem niczego dziwnego, ani niczego co byłoby podobne do Destiny.
Rozglądałem się i rozglądałem, aż w końcu odpowiedź przyszła niemal sama. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Podszedł do
mnie wysoki chłopak z kręconymi, jasnobrązowymi włosami. Uśmiechał się
życzliwie i zapytał mnie, czy to ja jestem Justin. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tak. A o co
chodzi? – zapytałem dociekliwie. W zasadzie to nie miałem czasu. Trzeba było
myśleć. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Znowu się
uśmiechnął i dał mi małą, różową karteczkę po czy zniknął i mimo usilnych prób
odnalezienie go wzrokiem w otoczeniu, nie udało mi się. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Delikatnie
otworzyłem złożoną karteczkę i powoli odczytywałem schludne pismo widniejące na
niej. Była tam nazwa jednego z wieżowców, niedaleko których się znajdowałem.
Wziąłem to za wskazówkę i odnalazłem konkretny wieżowiec. Wparowałem do środka.
Winda oszczędziła mi biegania po schodach. Sprawdziłem wszystkie piętra, a na
ostatnim zrozpaczony i zrezygnowany, nie wiedziałem co mam dalej robić. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Podniosłem
głowę i moim oczom ukazał się wyłaz dachowy. Rozejrzałem się, dookoła było
pusto. Od razu podniosłem się z miejsca. Bez większych problemów pokonałem drabinkę
i pchnąłem wyłaz, który okazał się otwarty. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zlekceważyłem
uderzenie chłodnego wiatru i podciągnąłem się by po chwili znaleźć się na
dachu. Noga ugięła mi się kiedy postawiłem tam pierwszy krok. Nie widziałem
krawędzi, ale najwidoczniej wystarczyła sama świadomość. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Dobra, Bieber,
nie czas na to. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiedy już
myślałem, że znowu nie trafiłem ze swoimi interpretacjami wiadomości, mój wzrok
napotkał ją w ciemności. Stała obejmując się ramionami i patrząc w dół. <i>Co ona wyprawia?</i> </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wiedziałam,
że przyjdziesz. – dobiegł mnie jej delikatny i spokojny głos, kiedy znalazłem
się nieco bliżej. Odwróciła się i spojrzała na mnie robiąc krok w moją stronę.
– Szukałeś mnie. – mimo braku pytania w tym zdaniu i tak odpowiedziałem
kiwnięciem głowy. Szczerze mówiąc, odjęło mi mowę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Podeszła do
mnie. Zatrzymała się tak blisko, że zacząłem zastanawiać się nad tym, czy nie
powinienem zrobić kroku w tył. Jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Pamiętasz
jak mówiłam ci o tych ludziach? To było wczoraj, popołudniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiwnąłem
głową. Miałem ochotę objąć ją i przycisnąć do siebie tak mocno, jak to tylko
możliwe. Było jej zimno, a ja jakbym stracił władze we wszystkim co tylko
możliwe.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- To dla mnie
za dużo. Szukałam odpowiedzi odkąd tylko znalazłam się z wami. Chyba w końcu ją
znalazłam… To wszystko, co się wydarzyło, to zdecydowanie dla mnie za wiele.
Nigdy nie musiałam znosić takich… brak mi słów, żeby to określić. To po prostu
ból. Nie chcę go znosić. Chcę sobie pomóc. Chcę wam ulżyć. Wszyscy wiemy, że
nie jestem i nie będę już tym, kim byłam. Właśnie tego oczekiwaliście, prawda?
Ale nie, nie tym razem. Tym razem nic nie skończy się dobrze, mimo że
chciałabym aby twój los zaznał szczęścia, to boję się, że tak nie będzie. Twoja
obecność dodawała mi otuchy, wiesz? – uśmiechnęła się tak ślicznie, że niemal
nie mogłem ustać o własnych siłach – Kiedy tylko znikałeś, miałam ochotę pobiec
za tobą i nie pozwolić ci odejść, Justin. Chciałam, żebyś był ze mną. Teraz
wiem, że to za wiele. Że nie możesz spędzać ze mną każdej chwili. Masz swoje
życie, nie po to znalazłeś się w moim otoczeniu. Problemy znikną, kiedy zniknę
i ja. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
proszę cię, nie mów tak. Chodź ze mną, zabiorę cię do domu, zostanę z tobą.
Nigdzie nie odejdę, obiecuję. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Obdarzyłam
mnie kolejny serdecznym uśmiechem i położyła swoje drobne dłonie na mojej
twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Kocham cię,
Justin. – przeczesała palcami moje włosy nie przestając się uśmiechać. Znalazła
się jeszcze bliżej mnie. Musnęła czule moje wargi, co przerodziło się w
bardziej namiętny pocałunek. Objąłem jej kruche ciało i przycisnąłem mocniej do
siebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Odsunęła się
ode mnie na minimalną odległość, spojrzała mi w oczy z uśmiechem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
kocham cię. – odpowiedziałem muskając palcami jej zaróżowiony policzek. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie
przestawała się uśmiechać. Odsunęła się ode mnie. Zrobiła kilka kroków w tył.
Przestraszyłem się. Podążyłem w jej stronę, a on gwałtownie wyciągnęła rękę
przed siebie, tym gestem mnie zatrzymując. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
skarbie… - patrzyłem na nią z rozpaczą wypisaną na twarzy – Wróć do mnie.
-<span> </span>wyciągnąłem dłoń w jej stronę. –
Proszę.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Zawsze będę
cię kochać.. – uśmiechała się, ale po jej policzkach popłynęły strumienie łez. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny!
Proszę! – ale ona odwróciła się, pobiegła i …</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
I
skoczyła.<span> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<span>__________________________________________</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<span>KOOOOOOOOOOOOOOONIEC! Oficjalnie ogłaszam koniec opowiadania o Destiny i Justinie! Jak wam sie podobało? Musze przyznać, że płakałam podczas pisania tego rozdziału o,o </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<span>Dobra wiadomość jest taka, że przygotowuje się do pisania kolejnego opowiadania, mam już pomysł i wszystko wskazuje na to, że dam radę. Także jeśli ktoś, chciałby czytać to prosiłabym o zgłaszanie się w najbliższym czasie. Będę jeszcze ogłaszac na Twitterze, gdzie zmieniłam nazwę! Teraz jestem @/theMletter . </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<span>No to jak wam się podoba? (: </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<span><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-align: right; text-indent: 36pt;">
<span>Do zobaczenia!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-align: right; text-indent: 36pt;">
<span>xoxo, ~ms.M</span></div>
</div>
~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-78231705079299397362012-08-23T13:37:00.000-07:002012-08-23T13:37:12.434-07:0026.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie będę z
nikim rozmawiać! – wrzasnęłam najgłośniej, jak tylko potrafiłam i trzasnęłam z
całej siły drzwiami od swojej sypialni. Zeszłam na dół, tylko na chwilę, a okazało
się, że ten spróchniały doktorek znowu tam siedzi i przesłuchuje mieszkańców
domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Rzucił mi
zdecydowane spojrzenie, a ja momentalnie zerwałam się z miejsca i pobiegłam z
powrotem na górę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny! –
Justin krzyczał pod moim drzwiami, które były zamknięte, a zamek na tyle
wytrzymały by nie wyrwał się pod wpływem nacisku, jaki powodował od drugiej
strony. W zasadzie nie musiał Az tak się wydzierać, siedziałam pod drzwiami,
wszystko doskonale słyszałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie będę z
nikim rozmawiać! – powtórzyłam, a chłopak najwyraźniej szybko zorientował się
skąd dobiega mój głos. Usłyszałam jak zsuwa się po drzwiach. Niemalże czułam
jak opiera się prawym ramieniem o drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Otwórz
drzwi. – odezwał się znów po chwili. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie. –
odparłam zdecydowanie. Wyszło mi to nawet bardziej zdecydowanie niż miałam w
nadziei. Drżałam cała. Oni niczego, kompletnie niczego nie rozumieli. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dlaczego?
Des, co się stało? – zrozumiałam, iż miał na myśli to, że kiedy pierwszy raz
zobaczyłam doktorka, nie zachowywałam się tak samo. Ale to była przecież
zupełnie inna sytuacja. Wtedy nie wiedziałam kim on jest. Co prawda, dziwne
było to, że wlazł do mojego pokoju i rozsiał się, jakby był u siebie, ale dobre
było to, że się nie ruszał. Zachowywał się jak ojciec, który był tak zmieszany,
że często wyglądał jak posąg. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie będę z
nim rozmawiać i już! – pisnęłam tak głośno, że odruchowo zamknęłam przy tym
oczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- A z kim
będziesz? – nie odpuszczał. Dziwił mnie fakt, że nie podnosił głosu, tylko na
początku. Hm, może wtedy myślał, że zamierzam popełnić samobójstwo w zamkniętym
pokoju? Głupota. Chociaż w tej sytuacji, zależy jak na to spojrzeć. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Z nikim! –
znowu wrzasnęłam – Wy nic nie rozumiecie! Przestańcie ze mnie robić jakąś
pieprzoną wariatkę! – tym razem rozpłakałam się i drżąc na całym ciele wstałam
spod drzwi kopiąc w nie z całej siły. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
uspokój się. – usłyszałam głos Daniela. To oni tam wszyscy stali? – Nikt nie
robi z ciebie żadnej wariatki. I czy możesz wyjaśnić o czym ty mówisz? Czego
nie rozumiemy? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Niczego. –
warknęłam tak złośliwie, że sama nie rozpoznałam własnego głosu. – Niczego. I
nie zrozumiecie. Chcecie się mnie pozbyć? Proszę bardzo. Ale nie w ten sposób.
Nic wam nie powiem. Nic. Nie wydusicie ze mnie ani słowa. Jasne? – stałam na
środku pokoju wpatrując się w drzwi tępym wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co jest, do
cholery. – któryś z nich warknął pod nosem. Nie skupiałam się<span> </span>na tym, by rozpoznać głos. Po prostu mówili,
słowa płynęły w powietrzu, aż w końcu osiadały w moich uszach. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wzdrygnęłam się
kiedy usłyszałam głośny huk i zauważyłam, że drzwi wejściowe do mojej sypialni
zadrżały. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co ty
wyprawiasz?! – wrzasnęłam z wściekłością – Porąbało cię?! Chcesz mi drzwi
wywalić i zabrać jedyne miejsce, gdzie żaden z was nie gapi się na mnie z
litością?! – podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę, ale nie otworzyłam ich. –
A z resztą, rób, co chcesz. Ale stoję tu, jeśli wywalisz te drzwi z zawiasów,
polecą razem ze mną. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, co
ty najlepszego wyprawiasz? – usłyszałam spokojny głos, na którego rozpoznaniu
ponownie się nie skupiłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Przecież nic
nie robię. – odpowiedziałam bez zastanowienia. Przecież tak właśnie było. –
Stoją grzecznie w swoim WŁASNYM pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dlaczego nas
tam nie wpuścisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie
zamierzam spędzać czasu z kimś, kto robi ze mnie wariatkę. Nie potrzebuje
żadnej pomocy psychiatry, jasne? Jeszcze raz ten staruch wlezie do tego domu, a
gorzko pożałujecie. Wszyscy. – warczałam wbijając wzrok w drzwi kompletnie bez
opanowania. Słowa same przychodziły, ale jakby wywodziły się z jakiejś
nieznanej części mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co w ciebie
wstąpiło?! Destiny, dość tego. Słyszysz? DOŚĆ. – to był ojciec. Nie miałam
problemu z rozpoznaniem. Jego głos rozbrzmiał jak trzaski starej, drewnianej
podłogi w środku nocy. Był znacznie głośniejszy niż powinien, pewnie dlatego
tak szybko go rozpoznałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie zdążyłam się
zorientować kiedy z piskiem strachu zostałam odepchnięta przez drzwi na bok na
tyle mocno by wygiąć się w pół i odczuć to dość mocno. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tato! –
rozległ się przerażony krzyk mojego brata. Widziałam wszystko jakby zza ściany
wody, albo zabrudzonego lustra weneckiego. Przez chwilę poczułam się jakby mnie
tam z nimi nie było, jakby byli gdzieś dalej, a ja byłam tylko intruzem, który
ich podglądał bez wiedzy obserwowanych. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Stałam przez
chwilą skulona po czym podniosłam się i spojrzałam w stronę trójki mężczyzn. Zerknęłam
na drzwi, tata wyłamał jedynie zamek. Szlag by to. Znowu przeniosłam na nich
wzrok tak otępiały, jakby coś mnie opętało. Niestety tak to musiało wyglądać. Drżałam,
patrząc na nich nieco z dołu i dokładnie przyglądając się im, aby nie przegapić
niczego, co zrobią. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Boże, ty
płaczesz. – głos wydobył się ze strony, z której stał Justin. Szybko zauważyłam,
że się do mnie zbliża. Powoli, ale jednak nie byłam na tyle zszokowana
zachowaniem ojca, żeby tego nie zauważyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Przestań!!! –
wrzasnęłam ile sił w płucach – Nie zbliżaj się do mnie!!! – w tym momencie
każdy z nich stał nieruchomo patrząc w moją stronę. Mierzyłam każdego po kolei
wzrokiem nie zdając sobie sprawy z tego, jak strasznie wyglądam. Dziecko z
horroru bez celowej charakteryzacji. – Po co to zrobiłeś? Co chciałeś tu
zastać?! – zwróciłam się do taty. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
słonko… - zrobił krok w moją stronę, a ja zrównoważyłam się cofnięciem o tyle
samo. Wtedy spuścił głowę na moment i chyba był to moment, w którym postanowił,
że nie będzie zmniejszać dystansu między nami – Wiesz, że nie chcę dla ciebie
źle. Wystraszyłaś mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zawahałam się.
Spuściłam wzrok analizując wszystko, ale niczego nie potrafiłam zrozumieć. Oni niczego
po prostu nie rozumieli. Tak, to było to. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Bredzisz. –
warknęłam – dlaczego od razu nie wyślecie mnie do jakiegoś pieprzonego szpitala
dla psycholi? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des,
przestań. – ktoś wtrącił się do rozmowy, kiedy odwróciłam głowę zauważyłam, że
przede mną znajduję się tylko dwóch facetów. Odwróciłam głowę i pisnęłam
przestraszona, ale Justin się nie zniechęcił. Objął mnie mocno stojąc za mną. Objął
tak, bym nie mogła ruszyć rękoma. Albo to ja byłam słaba, albo po prostu on
znacznie silniejszy ode mnie, co uniemożliwiło mojemu wierceniu wydostanie się
z uścisku. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Pochylił się
opierając delikatnie głowę na moim ramieniu i uciszając mnie czule. Nie puszczał,
mimo że marzyłam o tym od samego początku. Zrezygnowałam z dalszego wyrywania
się tylko dlatego, że to nie miało sensu. I tak bym się nie wyrwała. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Powiesz mi
teraz co się stało? – nadal mnie trzymał, ale pozwolił sobie na kolejny krok,
zachowując środku ostrożności. Jego głos nie był wścibski, ani denerwujący. –
Co cię tak zdenerwowało? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nic. –
burknęłam – Z resztą to nie jest twoja sprawa. – zabolało go to. Jego wyraz
twarzy mówił sam za siebie. Spróbowałam wykorzystać chwilę i się wyrwać, ale
szybko okazało się, że nie zwolnił uścisku. Po chwili podniósł z powrotem głowę
i spojrzał na mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wcześniej
się tak nie denerwowałaś. Boisz się czegoś? – nie zahamował również swojej
czułości. Przesunął rękę ku górze nie odrywając jej ode mnie. Cwaniak,
wiedział, że mogę spróbować znowu się wyrwać, a jedną ręka mnie nie utrzyma. Zatrzymał
dłoń na policzku, otarł go delikatnie (okazał się być cały zalany łzami), a
potem wykonał to samo na drugim. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie. –
odparłam obojętnie. – Nie chcę. Ja… nic wam nie powiem. Nie mogę, ja ich nie
znałam, nie wiedziałam, nie mogłam nic zrobić. Nie mam z tym nic wspólnego. –
głos mi się łamał. Drżałam cała i kolejne łzy ciekły po policzkach. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Hej,
Destiny. Uspokój się. O czym ty mówisz? – nie puszczając mnie przeszedł na
drugą stronę by patrzeć prosto na mnie. Jednocześnie zasłonił mi widok brata i
ojca, ale to nie było jego zamiarem. – Jacy oni? – chyba starał się uspokoić
mnie tonem głosu, ale nie dawało to rady. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zgubiłam się. Nie
wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Widziałam, że czeka. Wiedział, że w końcu
pęknę. Zawsze to robił. Może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale potrafił
przełamać we mnie barierę, która blokowała potok słów gromadzących się w
głowie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Byłam pewna,
że widziałam już w życiu zbyt wiele. Bałam się codziennie o to, że ktoś wpadnie
do domu i będzie chciał się czegoś ode mnie dowiedzieć. Ale ja nie mogłam. Przecież
wtedy… wtedy oni by mnie znaleźli i znowu zabrali z domu. Co by wtedy było? Jeśli
historia powtórzyłaby się, nie sądzę, aby miała takie samo zakończenie. Niezależnie
od tego, jaką pewność co do tego mieliby ci trzej mężczyźni stojący w pokoju. Wtedy
już na pewno bym nie wróciła. A co jeśli uwzięliby się także na nich? Justin?
Daniel? Tata? Mieliby stać się kolejnymi ofiarami? Tylko dlatego, że
wychlapałam coś, czego nie powinnam była nawet wspominać we własnej głowie? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nic nie
wiem. – odparłam nie wiem po jakim czasie namysłu. Wypowiedziałam te słowa tak
szybko, że zabrzmiało to jak „nynewe”. Jednak nie miałam zamiaru powtarzać
wolniej. Drżałam tak bardzo, że nie mogłam zdobyć się na nic lepszego. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Kwiatuszku,
uspokój się. – czułym gestem odgarnął niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy. –
Nie musisz się niczego bać. Pamiętasz co ci obiecałem? Nic ci już nie grozi. Stanę
na rzęsach, żeby ci to zapewnić. Możesz nam powiedzieć. – znowu to robił. Przełamywał
to coś, co we mnie tkwiło i odbudowywało się co jakiś czas. Proces się
powtarzał. On to łamał wydobywając ze mnie każde wspomnienie, a to po jakimś
czasie znowu się pojawiało. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Popatrzyłam na
niego niepewnie z dołu znowu zaczynając rozmyślać. Nie chciałam o tym mówić,
nawet nie wiedziałam jak, ale z drugiej strony skoro już zaczęłam i tak o
wszystkim się z nim dzielić i zawsze w pewien sposób potrafiło mi to ulżyć… nie
bardzo, ale jednak. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Obróciłam głowę
i spróbowałam wyswobodzić jedną rękę. Justin odpuścił od razu, jednak resztę
mojego ciała nadal dość mocno ściskał. Wskazałam laptopa, po czym spojrzałam
ponownie na Justina. Po jego obu stronach znaleźli się Daniel i mój tata. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co tam jest?
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Pokręciłam głową.
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie możesz
nam powiedzieć, czy po prostu nie chcesz? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Boję się. –
szepnęłam wyczerpanym głosem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Czego? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Że oni po
mnie wrócą. – nadal szeptałam niepewnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nikt po
ciebie nie wróci. – przytulił mnie bardzo mocno do siebie i przytrzymał tak
przez chwilę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Znowu spojrzałam
na laptopa i patrzyłam tak tępo przez chwilę po czym stwierdziłam, że
powiedzieć nie potrafię, ale są inne sposoby, aby coś przekazać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wyrwałam się z
objęć Justina, który albo się przestał pilnować, albo stwierdził, że już nie
będę się rzucać i po prostu puścił. Podeszłam do laptopa i jak najszybciej
otworzyłam ostatnio otwierane strony. Kiedy już włączyłam odsunęłam się patrząc
na niego znacząco. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Podszedł zajmując
przestrzeń między mną, a biurkiem i pochylił się nad ekranem. Odwrócił się i
spojrzał na mnie kompletnie zmieszany. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Sam
chciałeś. – nie spuszczałam z niego wzroku odkąd tylko podszedł – Powiedzieć nie
mogę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Znasz ich? –
do biurka zbliżyli się także Daniel i tata, którzy również szybko zorientowali
się, że otwarta strona przedstawia ciągle powiększającą się listę osób
zaginionych z Nowego Yorku i okolic. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Pokręciłam głową.
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Masz zamiar
w ten sposób mi odpowiadać? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wzruszyłam
ramionami. – Raczej tak. Inaczej nie umiem, przykro mi. To niełatwe. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Rozumiem. Więc..
to ich sprawka, że ci ludzie zaginęli? – wszyscy w pokoju zrozumieli kogo
Justin ma na myśli. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Oni nie żyją.
– zmieniłam taktykę odpowiadania. Odpowiedziałam bezbarwnym głosem. – A ja na
to wszystko patrzyłam i nic z tym nie zrobiłam. Nie zdążyłam…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des,
przecież nie mogłaś. W takiej chwili każdy myśli o sobie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nieprawda.
Justin, oni mnie błagali o pomoc. To nie była przyjemna śmierć. On ich dręczył.
– zatrzymałam się przygryzając wargę i uciekając wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dlaczego
bałaś się nam o tym powiedzieć? Przecież od samego początku wiedzieliśmy, że
nic dobrego się tam nie działo. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Bo nie chcę,
żeby ktoś przekazał coś dalej. Oni.. ja.. wypuściłam kilku z nich, ale nie wiem
co się z nimi stało.. nie wiem, czy ktoś się o tym dowiedział, ale nie sądzę,
żeby ktokolwiek miał problem z zauważeniem braku człowieka. Więc pewnie tego
tak nie zostawią. Znajdą mnie, Justin. Będę musiała za to odpowiedzieć, złamałam
ich zasady. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
nikt cię tu nie znajdzie. Przestań pleść głupoty. – podszedł i przytulił mnie –
Wszystko będzie dobrze. – westchnął i wtedy po raz pierwszy usłyszałam
powątpiewanie w jego głosie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
______________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Jak przystało na spójność bloga, dzięki nagłówkowi mamy rozdział pisany z pomocą piosenki Miley Cyrus - When I Look At You. ♥</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie napiszę, że nie miałam weny, bo nie było najgorzej, a poza tym pod ostatnim postem zostało stwierdzone, iż to nie może być brak weny, haha (: </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
I JAK SIĘ PODOBA? ♥ </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~ ms. M </div>
</div>
~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-27175725278996495192012-08-16T04:37:00.001-07:002012-08-16T04:37:13.754-07:0025.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
KILKA TYGODNI
PÓŹNIEJ</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Daliśmy jej
już wystarczająco dużo czasu, Daniel. Nic z tego. Nie żyj w złudnej nadziei,
ona nie da rady. Dlaczego miałbym nie skorzystać z pomocy? Fachowej pomocy? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Bo ona nie
jest jakąś cholerną świruską! Nie moglibyśmy.. nie wiem, no chociażby wyjechać
gdzieś na jakiś czas? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- A nie
wyjechaliśmy? Oprócz nas, nie zna tu nikogo. To mało twoim zdaniem? Dobrze
wiesz, że on polecił mi przeprowadzkę, no i policja. Wtedy nie miałeś nic
przeciwko działaniu profesjonalisty. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wtedy jej
nie leczył. Traktowałem go raczej z przymrużeniem oka. Byłem pewien, że nic
więcej z jego strony nie będzie potrzebne. – oparł się o blat i schował głowę
między ramionami. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Przestań
pieprzyć, kolego. Widzisz co się dzieje? Ona nie wychodzi z pokoju. Co dopiero
myśleć o jej powrocie, a raczej rozpoczęciu życia? A szkoła? To nie będzie
czekać wiecznie. Minął miesiąc, a z nią nadal nie da się normalnie porozmawiać.
Nie uważasz, że to znak na to, iż sami sobie nie damy rady? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Może i tak. Ale
ona sama może sobie radę dać. Przecież tym pieprzonym „profesjonalistom”, jak
ich nazwałeś, płaci się za nic. Oni tylko gadają, ona sama musi dojść do
siebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Ale my jej w
tym nie umiemy pomóc. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Justin sobie
radzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie
wystarczająco. Dzwonię. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tato! –
spojrzał na niego błagalnym wzrokiem, ale ojciec już postanowił. Wyszedł z
kuchni, gdzie rozmawiali, z telefonem przy uchu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
_____________________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Siedzieli w kuchni. Mimo wcześniejszego poczucia pewności ojca, teraz wcale nie wyglądał
tak pewnie, jak wcześniej. Czekali na pomoc, jakiej potrzebowali. Nie
wiedzieli, jak to wszystko będzie wyglądać, jak przyjmie to Destiny. Jak się
zachowa? Co z nią dalej będzie? Czy będzie w ogóle sobą? Nie było innych pytań,
jakie krążyły trzem mężczyznom po głowach. Wszystko w ostatnim czasie kręciło
się wokół tej dziewczyny. Kochali ją, chcieli dla niej najlepiej, lecz po tym,
co przeszła, nie mogli się z nią dogadać. Prawie w ogóle nie mówiła, nie
wspominając o wychodzeniu z pokoju. Nie wyrzucała ich stamtąd, ale nie wyrażała
chęci przebywania w towarzystwie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Ojciec
rodzeństwa nie wiedział, co zrobić, aż do dnia kiedy to jego córka zaniosła się
najgłośniejszym wrzaskiem, jaki kiedykolwiek wydobył się z jej gardła. Mógł
nawet ten wrzask nazwać najgłośniejszym, jaki kiedykolwiek słyszał. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
To był środek
nocy. Wszyscy spali, nawet Justin po raz kolejny zasnął na warcie przy Destiny.
Leżał obok niej, ale nic nie zapowiadało się na eksplozję z jej strony. Kiedy
rozległ się krzyk, w całym domu jakby czas się zatrzymał. Był tak długi i tak
głośny, że nie można było go znieść. Przechodząc z jednej granicy do
przeciwnej, po wszystkim zapadła grobowa cisza. W tym czasie wszyscy znaleźli
się w sypialni nastolatki. Siedziała skulona, drżała od płaczu otulona
ramieniem Justina, który lekko kołysał ciało dziewczyny. Chłopak podniósł wzrok na dwóch mężczyzn stojących przy łóżku,
pokręcił głową, jakby porozumiewając się z nimi. Wtedy zamarli i wpatrywali się
w nią współczującymi oczyma. Miewała sny, koszmary, wspominające te okrutne dni
spędzone w tamtym miejscu. Teraz nawet nikt nie odważyłby się napomknąć o
czymkolwiek, co mogłoby jej przypomnieć tamte wydarzenia, ale od własnych
wspomnień uwolnić jej nie mogli. Dlatego, dochodząc do takich wniosków, opiekun
dziewczyny, zdecydował się na pomoc fachowca. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zlekceważył
strach kiedy na piętrze rozległ się dzwonek do drzwi, a on musiał je otworzyć,
a raczej nie mógłby zrobić tego będąc odrętwiałym z powodu natłoku myśli.
Wzięło go na rozważania. Teraz, kiedy nie mógł już cofnąć tego kroku, zaczął
rozmyślać, czy aby na pewno dobrze zrobił. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Przywitał
gościa, niby to serdecznie i z uśmiechem, ale mieszkańcy tego domu wykształcili
w sobie bardzo dobrze taką umiejętność maskowania tego, co naprawdę w nich siedzi.
Wszyscy byli przerażeni tym, co miało nastąpić. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiedy zaprosił
gościa do salonu, a dwaj, młodsi, podążyli zaraz za nimi, wszyscy wyglądali
niemal jak ludzie w orszaku pogrzebowym. Usiedli i spojrzeli na doktora, kiedy
ten wyjmował zeszyt i długopis. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Przejdźmy od
razu do rzeczy. – odezwał się mierząc wzrokiem każdego po kolei – mówiłeś, że
masz jednego syna.. – zmieszał się, ale nie na tyle by był wytrącony z
równowagi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Bo mam.
Justin – wskazał na najmłodszego z otoczenia – to przyjaciel córki. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Rozumiem.
Dobrze, w takim razie, do rzeczy. Mam zamiar przedstawiać wam i analizować
każde posunięcie, jakie będzie w planach. Mówiłeś coś o koszmarach w nocy? Czy
ona ma problemy ze snem, czy to tylko jednorazowe wyskoki? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Raczej
przewlekłe. Każdej nocy ktoś z nią jest, sama boi się zostać, wtedy jest
jeszcze gorzej. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Gorzej? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tak, wtedy
nawet nie zaśnie. Wiesz, kiedy ktoś jest obok, tylko budzi się w nocy, majaczy
przez sen. Ale zasypia. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Ah.. w
porządku. A co z trybem życia? Wiem tyle, że nie wychodzi z pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Rzadko je, w
zasadzie to trzeba w nią wpychać i jednocześnie uważać, żeby nie zwróciła tego
tak szybko, jak tylko połknie. W zasadzie to nie robi nic oprócz leżenia i
płakania. Czasem szuka czegoś w Internecie, ale żadnemu z nas się nie zwierzyła
z tego, o co z tym chodzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dobrze,
chyba będę musiał teraz z nią porozmawiać. – spojrzał na nich niepewnie znad
swojego zeszytu.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Daniel i jego
ojciec od razu skierowali zdecydowane spojrzenia na Justina. Zadzwonili po
niego właśnie po to, by poinformował Destiny o tym, kto do niej przyszedł. Miał
z nią najlepszy kontakt, jeżeli już najwięcej się odzywała, to zawsze do niego.
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Z nieco
zrezygnowaną miną i nutką irytacji w oczach, Justin wstał z miejsca. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Proszę za
mną. – burknął niechętnie, co wcale nie zabrzmiało niegrzecznie i poszedł
przodem. Kiedy już byli przed drzwiami pokoju nastolatki, Justin położył dłoń
na klamce i zatrzymał się. – Niech pan się trzyma z tyłu, póki co. – oznajmił
cicho – wolałbym, żeby nie nastąpiła kolejne „eksplozja”. To trudne do
okiełznania. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Lekarz skinął
głową na zgodę po czym oboje weszli do środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des? –
Justin podszedł do łóżka od strony, w którą zwrócona była twarz dziewczyny.
Usiadł na brzegu, popatrzył na nią przez chwilę. Nawe nie drgnęła. Przesunął wierzchem
dłoni po jej policzku i nachylił się nad nią delikatnie – Kwiatuszku, masz
gościa. Zgodzisz się z nim porozmawiać? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Dziewczyna
zamrugała, nieco zdenerwowana i przestraszona. Spojrzała na Justina z
niepokojem nadal się nie ruszając. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Kto to? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Ktoś, kto
może ci pomóc. – nachylił się nad nią jeszcze bardziej nie przestając głaskać
jej po policzku. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie
potrzebuje pomocy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Chłopak nie
mówił nic przez chwilę. W międzyczasie zerknął na doktora, który cierpliwie im
się przyglądał wsłuchując w rozmowę, jeżeli można to określić tym mianem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Mam z tobą
zostać? – w końcu odezwał się znowu patrząc na Destiny. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Lekarz zrobił
krok w ich stronę po to by Justin go zauważył. Kiedy na niego spojrzał, ten
pokręcił znacząco głową w geście przeczącym. Chłopak kiwnął głową w odpowiedzi
i powrócił do przerwanej wymiany słow. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des, będę z
twoim tatą i bratem na dole, dobrze? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie
zareagowała. Zdarzało się to, wtedy brali to za odpowiedź przytakującą. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Chłopak zsunął
się z łóżka i zrobił krok w tył nadal patrząc na dziewczyna, ona za to tępo
wpatrywała się w pościel nie zwracając uwagi na otaczający ją świat. Spojrzał
ponownie na mężczyznę oczekującego swojej kolejki i odszedł w kierunku drzwi
niemal zahaczając gościa ramieniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Doktor patrzył
na chłopaka kątem oka, dopóki nie zniknął za drzwiami. Dopiero kiedy usłyszał
jak schodzi po schodach, podszedł do dziewczyny i przysunąwszy sobie krzesło
spod biurka, usiadł przy łóżku. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Początkowo
mało zainteresowana bieżącymi wydarzeniami, teraz szybko podniosła wzrok i nie rozpoznawszy
postaci mężczyzny spojrzała na niego z takim strachem w oczach, że nikt w tym
domu jej takiej jeszcze nie widział.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Kim pan
jest? – zaczęła cofać się powoli do przeciwnego skraju łóżka. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie bój się,
Destiny. Nic ci nie grozi. Nie skrzywdzę cię. – był opanowany na tyle, by
wyglądać jak robot, albo postać z horroru. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co tu
robisz? Skąd znasz moje imię?! – podniosła nieco drżący głos i a ni na moment
nie spuściła wzroku z nieznajomego. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Uwierz mi,
nic ci nie zrobię. – odpowiadał, nie zadając jej pytań. Nie próbował
podtrzymywać rozmowy. Przyszedł tu tylko po to, by zobaczyć, jak zareaguje. –
Będę tak siedział, nie ruszę się ani o centymetr. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Patrzył na
nią, ale kompletnie obojętnie, czasem nawet mówił do niej bez kontaktu
wzrokowego. Jednak Destiny nadal się bała, wycofała się na drugi koniec pokoju
i usiadła przy drzwiach. Nie zamierzała od razu wyjść, uciekłaby gdyby
mężczyzna się ruszył. On dobrze o tym wiedział. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie drgnął,
nawet nie poruszył palcem, dopóki dziewczyna nie zaczęła się uspokajać, a
trwało to długo. Na ścianie, o którą opierała się Destiny, wisiał zegar. W
momentach, kiedy na nią nie patrzył, patrzył właśnie tam. Minęły niecałe dwie
godziny. Dopiero wtedy jej oddech zaczął się wyrównywać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Mężczyzna
domyślał się, że na dole trwa wzrokowe karcenie i mocne su7gerowanie by nie
ważyć się nawet tu wchodzić. Jego doświadczenie było na tyle długie, by mógł
domyślać się takich rzeczy. Jednak najbardziej ciekawiła go sprawczyni całego
zamieszania. Na jej twarzy był wypisany wieczny strach. Zaczynał wątpić, czy
jej rysy kiedykolwiek zaczną wyglądać normalnie. Kto wie, może z czasem i rysy
twarzy mogą się przyzwyczaić do stosowanej mimiki. Skupiał się głównie na niej,
dlatego, że na nią patrzył. Wnioskował różne opinie na jej temat i miał zamiar
je sprawdzić zadając jej pytania, kiedy mu na to pozwoli. Jednak wiedział, że
to potrwa długo. Może nawet przewiezie ją do kliniki? Patrząc po domu, w którym
mieszka, będzie to klinika prywatna, jej ojciec nigdy nie zgodzi się na nic
innego. Tego też był pewien, tak jak i tego, że nigdy od tej dziewczyny nie
dowie się co się jej przytrafiło. Odkąd na nią spojrzał, wiedział, że nigdy nie
będzie w stanie opowiedzieć komukolwiek tej historii. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Może to
głupie, ale doktor myślał właśnie w ten sposób przyglądając się dziewczynie.
Nigdy nie zastanawiał się jak ma z nią rozmawiał, wiedział, że dowie się tego,
kiedy zacznie z nią rozmawiać, a to nie miało nastąpić szybko. Na początku
musiał przyzwyczaić ja do tego, że teraz będzie się pojawiał. Nie miał zamiaru
się w ogóle odzywać, ale musiał odpowiadać na jej pytania i to tak, aby jej nie
przestraszyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Jak długo
zamierza pan tak siedzieć? – zapytała przyciskając kolana do piersi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- To zależy od
ciebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dlaczego? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Bo to z
twojego powodu tu jestem. Musisz przestać się mnie bać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie boję
się. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Tak, właśnie o
to mu chodziło. Był pewien, że wcale tak nie jest, ale wmawiała sobie właśnie
to, że się nie boi. Osiągnął to, czego chciał. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- W takim
razie, dowidzenia. – uśmiechnął się i wstał. Dziewczyna momentalnie podniosła
się w błyskawicznym tempie z podłogi. Przygotowuje się do ucieczki – pomyślał i
zaśmiał się w duchu mijając dziewczynę i wychodząc z pokoju. Usłyszał tylko jak
Destiny znowu wskakuje do łóżka. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Na dole
przywitały go ciekawe, a jednocześnie pełne ulgi spojrzenia. Uniósł kąciki ust
na postać uśmiechu, a kiedy podszedł do nich, podniósł swoją teczkę i opierając
ją o stolik, wsunął tam zeszyt. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- I..? –
ojciec nie wytrzymał. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Po mojej
myśli. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Odpowiadała
panu? – zaciekawił się brat nastolatki. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Pytała. –
zaśmiał się – Nie rozmawiałem z nią, a jedynie odpowiadałem na wypełnione
strachem pytania. Długo trwało zanim powiedziała coś kierowanego ciekawością,
zamiast strachem, ale miałem na celu tkwić tam do tego czasu, więc cierpliwie
czekałem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Pozwalał się
jej pan bać? Nie mógł jej pan jakoś uspokoić?! – głos podniósł młody chłopak,
który ewidentnie był kimś więcej niż przyjacielem, okiem psychiatry. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Taka praca.
– odparł – Muszę panów ostrzec, że długo potrwa ta terapia. Spodziewam się
także mocnego buntu z jej strony, mogło się to odbyć już teraz, ale do niej
jeszcze nie dociera co się dzieje. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Po wyjściu
lekarza, Justin pobiegł na górę i cicho wszedł do sypialni dziewczyny. Nie
wiedział co tam zastanie, ale pod wpływem impulsu, poczuł, że musi tam iść. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiedy podszedł
do łóżka, szybko spostrzegł, że dziewczyna śpi, ale mógł być pewien, że tak nie
jest. Wślizgnął się do jej łóżka, okrywając ją kołdrą. Pogłaskał ją po głowie,
dając jej znak, że nie jest sama po czym przytrzymując czule podbródek Destiny,
ucałował jej czoło i przytulił mocno do siebie.<br />
________________________<br />
Takie oto coś wychodzi kiedy nie mam weny, proszę to uwzględnić podczas oceny :D<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
xoxo, ~ms.M</div>
<br /></div>
</div>
~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-43201560765931042042012-08-03T13:29:00.004-07:002012-08-03T13:29:59.889-07:0024.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiedy
wysiadłam z samochodu, od razu poczułam podmuch gorącego powietrza i
zapragnęłam wrócić do samochodu z klimatyzacją. Rozejrzałam się po okolicy
nieco speszona. Same piękne, okazałe domy. Spojrzałam do tyłu, jakby chcąc
ocenić jak daleko jesteśmy od domu. Jechaliśmy cały dzień i noc. Cholera, kiedy
to minęło? Czyżbym tak długo potrafiła spać w samochodzie? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Przestaw
zegarek. – usłyszałam głos kogoś, kto musiał podejść kiedy gapiłam się za
siebie. Podniosłam wzrok na brata i zmieszałam się okropnie, mimo że to chyba
miała być forma żartu. Spojrzałam po sobie, przecież nie miałam żadnego
zegarka. Znowu zwróciłam wzrok na Daniela tym razem z wyraźnym pytaniem
wypisanym na twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Jesteśmy
bardzo daleko od domu, kwiatuszku. – z nikąd zjawił się obok mnie mój tata.
Objął mnie ramieniem i wskazał na jeden z wielkich budynków, które kojarzyły mi
się z domami gangsterów z filmów. – Dawnego domu. Teraz to będzie twój dom.
Szukaliśmy odpowiedniego, a jednocześnie podobnego miejsca. Zawsze lubiłaś,
kiedy pogoda dopisywała, tu masz to zagwarantowane. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Gdzie
jesteśmy? – zapytałam krzyżując ręce na piersiach i zwracając niepewny wzrok w
kierunku ojca. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- W moim domu.
– odezwał się trzeci, znany, męski głos. Tym razem dochodził zza moich pleców.
– Des, to LA. Mieszkam kilka ulic stąd. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Rozejrzałam
się dookoła ponownie wstrzymując oddech z niewiadomych powodów. Wydawało mi
się, a raczej coś mówiło mi, że chcę coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co.
Drugim powodem, dla którego się nie odezwałam była jakaś wewnętrzna blokada,
która nawet nie pozwalała wypuścić zaczerpniętego powietrza. Kiedy udało mi się
już odetchnął ponownie się rozejrzałam i… JAK CUDEM ZNALAZŁAM SIĘ WE WNĘTRZU
DOMU? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Momentalnie
stanęłam jak wryta i nerwowo się rozejrzałam. Leżałam, nikogo dookoła mnie nie
było. Otaczało mnie ogromne wnętrze przypominające salon w starym domu. <i>Co jest do cholery?</i> Podniosłam się powolnie
i podparłam na łokciach czując ucisk w głowie. Rozglądałam się w poszukiwaniu
kogoś, kogokolwiek. Miałam już łzy strachu w oczach kiedy w drzwiach pojawił
się Daniel, rzucił coś, co miał dłoniach na najbliższą szafkę i podbiegł do
mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Ale nas przestraszyłaś.
Mała, nie rób tak więcej. – stanął nade mną, a w jego oczach malowało się coś
na kształt przerażenia, bólu? Sama nie byłam pewna, ale czego ja byłam pewna? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co się
stało? – zapytałam kiedy udało mi się już wydobyć z siebie jakiekolwiek dźwięki.
Brat uniósł mnie lekko i usiadł tak, by ułożyć sobie moją głowę na kolanach. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Zemdlałaś. A
dlaczego, to nie wiem. – mówił spokojnym głosem, ale była w nim jakaś inna nuta
której nie mogłam rozgryźć, albo to mój umysł płatał mi figle. – Znaczy.. nie wiem,
czy to dobrze określiłem. Byłaś taka nieprzytomna, ale szłaś z nami i
odpowiedziałaś na pytanie, dopiero po przekroczeniu progu upadłaś.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Jakiego
pytania? – nie udałam zdziwienia, ale sama byłam zdziwiona tym zdziwieniem,
które pojawiło się we mnie po tym, jak Daniel wspomniał o tym, że
odpowiedziałam na jakieś pytanie. Pamiętałam tylko, jak Justin powiedział,
gdzie jesteśmy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- No, przecież
tata zapytał, czy chcesz wejść i zobaczyć dom. Odpowiedziałaś, że tak i nawet
spróbowałaś się uśmiechnąć, ale mnie na to nie nabierzesz, siostro. Nie
wymuszaj na sobie nic, co ci ciąży, ok.? – wtedy zastygł na moment i spojrzał
na mnie poważnie – Moment, to ty nie pamiętasz jak odpowiadałaś na pytanie?
Byłaś otępiała, ale nie sądziłem, że aż tak. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie
odpowiedziałam. Patrzyłam na niego pustym wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Chryste
Panie, mała.. – pogłaskał mnie po głowie – wszystko będzie w porządku, obiecuje
ci to. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wtedy znowu
ktoś wszedł do pokoju. Nie widziałam kto, cierpliwie czekałam aż zjawi się przy
nas, albo odezwie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des? –
musiałam mieć zamknięte oczy, bo takie pytanie nie pada bez powodu – Już
lepiej? – troska w głosie Justina wydała mi się bardzo słodka, ale jednocześnie
wywoływało to we mnie przymus, aby przypomnieć sobie, czy zawsze się tak
zachowywał, czy to tylko z litości. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiwnęłam
głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Chcesz iść
do swojego pokoju? – patrzył na mnie tak, jakby chciał wyłapać każdy mikro-ruch,
ale nie było to dla mnie pod żadnym względem uciążliwe. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Mam swój
pokój? – palnęłam pytanie godne guru debili. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- A co
myślałaś, głuptasie? Aż tak ci wygodnie na tej kanapie? – uśmiechnął się tak
serdecznie, że ból wywołało u mnie to iż ja tak nie mogę. Chciałam, żeby
zobaczył to samo na mojej twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Daniel pomógł
mi podnieść się do pozycji siedzącej, a potem pozwolił Austinowi zaprowadzić
mnie na górę. Na odchodnym powiedział, że odwiedzi mnie za jakiś czas. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Pokój wyglądał
niemal tak samo, jak w poprzednim domu. Był po prostu większy, więc meble były
nieco inaczej ustawione. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Justin
wypuścił mnie z objęć (całą drogę trzymał mnie, jakbym miała spaść ze schodów),
a ja od razu skierowałam się na łóżku i rozejrzałam się wokół. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wygląda tka
samo. – stwierdziłam głośno. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tak, twoich
rzeczy nie śmieliśmy nawet tknąć. – znowu uśmiechnął się w ten sposób. Tym
razem szybko odwróciłam wzrok, żeby nie wpaść w poczucie winy. Musiało być
chłopakowi przykro, że uśmiecha się jakby sam do siebie, albo do posągu.
Nieruchomego, marmurowego, zimnego posągu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt;">
<span> </span>Niewiadomo
kiedy zjawił się i usiadł obok mnie. Popatrzył na mnie smutnymi oczami i
wydawało się, że nie wie co ma zrobić.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Chcesz się
przespać w normalnym łóżku? – zapytał niemalże już wstając z miejsca.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie chcę być
sama. – tak bardzo cisnęło mi się to na język, że myślałam, iż nie wytrzymam i
wejdę mu w słowo. Gdyż myślałam, że Justin za moment wstanie i wyjdzie,
odruchowo złapałam jego nadgarstek. Pewnie nie był to tak mocny uścisk jakim mi
się wydawał, ale na pewno to poczuł. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
uspokój się. – przestało wydawać mi się, że zaraz wyjdzie. Może dlatego, że
przesunął się dalej, w głąb łóżka. Złapał mnie za rękę. – Nie będziesz sama,
nikt cię tu samej nie zostawi. Jeśli nie ja, to twój brat, albo tata. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Odwróciłam
wzrok i wolną rękę zacisnęłam w pięść ledwie panując nad swoimi ruchami. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Hej, Des.
Nie bój się. Boże święty, wszystko jest już w porządku. Nie denerwuj się. –
złapał moją drugą rękę i trzymając je obie w bezpiecznym uścisku przysunął się
bliżej. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie odzywał
się przez chwilę, a ja na niego nie patrzyłam. Przysięgam, nawet na niego nie
zerknęłam i nie mam pojęcia skąd wiem, że bez przerwy obserwuje mnie z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Lepiej ? –
usłyszałam jego głos docierający do mnie z daleka. Jakby był na drugim końcu
okropnie ciemnego tunelu. Nadal jednak w jego głosie było mnóstwo troski i
zmartwienia. Poczułam jego ciepłą dłoń na karku. Dopiero wtedy spojrzałam w
jego stronę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
-
Przepraszam..- głos mi się złamał – nie wiem co się dzieje, kto kim jest..
niczego nie wiem, nie potrafię się odnaleźć! – podniosłam drżący głos, ale
efekt wcale nie był miły dla ucha. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie oderwał
ode mnie wzroku ani nachwalę. Nagle poczułam jak jego dłoń zaciska się nieco
mocniej na mojej szyi i przyciąga mnie w jego stronę. Sam lekko się przysunął
przyciskając mnie do swojej piersi. Objął mnie tak, jakby chciał zamknąć w
bezpiecznym miejscu i nie wypuszczać. Swój policzek przytulił do mojego czoła i
zaczął mną lekko kołysać. Zamknęłam oczy i starałam się przestać płakać, znowu
nie wiedziałam nawet kiedy to się zaczęło. Starałam się uspokoić, ale ilekroć
na tym się skupiałam, było jeszcze gorzej. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Minęło spoko
czasu zanim przestałam bez sensu szlochać i otarłam ostatnie łzy z twarzy.
Justin okazał się bardziej wytrwały niż myślałam. W głębi duszy byłam pewna, że
po krótkim czasie stwierdzi, że ma dość mnie-histeryczki i wyjdzie zostawiając
mnie tu samą. A może to było takie moje przewrażliwienie spowodowane tym, że
naprawdę bardzo nie chciałam być sama? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
W każdym razie
chyba tym razem postanowił nie prowokować kolejnego wybuchu z mojej strony
żadnym słowem, pytaniem, czy stwierdzeniem bo nie odzywał się. Wcale. Ale też
nie puszczał mnie. Jakby się zaciął, albo jakby jego ciało zdrętwiało na tyle,
by nie mógł sam się rozprostować. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Lekko uniosłam
głowę kiedy byłam pewna, że tymczasowo z moich oczu nie wyleci żadna łza. Od
razu tego pożałowałam. Znaleźliśmy się przez to blisko, zbyt blisko.
Zdezorientowałam się całkowicie. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
Justin cały czas pochylał się nade mną, ale teraz pogłębił to nachylenie i
wierzchem dłoni otarł mój policzek. Oparł swoje czoło o moje, a kiedy
przymknęłam oczy, poczułam, że jego ciało się rozluźniło. Znowu położył dłoń na
moim karku i trzymał ją w ten sposób, jakby po prostu nie chciał bym się
odsuwała. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie chciałam
otwierać oczu. Nie chciałam wiedzieć jak blisko jest. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Sama nie
wiedziałam, czego chcę.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Poczułam, że
się podnoszę. Zapomniałam o Bożym świecie zatracając się w myślach i nie
poczułam kiedy Justin objął mnie w inny sposób i położył w innej części łóżka
tak, bym głowę miała na poduszkach. Nie musiał przenosić mnie daleko, dlatego też
sam nie zszedł w tym czasie z łóżka. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Drgnęłam
orientując się, co się ze mną dzieje i momentalnie usłyszałam szmer głosu
chłopaka nad swoim uchem. Uciszył mnie, ułożył na łóżku po czym sam położył się
obok nie zwiększając odległości nas dzielącej.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
______________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Namęczyłam się, żeby go napisać, ale w końcu jest. Cały wieczór nad nim siedziałam o,o kompletny brak weny. W wolnym czasie włącze muzykę i zacznę zastanawiać się co tu moze się jeszcze wydarzyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kolejny będzie, kiedy najdzie mnie wena. (: </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
A jak się wam ten podoba?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~ms.M </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-26066513632125727992012-07-26T13:05:00.000-07:002012-07-26T13:05:12.520-07:0023.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Byłam
zdezorientowana. Tak zdezorientowana, że gdyby ktoś zapytałby mnie, jak mam na
imię, odpowiedziałabym z wyraźnym wahaniem. Widoki za szybką tak szybko się
zmieniały, nie nadążałam niczego wyłapać, a to mogło oznaczać tyle, że mój mózg
się zawiesił i nie pracuje tak, jak powinien. Dlatego też odwróciłam głowę od
szyby, żeby nie dostać zawrotów głowy i nie zwymiotować w ulubionym samochodzie
taty. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Odwróciłam
głowę na zagłówku i przymknęłam na chwilę oczy, ale chyba tylko po to, żeby
zaraz je znowu otworzyć. Justin siedząc ze mną z tyłu, cały czas czuwał. Nawet
nie wiem, czy zasnął po drodze, gdy ta wydawała się podejrzanie długa. Nie
puszczał mojej dłoni i rzadko kiedy odwracał wzrok. Kiedy zwrócił uwagę na to,
że również na niego patrzę posłał mi serdeczny uśmiech. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Spojrzałam za
okno, przez jego ramię. Mijaliśmy tereny, których nigdy nie widziałam, albo nie
pamiętałam, że kiedyś tam je widziałam. W każdym razie nie były to tereny,
które mijały podczas codziennego powrotu do domu. Znowu się zdezorientowałam i
chyba tym razem na tyle mocno, by było to wypisane na mojej twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- W porządku?
– Justin podniósł się powoli przysuwając w moją stronę. Każdy z nich mówił do
mnie tak delikatnym głosem, jakbym miała rozsypać się od samych dźwięków. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zadrżałam
rozglądając się w strachu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Gdzie wy
mnie wieziecie? – zapytałam głosem wpadającym w panikę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Hej,
spokojnie. – rozpiął pas i przysunął się na tyle blisko by dzieliło mnie od
niego kilka centymetrów. – Jedziemy do domu…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie znam
tych dróg. – przerwałam mu znowu zerkając na szybę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny,
popatrz na mnie. – trzymając mój podbródek zwrócił moją twarz ku jego tak, bym
nie mogła patrzeć gdzieś indziej. – Luke powiedział ci, że lepiej będzie jeśli
wyprowadzisz się z domu, prawda? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiwnęłam
głową. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Twój tata i
brat postanowili, że lepiej będzie załatwić te sprawy jeszcze przed twoim
powrotem. – wyjaśnił – Nie bój się, nic ci nie grozi. – dokończył przyciskając
moją głowę do swojej piersi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Dwaj
pasażerowie z przodu, mój brat i ojciec, bacznie przysłuchiwali się wszystkiemu
co działo się z tyłu, a starszy z nich regularnie spoglądał w lusterko wiszące
nad jego głową zatrzymując uważny wzrok na mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Ni stąd, ni
zowąd poczułam ciecz spływająca po moim policzku. Uniosłam odruchowo dłoń, żeby
otrzeć twarz i odsunęłam się od Justina. Ten jednak nie dał mi możliwości
odsunięcia się na zbyt dużą odległość. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des,
płaczesz? – to było raczej pytanie retoryczne, ale i tak skinęłam głową. Chłopak
usadowił się wygodniej. Objął mnie jednym ramieniem, a kiedy już wtuliłam się w
jego tors, wolną dłonią głaskał mnie po policzku. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Jeżeli takie
niekontrolowane wybuchy emocji będą się często powtarzać, to miałam nadzieję,
że z czasem domownicy się przyzwyczają i nie będą na to zwracać większej uwagi.
Nigdy nie lubiłam nadopiekuńczości, a przecież nic mi nie było. Parę siniaków,
zadrapać no i parę kilogramów mniej. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie
zorientowałam się kiedy zasnęłam. Podczas tej drogi zdarzało mi się to przy
każdym zasypianiu. O tym, że spałam dowiadywałam się dopiero po spojrzeniu na
godzinę. Otworzyłam do końca oczy, ale nie ruszyłam się. Justin również się nie
ruszał. Oddychał spokojnie i miarowo. Spał? Odchyliłam się delikatnie, żeby to
sprawdzić. Nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, mimo że zapewne wyglądał
jak grymas. Spał słodko jak niemowlę, a sen miał tak głęboki, że nawet kiedy
trafiała się dziura w drodze, nie raczył drgnąć. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Odwróciłam
głowę i patrząc za szybę przyzwyczajałam się do patrzenia na migające obrazy
tak, by nie zwymiotować. Kiedy tylko zaczynało mnie mdlić brałam kilka
głębokich oddechów i mijało. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nagle samochód
przechylił się lekko prawą stroną w dół i tą samą stroną sunął po nie równym
poboczu ze stałą prędkością <st1:metricconverter productid="80 km/h" w:st="on">80
km/h</st1:metricconverter>. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zerwałam się
prostując plecy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tato! –
krzyknęłam przestraszona uderzając w fotel przed sobą. Po chwili pożałowałam,
że to był fotel Daniela bo ten smacznie spał. Krzykiem obudziłam również
Justina, który był ledwie przytomny. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Daniel za to
zareagował bardzo szybko i potrząsnął ojcem przytrzymując kierownicę drugą
ręką. Kiedy tylko tata się otrząsnął, Daniel poprosił by się zatrzymał. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wykorzystałam okazję
i wyswobodziwszy się z objęć Justina, wypadłam na zewnątrz. Niemal zachłysnęłam
się powietrzem. Okazało się, że zaczyna padać. Była to delikatna mżawka, więc
usiadłam kawałek dalej od samochodu i zwróciłam twarz ku niebu. Gapiłam się na
szare chmury, które z pozoru nie przywodziły na myśl nic optymistycznego. Jakże
mylny wniosek. To co poczułam nie było smutkiem, a jego przeciwieństwem. Jak dawno
pozwoliłam sobie na chwilę takiego wytchnienia? Potrzebowałam tylko kilku minut…
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Destiny? –
Daniel znalazł się u mojego boku i czar prysł. Nie potrafiłam czuć się tak przy
kimś. – Wszystko w porządku. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tak –
odburknęłam bardziej ponurym głosem niż zdawałam sobie sprawę. – Dlaczego pytasz?
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zadałam mu
pytanie, co zbiło go z obranej drogi. Odkąd wyjechaliśmy z domu Luke’a, nie
zdawałam się być chętna do prowadzenia konwersacji. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Po prostu. Wyszłaś
bez słowa. Bałem się, że… </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Że mi
odbiło? – zaśmiałam się złośliwie nie patrząc w jego stronę. – nie musicie obchodzić
się ze mną jak z jajkiem. Poradzę sobie. Tak naprawdę nie macie zielonego pojęcia
co tam się działo, więc nie próbujcie mi pomóc na siłę, ok.? Możesz mi to
zagwarantować? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Ja…sne. –
jąkał się – co tylko chcesz. – głos miał smutny, zawiodłam go? Może faktycznie
nie powinnam była.. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Daniel… -
spojrzałam na niego – nie chciałam być wredna, przepraszam. Po prostu… mam
wrażenie, że boicie się chociażby odezwać. Dosłownie, jak z jajkiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Trochę się
zmieniło. Może i boję się cokolwiek powiedzieć, ale to tylko dlatego, że
jednocześnie boję się, aby cię nie urazić. Mógłbym to zrobić niechcący bo, jak
sama powiedziałaś, nie mam zielonego pojęcia co tam się działo i co przywiedzie
ci na myśl wspomnienia. Wolałbym, żebyś się nimi nie zadręczała chociaż wiem,
ze od razu to się nie uda i zapewne pierwsze dni, tygodnie, czy nawet miesiące
po twoim powrocie będą okropne i będziemy potrzebowali siebie nawzajem. Nie chcę
tylko, żeby było tak, ze ty się kompletnie nie będziesz starać. Staram się
zrozumieć przez co przechodzisz, żeby ci pomóc, ale bez twojej pomocy nigdy nie
zrozumiem tego na tyle… </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Jeszcze nie
dojechaliśmy nawet na miejsce, a ty już się martwisz. Cały Daniel. –
westchnęłam i zauważyłam, że po tym, co powiedział, ulżyło mu. Nie był już taki
spięty, jak przez całą drogę. – Nadal jestem twoją siostrą, wiesz? Może lekko
zmodyfikowaną, ale jednak. Kto by pomyślał, Daniel boi się mnie zaczepić. –
uśmiechnęłam się krzywo, co nie mogło umknąć jego uwadze. Będę musiała
popracować przed lustrem jak udawać normalną. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Posiedział jeszcze
chwilę, a potem bez słowa wstał i wrócił w stronę samochodu. Usłyszałam jedynie
jakieś pojedyncze słowa, na które i tak nie zwracałam uwagi. Głowę bym dała, że
dotyczyły mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Przez cały
czas czułam czyjś wzrok na plecach. Nie odwracałam się, ale po prostu mnie
irytował. Czułam się poniekąd tak, jak u Pete’a. tam również miałam wrażenie
bycia wiecznie obserwowaną, pod kontrolą. Czy tak miało być nadal? Może nie
ufali losowi na tyle by po powrocie chociażby wypuszczać mnie samą w domu? Oprócz
tego, że byłam obserwowana, miałam również pewność, że kiedy tylko się
rozgoszczę w domu, odbędę rozmowę z ojcem. Wtedy prawdopodobnie dowiem się na jakich
warunkach mam funkcjonować. Może jedynie odpuście sobie obowiązki domowe z
litości, a biedny Daniel będzie musiał zapierdzielać za dwóch. Bądź trzech. Tata
jakoś nigdy nie palił się do obowiązków domowych. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Moją głowę
nawiedzały najgłupsze myśli jakie w tej chwili mogły tam zaglądać. Powinnam być
roztrzęsiona, przerażona i podskakująca pod wpływem szumu liści poruszanych
przez wiatr. Może mój umysł podświadomie starał się ratować moją psychikę? I
tak nie udawało mu się to na tyle by zaprzestać nagłych wybuchów płaczu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Des? – z rozmyślań
wyrwał mnie głos Justina stojącego tuż za mną – co robisz? Dlaczego się
uśmiechasz do źdźbła mokrej trawy? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Potrząsnęłam
głową i trzeźwo popatrzyłam na swoją dłoń po czym wyrzuciłam owe źdźbło. Kiedy i
dlaczego wyrwałam tę trawę? Chyba mi na mózg padło. Nie odezwałam się. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wstaniesz? –
obszedł mnie by stanąć naprzeciw. Wysunął dłoń w moją stronę. – Powinno być ci
trochę zimno, wiesz? Zaczyna coraz mocniej padać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Bez słowa
podałam mu dłoń i pozwoliłam pociągnąć się ku górze. Wylądowałam bardzo blisko
niego. Może zbyt blisko. Tylko dlaczego nie zwracałam na to większej uwagi? Racja,
Destiny. Przecież go nienawidziłaś, pewnie nadal tak jest i dlatego masz to w
poważaniu. Podziękujesz mu za pomoc, kiedy będzie już po wszystkim i już. Sprawa
załatwiona. Tylko skąd ta czułość w jego zachowaniu? Zawsze tak było? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Staliśmy tak
dobrą minutę. Dopiero kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam, że Justin pochyla się
nade mną i obserwuje moją reakcje, a raczej jej brak. Uniosłam lekko twarz
zwracając ją w jego kierunku. Spowodowałam tym, że byliśmy jeszcze bliżej. Popatrzyłam
na niego zdezorientowana po czym uniosłam się na palcach i objęłam go wokół
szyi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zesztywniał. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zaskoczyłam go?
Sama siebie zaskoczyłam. Nie umiałam wytłumaczyć tego zachowania, ani tego jak
bardzo mi ulżyło kiedy objął mnie wtulając w siebie mocno. Niemal na tyle, bym
nie mogła oddychać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Znowu łzy
wyciekły z moich oczu. Zaczęłam też zauważać, że to zawsze działo się przy nim.
Kolejne niewyjaśnione zjawisko. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Z przyjemności
i swobody jaką otaczała mnie sama obecność chłopaka wyrwał mnie głos brata
nawołujący nas, abyśmy powrócili do samochodu. Zawahałam się chwilę odganiając
myśli, które przyszły mi do głowy o tym, aby może po prosić go, żeby pozwolił
nam obu tu zostać i jeszcze trochę się po przytulać. Justin w końcu pociągnął
mnie za sobą w stronę samochodu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Albo Justin
mnie tak osłaniał, albo byłam tak ogłupiała i dlatego nie zauważyłam, że
rozpadało się na dobre. A, no i od kiedy miałam kaptur na głowie? Dobrze, że
nie odeszłam daleko. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
W samochodzie
na powrót nikt się nie odzywał. Nie, żeby jakoś specjalnie mi to przeszkadzało.
Wolałabym jak najdłużej unikać pytań, które na pewno zostaną zadane i równie
pewne jest to, że będą dotyczyć minionych miesięcy. Tata pewnie będzie się do
tego przygotowywał tak długo, aż sama go to tego pogonię chcąc mieć to z głowy.
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Korzystanie z
ciszy nie było wcale takie złe. Zasypiałam co chwilę, na krótko, ale zawsze
coś. Nigdy nie doceniałam spania w samochodzie, ale teraz wszędzie dobrze
byleby bez strachu. A w tym otoczeniu wyczuwalny był jedynie stres i
zaniepokojenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie patrzyli
na mnie, ale czułam się tak, jakby każdy z moich towarzyszy miał oczy dookoła
głowy i wiedział o każdym ruchu, który wykonam. Mało tego, jakby analizował
każdy oddech tak dokładnie, aby wybadać co wypuściłam z powietrzem oraz co z
nim pochłonęłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
To było trochę
przerażające. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Ale widziałam
bardziej przerażające rzeczy w życiu toteż nie czułam się specjalnie
niekomfortowo. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Gapiłam się na
zapalające światła przy szerokiej drodze zaczynając zastanawiać się jak długo
mam jeszcze wytrzymać bez toalety. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Spojrzałam na
Justina. Po raz pierwszy od początku podróży nie patrzył w moją stronę. Wydawał
się być zamyślony i kompletnie zatracony w towarzyszących mu myślach. Byłam ciekawa
o czym tak duma, ale postanowiłam, że lepiej nie będę mu przeszkadzać. Podciągnęłam
nogi pod brodę i odwróciłam się plecami do Justina by po chwili odchylić się i
ułożyć na jego kolanach. Leżałam bokiem kiedy stwierdziłam, że mógł jednak
zwrócić na to uwagę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie przejmuj
się mną. – powiedziałam cichym głosem. Usłyszałam, że się zaśmiał. Jedną ręką
podparł głowę przy szybie, a drugą czule przeczesywał moje włosy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
________________</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Postarałam się, prawda? Jest zdecydowanie szybciej niż poprzedni. Dostałam mega motywację, za co jestem bardzo wdzięczna <3 </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Specjalna dedykacja dla płaczącej @Believe_Pl . Dziękuję ♥ </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~ms.M</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-3200664672162093692012-07-20T11:26:00.003-07:002012-07-20T11:31:05.451-07:0022.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Tamtej nocy,
kiedy wyszłam z jego domu, myślałam, że zwariuję. Było to jednocześnie bardzo
odważne posunięcie z mojej strony. Twierdziłam, że nawet jeśli nikogo nie
będzie we wskazanym miejscu to i tak nie zawrócę. Będę wręcz z siebie dumna.
Tak więc się stało. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wskazówki
zapisane w liście doprowadziły mnie do nocnego klubu. Weszłam do środka z
przekonaniem, że ktoś, kto przypominałby mężczyznę w garniturze. Ciemne włosy,
domyśliłam się, że oczy również. Drink w dłoni. Niespokojnie drgająca noga
oparta na krześle. Odetchnęłam z ulgą kiedy dostrzegłam kogoś takiego.
Obawiałam się jednak, że to po prostu załamany biznesman, który właśnie stracił
sporą cześć swojego majątku, albo dowiedział się, że jego żonie nie wystarczą
tylko pieniądze, przez co znalazła sobie młodszego poszukiwacza przygód ze
starszymi kobietami. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Mimo burzy
myśli szumiących mi w głowie, podeszłam do baru i usiadłam tuż obok
podejrzanego o bycie nadawcą listu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
„ Kiedy
przyjdziesz, na pewno Cię rozpoznam, więc nie musisz martwić się o to, jak się
odnajdziemy…” – tak właśnie pisał, dlatego siedziałam wgapiona w swoje
splecione na barze dłonie olewając jednocześnie barmana, który szybko przerwał
wycieranie kieliszków kiedy podeszłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co dla pani?
– dopytywał natrętnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Niemal
podskoczyłam słysząc jak odzywa się mężczyzna siedzący obok. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dwa razy to
samo. – skinął głowa na kelnera wskazując na opróżniony kieliszek, w którym
pozostała jedynie papierowa parasolka. – Uciekłaś. – nie patrzył na mnie, ale
wiedziałam, że jego słowa skierowane są do mnie. – Myślałem już, że nie
przyjdziesz. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie wiedziałam
co odpowiedzieć. W końcu odważyłam się na niego spojrzeć, on również dopiero
wtedy skierował swój wzrok na mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Lekki zarost
chyba dodawał mu lat, ale świetnie wyrównywały to czekoladowe oczy mężczyzny,
które błyszczały radością nawet kiedy mina mówiła coś innego. Nie mógł mieć
więcej niż 30 lat. Włosy miał gęste i tak ciemne, że niemal zlewały się z tłem
wnętrza klubu, zmieniając się w ciemną plamę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Jak minęła
podróż? – zapytał głosem starego przyjaciela, który czekał na rozmówcę od co
najmniej tygodnia ze zniecierpliwieniem. Dokładnie tak, jakbym wcale nie
uciekła z domu Marshawa narażając swój tyłek na niezłe kłopoty. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Tu, ni stąd ni
zowąd zaczęłam mu opowiadać o moich problemach z wyjściem poza opustoszałe
tereny kryjące się po drugiej stronie wielkiej rezydencji młodego przestępcy.
Dopiero po co najmniej godzinie wędrówki na oślep, spostrzegłam światła latarni
oświetlających niewielką ulicę. Kiedy tam dotarłam okazało się, że mają nawet
chodniki. Czyli upewniłam się w tym, iż jednak nie wywiózł mnie na kompletnie
odludzie. Skręciłam w prawo słuchając własnej intuicji i dotarłam do budynków,
które nie wyglądały na możliwe do zamieszkania, ale jednak światła w oknach
były zapalone. Uznałam, że jestem na dobrej drodze. To właśnie wtedy zaczęłam
czytać nazwy ulic na budynkach, czy patrzeć na znaki wskazujące drogę głównie
kierowcom. Poradziłam sobie, pytałam tylko dwoje ludzi o drogę, więc nie jestem
aż taką fajtłapą. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiedy
opowiedziałam mu już o przebytej drodze, trwającej niemal całą noc (na miejsce
dotarłam o 4 nad ranem) zaśmiał się życzliwie i upił łyk drinka, którego kelner
właśnie postawił przed nim. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Gratuluję.
Właśnie uratowałaś swój tyłek. – to słownictwo również nie mogło świadczyć o
wysokim wieku faceta – Teraz pozostaje Ci tylko mi zaufać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Po tym, co
już zrobiłam tej nocy, to zadanie wydaje się być proste niczym drut. –
westchnęłam – ale potrzebuje się
przespać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Więc
chodźmy. – wstał i stojąc zwrócony do mnie przodem, oczekiwał aż również
podniosę swoje cztery litery. Po upływie kilku sekund, zrobiłam to i poszłam
jego śladami kierując się do wyjścia z pomieszczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zaprowadził
mnie kilka ulic dalej, gdzie zaparkował samochód. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Za bardzo go
lubię, żeby narażać na ryzyko wybicia szyby, kradzieży, czy rys. – tłumaczył
się z uśmiechem kiedy przeszyłam go typowym dla mnie wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Droga minęła w
ciszy, zastanawiałam się, czy to będzie już koniec i czy będę miała już spokój,
przynajmniej ze strony Pete’a. Kiedy powiedziałabym, ze tak. Ale teraz… ta jego
druga odsłona nie wyglądała na kogoś, kto łatwo odpuści zlekceważenie swojego
słowa. Poniżyłam go. Czułam, że odczuję to bardzo dotkliwie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Dojechaliśmy
na parking, który znajdował się na tyłach budynku wyglądającego na siedzibę
banku, albo cokolwiek co zajmuje się głównie papierami i pieniędzmi. Jak się
szybko okazało, był to budynek mieszkalny i to właśnie tam osiedlił się ów pan,
którego imienia nie dane było mi znać. Przynajmniej jeszcze nie. Nie spieszyło
mi się, może dlatego, że nie miałam na nic siły. Marzyłam o łóżku i spokojnym
śnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tu będziesz
spała. – wprowadził mnie do dużej sypialni z równie dużym łóżkiem stojącym
niemal na jej środku. Całe mieszkanie wzbudzało ogromny zachwyt. Jak na faceta,
to koleś ma gust. To musiałam mu przyznać. – łazienka jest tam. – wskazał brodą
drzwi w drugim końcu ciasnego korytarza – spotkamy się, kiedy się wyśpisz. –
uśmiechnął się uroczo po czym zniknął w otchłani ciemnego mieszkania. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiedy się
obudziłam, popołudniowe słońce odbijało się o okna budynku stojącego naprzeciw
tego, w którym się znajdowałam. Gdzie jestem? Skąd się tu wzięłam? Nie mogłam
przypomnieć sobie, czy ostatnie wydarzenia były snem jednakże rozejrzawszy się
wokół, stwierdziłam, że naprawdę to się wydarzyło gdyż pokój nie przypominał
sali tortur w domu Pete’a. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
No cóż, w
ciągu dnia nie spałam najlepiej. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Zsunęłam się z
wysokiego łóżka i bosymi stopami przeszłam po połyskujących panelach
odgarniając włosy z twarzy. Dzięki zapamiętanym z wczorajszego dnia wskazówkom,
udało mi się dotrzeć do łazienki bez żadnych problemów, mimo że czułam się
jakby w mojej pamięci była jakaś dziura lub po prostu nie dowierzałam, że to
się dzieje naprawdę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dzień dobry.
– podskoczyłam słysząc niski głos witający mnie tuż przy progu przydzielonej mi
sypialni. Kiedy odwróciłam głowę w stronę źródła głosu, ponownie przywitał mnie
serdeczny uśmiech mężczyzny przygotowującego śniadanie. Postawił talerz pełen
tostów na stole zastawionym również innymi pysznościami i ponownie spojrzał w
moją stronę. – Zjesz ze mną? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Kiwnęłam
jedynie głową nie znajdując śmiałości na ulepszenie kontaktu z wybawcą i
podeszłam do stołu zajmując najbliższe mi miejsce. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Rozejrzałam
się po stole. Czego tam nie było. Facet chyba chce zaobserwować w czym gustuje
najbardziej, żeby nie przygotować tego, czego bym nigdy nie tknęła. Poza tym
zbliżała się pora obiadowa, a ja jadłam śniadanie. Gotowanie chyba nie szło mu
najlepiej, a śniadanie jest proste. Cwaniak. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Częstuj się.
– usłyszałam zachęcający głos, który ponaglił mnie do szybszego zabrania mleka.
– Jak się spało? – znowu rozległ się jego głos. – nie spałaś zbyt długo. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tak już mam.
W ciągu dnia nigdy nie śpię najlepiej. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Więc
jutrzejszego ranka będziesz jak zabita, podejrzewam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Możliwe. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Zabrałaś ze
sobą jakieś rzeczy? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Tak, tyle
ile upchnęłam w torbę, z którą przyszłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dobrze. Myślałem,
że pośpisz dłużej, ale skoro tak, to będziemy zmuszeni zmienić plany. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Co ma.. pan
na myśli? – zawahałam się nie mając pewności jak zwracać się do mężczyzny. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Luke. –
uśmiechnął się łobuzersko – na imię mam Luke. Żaden per pan. Cóż mógłbym mieć
na myśli, młoda damo? Wracasz do domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Myślałam, że…
w tym liście, napisał.. napisałeś, że mam ci pomóc. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wiem. Tylko
to nie jest takie proste, a ty okazałaś się być młodsza niż się spodziewałem. Nie
ma sensu, żebyś miała jakieś kłopoty, chociaż już je niewątpliwie masz. Będziesz
musiała przekazać rodzinie, żeby zmienili miejsce zamieszkania. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Chcesz się
po prostu na nim zemścić za to, że cię tam przetrzymywał? – zapytałam ciekawa
jego relacji z pobytu w tym domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie. Tu nie
chodzi o mnie. Gdyby tak było to byłbym po prostu szczęśliwy, że udało mi się
stamtąd wydostać bez większego problemu. Po jakimś czasie, ale zawsze coś. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Więc o co
chodzi? – dopytywałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Wiesz.. ja
nie byłem tam sam. – najwyraźniej uznał, ze może podzielić się ze mną swoimi
przygodami – Nie pochodzę stąd i kiedy ja wraz z moją młodszą siostrą
przyjechaliśmy do tego kraju byliśmy kompletnie zieloni. Przypadkiem trafiliśmy
na tych ludzi, nie wydawali się tacy, dopiero kiedy już było za późno na
podziękowanie za pomoc, okazało się, że ten dom jest wręcz przeklęty. No bo..
jak można trzymać zwłoki w piwnicy? I pomyśleć, że ci ludzie umierali głównie
za długi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Przytaknęłam doskonale
rozumiejąc szok towarzyszący przy poznawaniu prawdy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Byliśmy tam
kilka miesięcy. Mnie nie tknęli. Za to moja siostra obrywała za nas dwóch. Nie wiem
dlaczego tak. Może zadzierają tylko ze słabszymi, znaczy… z takimi, którzy dają
im pewność wygranej. W każdym razie, zawsze musiałem patrzeć na jej ból bo…
albo mnie trzymali, albo do czegoś przywiązywali. Swoją drogą, wolałem by
trzymali bo wtedy przynajmniej puścili, z przywiązywaniem było różnie, czasem
siedziałem tam ponad dobę. Pewnego dnia.. – zatrzymał się, jakby nie mógł
wydusić tego z siebie. Zauważyłam u niego zaszklone oczy. – wszedłem do jej
pokoju… a ona leżała na łóżku, nieruchoma, blada, jej oczy były takie puste,
wpatrzone w coś, co było bardzo daleko. Całe jej ciało było posiniaczone,
zakrwawione. Zabili ją i zostawili w tym pokoju. Musiała tam już trochę leżeć. Wtedy
nawet nie wiedziałem, jak postąpić. To właśnie tej nocy odkryłem, że dom nocą
stoi pusty. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Zabrałeś ją
stamtąd? – skrzywiłam się na samą myśl uczucia, jakie musiało mu towarzyszyć
przy tym widoku. Nie dość, że siostra, to jeszcze młodsza. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Oczywiście,
że tak. Kiedy tylko wszelkie głosy w domu ucichły, zabrałem ją stamtąd w jednym
z tych worków, które czekały na użycie. Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić,
jak się czułem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Domyślam
się. Nie musisz tłumaczyć. Gdyby nie ty, mój brat mógłby czuć to, co ty teraz. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Masz brata? –
uśmiechnął się przez łzy – Starszego? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Przytaknęłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Czy oni się
uwzięli na rozbijanie rodzeństwa? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem…
chciałabym ci jakoś pomóc. Słuchaj, jeżeli będę mogła jakoś…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Poradzę
sobie. Ale mam twój numer telefonu, gdyby jednak.. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Skąd? –
przerwałam mu </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Kiedy
jeszcze spałaś, wziąłem twój telefon by zadzwonić do kogoś z bliskich. W zasadzie
to, zadzwoniłem pod ostatni numer, jaki miałaś w połączeniach. Ale powiedzieli,
że przyjadą, więc lepiej się pakuj. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Przecież się
nie rozpakowałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Fakt. W każdym
razie, zapisałem swój numer no i dokonałem wymiany numerów. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Możesz na
mnie liczyć. – uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wstałam od
stołu i wróciłam do łazienki, tym razem z kilkoma świeżymi rzeczami, które nie
były ani trochę zabłocone. Woda cieknąca z prysznica zagłuszała mi wszystkie,
inne dźwięki, więc kiedy stamtąd wyszłam, nie spodziewałam się kilku znanych mi
twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Szłam korytarzem
ku przydzielonej mi sypialni, kiedy dopadł mnie, niezauważony wcześniej przeze
mnie, Daniel. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Mała! –
krzyknął i objął mnie chyba najmocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Urósł, czy
mi się wydawało? – Tak się martwiłem… - dotarł do mnie jego zduszony głos. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Odwzajemniłam uścisk
równie mocno, jak w przypadku taty, który wycałował mnie na całej twarzy i nie
przestawał uśmiechać się ze łzami w oczach. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Po jakimś
czasie zza jego pleców wyłonił się Justin, który był dla mnie ogromnym
zaskoczeniem. Odniosłam wrażenie, że kiedy do mnie podnosił zapadła grobowa
cisza, a czas biegł w zwolnionym tempie. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Przywarł do
mnie niemal mocniej niż mój własny brat. Wpierw byłam w szoku i nie wiedziałam
jak mam zareagować, ale nie miałam czasu się zastanawiać, odwzajemniłam uścisk
chowając twarz w jego ramieniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Już dobrze…
- szepnął mi do ucha i dopiero wtedy zauważyłam, że cała drżę i łzy płyną
strumieniem po moich policzkach. Nie puszczał mnie i nic nie wskazywało na to,
że miałby taki zamiar. Dziwna była jedynie moja reakcja: nie miałam nic
przeciwko, nie chciałam by przestawał. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Justin pomógł
mi przejść na kanapę i usiadł obok mnie nie wypuszczając mojej dłoni z silnego
uścisku. Wtedy dobiegł do mnie głos brata. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Justin nam
pomagał. Szukał cię. Ba, wylądował przez to w szpitalu. – Daniel jakby
wyczytując pytania z mojej głowy, tłumaczył to, że Justin przyjechał z nimi. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Popatrzyłam na
chłopaka nadal lekko zamglonym wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Dziękuję. –
powiedziałam bezgłośnie. Dowiedział się co powiedziałam tylko dlatego, iż
bacznie mnie obserwował. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Uśmiechnął się
do mnie ciepło po czym ucałował wierzch mojej dłoni.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
_________________________________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Teraz to przegięłam. Nie było mnie tutaj ponad miesiąc! Gardzę moim brakiem weny, po prostu gardzę! </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wycisnę z siebie, co będę mogła, ale koniec wyczuwam. Jak się podoba ? (: </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~ms.M</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-71470879153621627962012-06-02T09:19:00.002-07:002012-07-20T11:30:54.644-07:0021.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ, SZPITAL </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Daniel przesiadywał na tej sali
dniami i nocami często witając moją rodzinę, czy swoją. Był nieugięty.
Zastanawiało mnie tylko jaki on widzi sens w tym, że siedzi przy tym
niewygodnym łóżku, na którym ja spędzałem już kolejny tydzień, chyba drugi.
Najgorsze było to, że cały czas wracał i wypytywał o wydarzenia tamtej nocy,
mimo że odpowiedziałem mu już na milion różnych pytań i mniej więcej tyle samo
razy opowiedziałem przebieg zdarzeń. Był jak natrętny policjant, który nie
wierzy w zeznania świadka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc jak to było? Jechałeś za
nimi od stacji.. no i co? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Powtarzałem ci to tyle razy! –
przewróciłem oczami – skręcili w jakąś żwirową uliczkę po jakimś czasie.
Widziałem, że ona donikąd nie prowadzi, więc zatrzymałem się przy kolejnej.
Obserwowałem ich, myślałem, że mnie nie widzą. Poza tym wtedy było nawiązane
połączenie telefoniczne z tobą, więc po co o to wszystko ciągle pytasz?
Słyszałeś jak było. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie potrafię sobie tego
wyobrazić i nie wiem jakim cudem dałeś się wpakować w to łóżko! Teraz to ja już
nie wiem za co się wziąć, żeby odzyskać siostrę. Policja nic nie radzi, są do
niczego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Sam nie wiem jakim sposobem to
się stało. Patrzyłem na nich, wydawałoby się, że przez cały czas. Jakimś cudem
musiało mi umknąć, że jeden z nich oddalił się od grupy. Zjawił się przy moim
samochodzie, wyciągnął mnie stamtąd… no i o tym jak się tu zjawiłem Ty mi
opowiedziałeś.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wyglądasz strasznie, przyznam
szczerze. Jeżeli oni w ten sam sposób traktują moją siostrę to wszystkich ich
powystrzelam jak kaczki. – warknął wbijając tępy wzrok w ścianę.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- DESTINY! – w całym domu rozległ
się wrzask Pete’a. wyraźnie rozzłoszczonego. Czyżbym zrobiła coś nie tak? W
ostatniej chwili przecież wyrobiłam się ze wszystkim, co nakazał mi zrobić.. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Pospiesznie zebrałam się z
krzesła stojącego przy oknie i kurczowo ściskając koszulę, szybkim krokiem
zeszłam na dół. Wyraz jego twarzy był nie do opisania. Był naprawdę wściekły i
miałam dziwne przeczucie, że zaraz przekaże mi tę złość, bardzo dotkliwie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Na mnie tych kretynów
nasyłasz?! – zaczął wrzeszczeć – chcesz, żeby policja nas odwiedziła?! Coraz
mniej mi się podobasz, wiesz? Jesteś tak rozpuszczona, że nawet teraz uważasz,
ze wszytko ci wolno! Mało ci, no mów, czy ci mało! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic nie rozumiem… - zmieszana
jego słowami patrzyłam rozszerzonymi ze strachu oczyma prosto w jego bestialsko
rozwścieczone oblicze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie kłam, suko! – uniósł ręce
zaciskając je mocno na i tak już posiniaczonych ramionach – kogo jeszcze na
mnie nasłałaś?! U kogo szukałaś pomocy?! Raz z kimś rozmawiałaś, złapałem cię
na tym, myślałaś, że się ukryjesz? Przecież wiesz, co potem było. Dzwoniłaś
jeszcze potem? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. – pokręciłam głową ze
łzami w oczach. Nigdy nie poznałam człowieka, któryby potrafił się tak mocno
zmienić w przeciągu.. miesiąca? A może ja po prostu myślałam, że znam Pete’a
Marshaw. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Byłam pewna, że mi nie uwierzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc skąd oni się wzięli?!
Przepraszam, on. Był sam. Śledził nas, a ty o tym wiedziałaś, ty cwana zdziro.
Albo mi wyśpiewasz wszystko tu i teraz, albo gorzko pożałujesz, że kiedykolwiek
próbowałaś stanąć przeciwko mnie i mieszkając w moim domu byłas w stanie kogoś
na mnie nasłać. Powinnaś być raczej wdzięczna, że nie trzymam cię w szopie za
domem, albo w piwnicy. Mógłbym przecież nawet przywiązać cię do jakiegoś mostu,
gdyby tylko to nie było takie ryzykowne. Więc jak to było? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic nie wiem… - trzymałam się
swojego zdania czując narastające przerażenie. – zadzwoniłam tylko ten jedyny
raz.. – trzęsłam się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc co im wtedy powiedziałaś?!
– naskoczył na mnie po raz kolejny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Żeby mnie stąd zabrali.. nic
więcej nie zdążyłam.. – nie zdołałam opanować łez napływających do oczu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jak to stąd?! Podałaś im
miejsce naszego pobytu?! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. Zdążyłam tylko powiedzieć
„zabierzcie mnie stąd”. Przysięgam. – zaczęłam mówić cichym, zachrypniętym
głosem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc skąd wiedzieli za kim ma
jechać ten frajer?! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem.. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Warknął złośliwie po czym odsunął
się ode mnie na kilka centymetrów. Czułam, że na mnie patrzył, wiedziałam co
zaraz zrobi. To nie było nic nowego. Zamachnął się i puszczając echo po
korytarzu uderzył mnie w twarz zostawiając na niej potwornie piekące
zaczerwienienie. Odwróciłam głowę pod wpływem uderzenia, a w tym momencie
poczułam mocne pchnięcie i upadłam prostu na schody, przy których odegrała się
scenka wściekłości Pete’a. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wynoś się stąd zanim zmienię
zdanie i postanowię się jeszcze trochę pobawić! – rozległ się jego donośny głos
pozwalający mi odetchnąć. Przecież ja zawsze czekałam aż on skończy się bawić.
Nie miałam żadnych szans na cokolwiek innego. Ucieczka była wykluczona bo on
zawsze zamykał drzwi, a pod oknami było mnóstwo krzaków, a gdybym chciała uciec
do pokoju i tak by się tam dostał. Przecież ja mam tylko zapasowy kluczyk, a
Pete nosi zawsze wszystkie przy sobie. Pozostawało mi tylko grzecznie
pozostawać tak, jak ostatnio pozostawiły mnie jego ręce i czekać na kolejny
cios, chyba że tak jak w tym przypadku każe mi iść. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Pomknęłam czym prędzej do swojej
sypialni i zamknęłam drzwi, nie na klucz, po prostu. Bez trzaskania. To mogłoby
go zdenerwować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Oparłam się plecami o pomalowane
na biało drewno i osunęłam się po nim na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i
siedziałam tak przez chwilę. Przestałam zauważać łzy cieknące strumieniami po
policzkach, strata czasu na ich ocieranie. Nie minie godzina, a będą kolejne.
Jest jakiś limit? Byłby przydatny bo one
i tak już nie wyrażają moich uczuć, nie zawracam na nie uwagi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Siedziałam tam chyba dłużej, niż
mi się wydawało. Kiedy wstałam za oknem widać było już zachodzące słońce, więc
usiadłam na swoim krzesełku, które celowo postawiłam przy oknie. Ostatnio to
była moja ulubiona i zarazem jedyna rozrywka. Szkoda, ze jedynie raz dziennie
mogłam to robić, o ile w ogóle mogłam bo przecież mogłam też być potrzebna na
dole. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Kolejne minuty, spędzone tym
razem przy oknie, mijały. Ni stąd ni zowąd zaczęłam się zastanawiać co się
dzieje w moim domu. No bo chyba nie siedzą bezczynnie kiedy ja jestem tutaj.
Może to dziwne, ale wcześniej zdarzało mi się myśleć tylko o tacie, a przecież
to tylko mała część ludu, który mieszka w tym domu, skąd mnie zabrano. A
Justin? Czy on tam jest? Czy to o nim mówił właśnie Pete? Czy o Danielu? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
O mój Boże. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Poderwałam się. Chyba im nic nie
zrobili, prawda? Ani jednemu, ani drugiemu, ani nikomu z tej rodziny! Nie
odważyłam się zapytać o kim mówi Pete.. wyrażał się w sposób, z którego mogłam
wywnioskować, że chodzi o jednego z tych dwóch. Już mniej ważne którego. Ale co
z nim? Widziałam jak Pete i spółka załatwiają sprawy. Potem piwnica była pełna
worków z ciałami, które musiałam tam taszczyć. Dziwne, że sam Pete jeszcze tak
nie skończył. Nosa zadzierał dosłownie przy każdym. Nawet przy kimś, kto był
dwa razy taki jak on. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Kolejnego dnia zostałam łaskawie
wypuszczona na zewnątrz. Ktoś musiał iść i opróżnić skrzynkę na listy. Kipiała
już od ilości napchanych tam kopert, a większość z nich była już niechlujnie
wepchnięta przez co zostały pogniecione. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nie otworzyłam jej na początku
całkowicie, wiedziałam, że wtedy wszystko wypadnie, a nie miałam zamiaru
zbierać tego. Wyjmowałam po kilka i układałam je na skrzynce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Została już końcówka –
motywowałam się przy tej monotonnej pracy. Sięgnęłam ręką do środka i
wyciągnęłam wszystko na razy co spowodowało, ze kilka z nich upadło. To, co
udało mi się zatrzymać w dłoni, odłożyłam na skrzyknę po czym przykucnęłam by
zebrać pozostałe. Jeden list nie był w kopercie. Była to pożółkła karta złożona
na cztery. Adresat wypisany był drobnym druczkiem w rogu. Odczytałam ciekawa
odmienności listu i szczęka niemal nie opadła mi ze zdziwienia. To było
zaadresowane do mnie. Z trudem mogłam odczytać drobne pismo jednak byłam pewna,
że jest tam napisane adresat: Destiny Foutley. Nadawcy nie było. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wsunęłam kartkę to kieszeni
spodni, a następnie pospiesznie zabrałam stertę listów i poszłam do budynku.
Zostawiłam je na stole w salonie, tak jak miałam to zrobić. Wtedy mogłam iść do
siebie, tak wynikało z nakazu Pete’a. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Ciekawa listu pobiegłam na górę i
zamknąwszy drzwi, usiadłam na łóżku. Modliłam się w duchu o to, żeby akurat
teraz nikt mnie nie potrzebował tam, na dole. Zaciekawiłam się też, czy
kiedykolwiek wcześniej docierała tu korespondencja zaadresowana do mnie. Tylko
skąd ktoś mógł wiedzieć, że tu jestem? Z resztą pewnie Pete szybko wszystko
spalił. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Rozłożyłam kartkę i zaczęłam
czytać. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 72.0pt;">
<i>Droga Destiny, <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 72.0pt; margin-right: 57.6pt; margin-top: 0cm;">
<i>Pisze do ciebie bo wiem, w jakiej sytuacji teraz jesteś. Pete Marshaw
jest mi od dawna znany. Nie było trudno o twoje nazwisko, dlatego jestem w
stanie napisać do ciebie wiele szybciej niż kiedy policja pomagałaby mi w tym. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 72.0pt; margin-right: 57.6pt; margin-top: 0cm;">
<i>Chciałbym, abyś pomogła mi i aby ten chłopak poniósł w końcu
konsekwencje tego, co robi. Sama pewnie wiesz najlepiej, czym się zajmuje odkąd
zajął miejsce w tym mieście. Chociaż chyba oboje wiemy, że zajmuję się tym
wszystkim od bardzo dawna, ale nie zawsze był na miejscu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 72.0pt; margin-right: 57.6pt; margin-top: 0cm;">
<i>Musisz się ze mną spotkać, Destiny. Wiem. Pomyślisz pewnie teraz, że
jestem szalony i że nie możesz stamtąd uciec. Ale ja uciekłem. Tak, owszem.
Jedna z tych sypialni, na piętrze gdzie znajduje się twoja, należała do mnie
kilka lat temu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 72.0pt; margin-right: 57.6pt; margin-top: 0cm;">
<i>Udzielę ci pomocnych informacji. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 72.0pt; margin-right: 57.6pt; margin-top: 0cm;">
<i>W nocy, kiedy myślisz, że Pete czatuje na korytarzach, aby złapać się
na ucieczce, a ty w tym czasie potulnie kładziesz się spać, on tak naprawdę
zabiera swoich ludzi i wyłudza pieniądze od dłużników. Chce, żebyś myślała w
ten sposób. Że on tam jest i nie pozwoli ci wyjść. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 72.0pt; margin-right: 57.6pt; margin-top: 0cm;">
<i>Dlatego zabierz ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i wyjdź około 1:00 nad
ranem tylnym wyjściem lub przez piwnicę, aby nikt cię nie zobaczył. Będę na
ciebie czekał przy Baker Street 27. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 72.0pt; margin-right: 57.6pt; margin-top: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Niemożliwe..
– wyszeptałam gapiąc się na kartkę i kilkakrotnie odczytując treść listu.
Niemożliwa była dla mnie szansa na ucieczkę. Ten człowiek oszalał. Przecież
wielokrotnie słyszałam w nocy dźwięki przechadzających się ludzi po
korytarzach, czy rozbijanych butelek, czy tam szklanek. Czyżby mi się
przesłyszało? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Nie mogłam
robić niczego nie rozpraszając się myślami dotyczącymi listu. Myślałam kim jest
ten mężczyzna, który go napisał. Dlaczego się nie podpisał. Czy to jakiś głupi
żart. Czy mam zaryzykować? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Momentami
bałam się, że ktoś zauważy moje roztargnienie i podszepnie słówko guru tej
bandy, a wtedy to nie zakończy się dla mnie miło i będę musiała powiedzieć mu o
liście. Co ja gadam! Nie mogę mu o tym powiedzieć. Choćby nie wiem co. Po
prostu nie i już. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
A w ogóle to..
co byłby gdybym jednak uciekła? Gdzie bym się podziała? Przecież nie miałam
zielonego pojęcia o tym, gdzie się znajduję. Jak mogłam w ogóle trafić pod
podany adres? Nie znam tych okolic, jestem jedynie pewna, że to nie moje
rodzinne miasto. No i co ten facet mógł mi zaoferować? Nocleg? Nie znałam go
przecież. W innym przypadku chyba po prostu by się podpisał, prawda? No, chyba,
że nie chciał być przypadkowo odkryty gdybym to nie ja wybierała listy ze
skrzynki. To nie było głupie. A co jeśli to jakaś zabawa głupiego człowieka?
Wystawi mnie, albo zrobi to samo co Pete ze mną robi. Wykorzysta mnie dla
przyjemności. Przecież nie będę mogła potem wrócić tutaj… Destiny, co ty
wygadujesz?! – ochrzaniłam się w duchu. Przecież wszystko było lepsze niż to,
co działo się wokół mnie w tym czasie. Po jakimś czasie na pewno byłabym w
stanie odnaleźć się w tym miejscu i wrócić do domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Wieczorem,
późnym wieczorem.. no dobrze, było po północy. Wyszłam z pokoju pod pretekstem
pójścia do łazienki. Musiałam po prostu musiałam sprawdzić, czy ten facet miał
racje, czy rzeczywiście ten dom w nocy jest pusty. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Przeszłam się
korytarzem i nic nie usłyszałam co mnie jedynie zdenerwowało. Zaczęłam myśleć,
że wariowałam Kidy cokolwiek słyszałam bo tymczasem w domu panowała grobowa
cisza. Przełamałam strach i stojąc przy poręczy schodów, zdecydowałam się na
zejście na dół. Tam też niczego ani nikogo nie było. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
- Szlag! Że ja
wcześniej tego nie odkryłam. – warknęłam do siebie po czym wróciłam do pokoju.
Nie przebierałam się do spania, więc był o jeden problem mniej. Wzięłam dużą
torbę i spakowałam do niej tyle, ile się zmieściło, zaczynając od
najważniejszych rzeczy. Zeszłam z torbą na dół trzymając okulary przeciwsłoneczne
w dłoni. Wiem, ze w nocy nie były potrzebne, ale miałam posiniaczoną twarz i
nie miałam zamiaru narażać się na jakiekolwiek podejrzliwe spojrzenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Przeszłam
przez kuchnie. Przeszukałam wszystkie szuflady i szafki w poszukiwaniu swojego
telefonu, ale niestety nic nie znalazłam. Poszłam do salonu. Tam nie brakowało
komód, szaf, regałów. Przeszukałam wszystko i dopiero potem zauważyłam, ze
telefon leży prawie na wierchu! Kretyn wepchnął go za jednego z marmurowych
lwów ozdabiających kominek. Wzięłam telefon i wyszłam z salonu kierując się do
tylnego wyjścia z domu. Wiedziałam gdzie jest, ale nigdy z niego nie
korzystałam, nie wiedziałam gdzie mnie wyprowadzi, ale facet pisząc ten list,
który nadal miałam w kieszeni, miał rację. Ne warto było ryzykować, że ktoś
zobaczy mnie wychodzącą z domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Położyłam dłoń
na klamce i zawahałam się. A jeśli ktoś tam jest, za drzwiami? Wie, ze wyjdę i
czeka by mnie powstrzymać? Potem przekaże wszystko Pete’owi i będę miała znowu
dotkliwy pokaz emocji. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Głupota,
Destiny. Tu nikogo nie ma. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-right: 3.6pt; text-indent: 36.0pt;">
Pchnęłam mocno
drzwi, które okazały się być niemal przyrośnięte do futryny i wyszłam brnąc od
razu na przód i nie odwracając się. <br />
__________________________________________________________________________<br />
Cześć!<br />
Wiem, że znowu długo zwlekałam i nawet chciałabym wiedzieć dlaczego. Po prostu nie mogłam nic z siebie wydusić no i cały czas coś. Dopiero dzisiaj przysiadłam, napisałam no i jest :) Nie złośćcie się ♥<br />
Zaczynam nadużywać mojej wyobraźni co do tworzenia brutalnych historii, ale nie sądzę, żeby te zasoby były aż tak małe by dało się wszystko zużyć :)<br />
Mam nadzieję, że sie podoba :)<br />
<div style="text-align: right;">
xoxo, ~ms.M</div>
</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-70470606371493426782012-05-09T06:29:00.000-07:002012-07-20T11:30:45.426-07:0020.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Chwycił ją mocno za ramiona i
wyniósł z kąta pomiędzy ścianami, w którym przykucnęła w nadziei, że będzie
miała choć chwilę wytchnienia by wylać zaległe łzy. Dziewczyna mocno przywarła
do ściany. Wiedziała co się zaraz wydarzy. Obdarzyła chłopaka przerażonym
spojrzeniem, ale wiedziała, że nie ma żadnego wyjścia, musi to znowu znieść.
Tyle razy jej się udało, więc i tym razem jakoś przez to przejdzie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Spoliczkował ją na tyle mocno by
rozciąć skórę na policzku i pozostawić krople krwi wypływające z niej na swoich
palcach. Potem uderzył w brzuch. Dziewczyna zgięła się w pół krztusząc się.
Wtedy zaatakował plecy. Krzyż i nerki dziewczyny były już tak obolałe, że
odczuwała uderzenia z podwójną, a nawet potrójną siłą. Osunęła się na kolana.
Jedną ręką podparła zgarbione ciało na podłodze, a drugą nadal trzymała
posiniaczony brzuch. Nadal czuła mocne uderzenia, czuła je do chwili aż przed
oczami nie zaczęło robić jej się ciemno. Widziała coraz ciemniejsze
pomieszczenie dookoła. Wszystko zawirowało i od tamtej chwili nic już nie
czuła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Oberwała. Znowu. Za nic.
Wcześniej nie zwracał uwagi na to, co robiła. Czy dzwoniła, czy też nie. Czy
jadła, piła, spała, czy cokolwiek. A teraz? Teraz wszystko kontrolował. Nie
pozwalał jej na korzystanie z telefonu lub jakiegokolwiek sprzętu
elektronicznego. Jadała tylko raz dziennie, kiedy zlitował się nad nią tuż
przed tym, jak starała się zasnąć, w duchu modląc się by przespać chociaż
godzinę bez czujnego przebudzania się. Rozkazywał jej, a może nawet po prostu
ją zmuszał nie dając innego wyjścia, by robiła to, co on chce. Zazwyczaj
chodziło o to, co działo się za drzwiami jej pokoju wieczorami, ale nie tylko.
Kilka razy wykorzystał ją, jako pomoc domową przy przyjmowaniu jego gościu,
którzy nigdy nie byli zbyt mili. Każdy traktował ją tak samo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Odciął ją od świata. A dlaczego?
Bo bał się o to, co może mu zaszkodzić takie małe, bezbronne dziewczę, jak ją
nazywał. Wystarczy, ze wyszłaby, na przykład do sklepu, i przypadkiem skręciła
na policje podając konkretne informacje o tym, czym się zajmuje, a policjanci
na pewno szybko by się nimi zainteresowali, o ile już ich nie szukali. Jednak
każdy z nich szukał będzie daleko, dlatego właśnie są blisko, ale do tej pory
jednak nie zauważeni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
W życiu nie pomyślałaby, że jej
były chłopak, którego przecież jeszcze do niedawna tak bardzo kochała i nie
potrafiła o nim zapomnieć, wpakuje się w coś takiego, a co najgorsze, będzie mu
się to podobało i wcale nie zamierza z tym skończyć. Bo to nie przypadek! Sam
chciał, sam się wpakował w ten syf. Ile razy widziała czarne worki, ciągane po podłodze
przez cały hol, aż do pokoju, do którego nie miała wstępu? Ile razy przewijały
się tu nieznajome, lecz groźne twarze? Ile razy była świadkiem
nieodpowiedniego, wręcz brutalnego zachowania tych ludzi w stosunku do innych
na ulicy, w ciągu dnia? Mnóstwo. Ale nie mogła nic mówić, a co dopiero robić.
Kiedyś się odezwała. Po nocy, która nastąpiła po tym wydarzeniu, nie mówiła już
nic, jedynie potulnie ustępowała w strachu przed Pete’m, co i tak nie dawało
oczekiwanego rezultatu. Była tak poharatana, a mogła tylko ludziom opowiadać
jaka to ona jest niezdarna i spadła ze schodów, albo przewróciła się, ukrywając
prawdę o jej ranach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Tym razem nawet nie pofatygował
się, żeby przenieść ją na łóżko i udawać, że zasnęła, jak to zawsze robił.
Dziewczyna przebudziła się w środku nocy, na podłodze, gdzie przy swoich ustach
odkryła plamę krwi, swojej krwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Powoli podniosła się na ramionach
starając się nie zadać sobie bólu, a przynajmniej niezbyt uderzającego. Już i
tak towarzyszył jej przy najzwyklejszych czynnościach, jaką jest oddychanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Kiedy stanęła na własnych nogach,
lekceważąc nieustanne chwianie się, podeszła do łóżka i usiadła ostrożnie na
jego brzegu. Odkąd to się zaczęło, traktowała każdą rzecz w tym domu, jak coś
co za moment miało stanąć w płomieniach, bądź rozpaść się na miliony kawałków
razem z nią. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Chwilami marzyła o tym, by zdobyć
się na odwagę i uciec stamtąd, kiedy nikogo nie będzie w domu. Ale wiedziała,
że on jej nie pozwoli, że ją znajdzie bo ona nie zdąży uciec zbyt daleko. Nie
zna okolicy, nie zna tu nikogo, a gdyby zapytała kogokolwiek o drogę, Pete
szybko znalazłby jej ślad, pytając o nią ludzi. Kiedy już by ją znalazł,
oberwałaby znowu. Może nawet mocniej, słysząc wykład o tym, jak bezczelnie się
zachowała. A mimo to pragnęła tego by zaryzykować. Może akurat jej się
poszczęści? Może przemknie niezauważona między budynkami, mimo że nie było tu
zbyt wielu ludzi? Może wsiądzie do taksówki i dostanie się jakimś sposobem na
dworzec, skąd odjedzie do domu? Tylko, że na to musiała mieć pieniądze, a tego
jej brakowało. Gdyby chociaż wiedziała, gdzie ich szukać… <i>nie! Opanuj się!</i> Krzyczał jej umysł. <i>Przecież nie możesz tego zrobić? Jakbyś na tym wyszła? A poza tym, on
by się na pewno szybko zorientował. </i>A wtedy ponownie musiałaby stanąć z nim
twarzą w twarz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Spojrzała na wpół zasłonięte
okno, przez które przedzierały się pierwsze promienie wschodzącego słońca.
Uśmiechnęła się smutno, zorientowawszy się, że teraz może tylko rozkoszować się
tym widokiem z okna. Może i miała nadzieję, że ten telefon, który zdążyła
wykonać, pomoże jej. Tylko co z tego? Były na to niewielkie szanse. Oni nie
wiedzą, gdzie ona przebywa. Nie powiedziała im. Chciała zachowywać się jak
najciszej, by dłużej rozmawiać z bratem. Wiedziała, że swoim słabym głosem
będzie jej się trudno porozumieć, dlatego chciała się ukryć, co jej się nie
udało. Nawet gdyby jej szukali, to aby ją znaleźć, ona musiałaby wyjść z tego
budynku i pokazać się światu, a może wtedy ktoś by ją rozpoznał, na przykład z
ogłoszeń, które jej tata na pewno już porozwieszał w całym mieście, a może
nawet dalej. Może oni szukali jej po okolicach miasta, może reszta szczęścia,
jaka pozostała w jej losie, sprawiłaby, że akurat ktoś jej znajomy
przejeżdżałby blisko… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nie mogła się pozbyć różnych
myśli krążących po jej głowie. To się działo już od kilku dni. Chciała uciec.
Wyrwać się stamtąd i zapomnieć. Chociaż to niemożliwe, bo kto zapomina o czymś
takim? Dziura w psychice do końca życia, a co się z tym wiąże, męczące
przewrażliwienia i obsesje. Była zmarnowana, nawet jeśliby jakoś zdołała wrócić
do domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Dom. Jak to słowo pięknie
brzmiało, nawet jeśli nie zdołała wypowiedzieć go na głos. Pete zawsze
powtarzał, że teraz tu jest jej dom i, czy tego chce, czy nie, tak już
pozostanie. Nie chciała w to wierzyć. Wiedziała, że musi istnieć jakieś
wyjście. Zawsze starała się myśleć pozytywnie, mimo że chwila na to nie powinna
jej w ogóle pozwolić. Ale czymże by się stała, gdyby nie było w niej ani krzty
optymizmu? Gdyby przestała szukać, a całkowicie poddałaby się władzy osiemnastolatka?
Zapomniałaby o Bożym świecie. Straciłaby kontrolę nad sobą, a robiłaby tylko
to, co jej każe. Jak posłuszny pies, przywiązany do właściciela. Tylko, ze ona
nie była już do niego przywiązana, robiła to ze strachu. Nigdy nie groził, że
jej bliskim coś się stanie, a ona jednak sobie to ubzdurała i nigdy nie
wyrzuciła ze świadomości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Czy ty nie miałaś być już na
dole 2 minuty temu, kochanie? – słodkim, lecz przerażającym głosem przerwał jej
rozmyślania chłopak, który wtargnął do pokoju. Nawet tego nie zauważyła
pogrążona we własnym świecie. – Widzę cię na dole za 5 minut. – warknął mierząc
ją pustym spojrzeniem – i zmień te zakrwawione ciuchy, wyglądasz jak ci
bezdomni z dworca. – dopowiedział bezuczuciowo i wyszedł trzaskając drzwiami
tak, że Destiny zadrżała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Kiedy się poruszyła poczuła ból w
klatce piersiowej. Mimo to pokonała tych kilka kroków by podejść do komody, w
której trzymała swoje ubrania, po czym przejść do łazienki i szybko odświeżyć
swój wygląd. Nie mogła się spóźnić, ani sekundy. Wiedziała, że nawet jeśli
zejdzie na czas, Pete będzie stał tuż pod schodami i zniecierpliwionym ruchem
palca stukał w tarcze zegarka, który zawsze miał na lewym nadgarstku, a jego
wyraz twarzy wcale nie będzie taki miły i żartobliwie udający złość, ta złość
będzie prawdziwa, przerażająco prawdziwa. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>JUSTIN<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wyjechałem poza miasto dopiero w
środku nocy. Zdziwiony tym, że moje powieki nadal nie stają się ciężkie, a
nawet pozwalają moim oczom czujnie badać okolicę, jechałem dalej. Powoli, nie
zatrzymując się. Rozglądałem się uważnie doszukując się najmniejszego ruchu
między drzewami, najmniejszej postaci widzianej z daleka. Nie było ich jednak
wiele nad ranem. Myśli chodzące mi po głowie jednak nie pozwalały wracać bez
niej. Jakbym wtedy zranił tych ludzi najpierw dając im nadzieje i wracając z
pustymi rękami? Dlatego właśnie zjechałem na najbliższą, znalezioną po ciężki
próbach, stację benzynową i postanowiłem poczekać tam do rana, kiedy ulice choć
trochę zaczną się zapełniać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zatrzymałem samochód na parkingu
i, jakby mi to już w nawyk weszło, rozejrzałem się dookoła. Stało tam kilka
samochodów ciężarowych oraz dwa osobowe. Był tam mały sklepik, oraz
restauracja, do której się udałem kiedy poczułem lekki chłód w samochodzie.
Poza tym pomyślałem, że dobra, duża kawa mi nie zaszkodzi, a wyjdzie na dobre.
Oprócz tego zainwestowałem w kilka napojów energetycznych. Minęła godzina, a na
ulicach nadal było pusto. Usiadłem przy stoliku znajdującym się tuz obok
jednego z wielkich okien, jakie pokrywały całą ścianę. Dzięki temu widziałem,
czy mój samochód nadal stoi na miejscu i czy nikt nie pojawia się w okolicy. Dopijałem
właśnie drugą kawę, kiedy na stacji zatrzymał się czarny samochód. Wysiadł z
niego mężczyzna. Postawny, ubrany głównie w czerń, czym zwrócił moją uwagę.
Przyjrzałem się samochodowi i od razu rozpoznałem markę, o której wspominała
Melanie. Na dworze było znacznie widniej, więc równie łatwo było rozpoznać, że
to czarny kolor, a nie jakaś niedoszła zieleń, bądź ciemny granat. Wszystkie te
kolory z daleka zamieniają się w czarne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zareagowałem impulsywnie wstając
od stolika. Zostawiłem tylko na stoliku pierwszy, lepszy banknot, który
wyciągnąłem z kieszeni i zebrawszy puszki z napojami, wybiegłem z
pomieszczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Siedziałem w samochodzie gapiąc
się w lusterko, z którego widziałem samochód i to, co się dzieje wokół niego.
Mężczyźni ewidentnie dokonywali tam jakiejś wymiany. A, zapomniałem dodać, że w
międzyczasie pojawił się kolejny, równie czarny, ale tym razem był to
definitywnie Range Rover. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nie wyglądali na sympatycznych
ludzi, wręcz przeciwnie. Jakoś nie miałem wielkiej ochoty mieszać się w ich
sprawy, bo poniekąd miałem zamiar. Jeżeli przyszłoby mi z nimi rozmawiać to
chyba udałbym, że przypadkiem jechałem akurat za nimi. Ale nie. Przecież tak
nie mogę. Jestem tu w jakimś celu, więc pozostawało mi jedynie przyglądanie się
i prośby by to okazał się odpowiedni samochód i aby to mnie gdzieś
doprowadziło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wtedy zadzwonił telefon i to
zmusiło mnie do przerwania prowadzonej obserwacji w lusterku samochodowym. Ustawiłem
szybko na tryb głośnomówiący i znowu zwróciłem wzrok do lusterka, kompletnie
zapominając o tym, żeby sprawdzić kto, normalny, dzwoni tak wcześnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co jest? – mruknąłem wręcz
niechętnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Znalazłeś coś? Dlaczego nie
wracasz? – po drugiej stronie usłyszałem nieco przejęty głos Daniela, w którym
wyraźnie było słychać mocne osłabienie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem…- przyznałem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jak to? Co to oznacza? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zatrzymałem się na stacji, jest
tu ten samochód, ale przecież nie mogę być pewien, że to ten sam. Pewnie nie
jeden jest w tym kraju. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Sprawdź to! – zareagował szybko.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Taki mam zamiar. – w tym
momencie musiałem uruchomić silnik i ruszyć za samochodem, który chwilę
przedtem opuścił stację. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To zostaję na linii. –
stwierdził takim głosem, że nawet nie miałem ochoty dyskutować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jak wolisz, ale nie wiem, czy
nie powinieneś się trochę przespać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Oszalałeś? Nie mogę zasnąć,
mimo że mamy prawie szóstą rano. A teraz to już w ogóle nie zasnę, wiedząc, że
zaraz możesz ją znaleźć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mhm. – uważnie śledziłem
wzrokiem samochód jednocześnie starając się nie zwrócić na siebie uwagi. –
Wiesz co, to są jacyś mało sympatyczni ludzie. – stwierdziłem, że kiedy z nim
rozmawiam, nie jestem taki śpiący, więc postanowiłem ciągnąc rozmowę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A co oni robili na tej stacji? Poza
tym, nie trudno się chyba domyślić, że nie są normalnie bo kto normalny porywa
młodsze siostry w biały dzień? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem co oni tam robili. Wymieniali
coś, chyba. Chociaż to raczej nie mogło być coś grubszego bo przecież na stacji
są kamery. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No dobra, ale takich nie
rozgryziesz. Gdzie ty w ogóle jesteś? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Na przedmieściu. Powoli budzi
się tu wszystko do życia, a głównie to starsze panie jadące gdzieś na rowerach,
w kierunku miasta. Oni jadą w przeciwną stronę, więc oddalam się od miasta
coraz bardziej. Nie zdziwiłbym się jakby urwało mi tu zasięg. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zamknij się. Żadnego zasięgu ci
nie urwie. Ale jadą główną drogą, nie zjeżdżają nigdzie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No nie. Pewnie dlatego do tej
pory nie zwrócili większej uwagi na to, że ktoś za nimi jedzie. Nie wiem jak
ty, ale ja po tym, co robię, będę miał obsesje do końca życia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie żartuj. Nie czas na to. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To nie był żaden żart. Wiesz.. obawiam
się, że to nie ten samochód. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie przestawaj za nimi jechać,
słyszysz?! Skoro mówisz, że nie zachowywali się normalnie to nie może to być
całkiem dla nas zbędne. No i musimy wykorzystać wszystko, na co natrafimy, bo
rozumiem, że nic oprócz tego nie masz?<br />
- No nie. – odparłem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc jedź i nie marudź. Zaprzestań
tylko jeśli zobaczysz na ulicy moją siostrę, TYLKO WTEDY. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Rozumiem, głupi nie jestem. Taki
właśnie miałem zamiar. – przewróciłem oczami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To mów gdzie jadą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Kiedy ja nawet nie wiem w
jakiej wsi jestem. Cały czas jesteśmy na głównej drodze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Skąd w ogóle wiesz, że jest
główna?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Bo wszystkie inne nie są wylane
asfaltem. – miałem ochotę się zaśmiać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Daniel mruknął przeciągle i umilknął
na moment. Słońce zaczęło mnie razić, więc o śnie nie było mowy. Nawet bez tego
bo jak niby miałbym zasnąć przy kierownicy? Porażka gwarantowana, jeszcze
pewnie miałbym przechlapane za stłuczenie im samochodu, a pies wie co oni wożą
w bagażniku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nagle ich samochód się zatrzymał,
a ja dowiedziałem się o tym w ostatniej chwili. Cóż, chyba jechałem trochę za
blisko. Wcisnąłem hamulec i z piskiem opon, samochód zatrzymał się kilka sentymentów
od tyłu czarnego citroena. Prawa fizyki pchnęły mnie lekko do przodu, a kiedy
wróciłem na swoje miejsce, spostrzegłem, że ktoś pojawił się na poboczu i
najwyraźniej czekał na ten samochód. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Justin? Bieber! Co jest, kurde?
– z telefonu dobiegał sfrustrowany głos Daniela, który musiał usłyszeć pisk
opon mojego samochodu. Chciałem mu odpowiedzieć, naprawdę chciałem, ale mnie
zatkało. Siedziałem wbity w fotel dopóki się nie upewniłem, co się dzieje. Na poboczu
stał Pete. Po przyjrzeniu się, byłem pewien. Pozostawiając pozory, wyminąłem
zatrzymany samochód i zjechałem w najbliższą, boczną drogę. Miałem nadzieję, że
pozostałem nierozpoznany i niezauważony. Znowu dobiegł do mnie głos Daniela. Tym
razem odpowiedziałem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To Marshaw. – mówiłem cicho. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co?! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Oni… - zaciąłem się. Widziałem jak
wynoszą z samochodu ogromne, czarne worki, które wyglądały dokładnie tak, jak
te z filmów kryminalnych, w których co rusz rozwiązywali zagadki seryjnych
zabójstw. A te foliowe pokrycia, wcale nie wyglądały na puste lub wypełnione
śmieciami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
_______________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
CZEŚĆ WSZYSTKIM! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Powiem wam,że jestem nawet zadowolona z tego rozdziału bo powstał w ciągu zaledwie jednego wieczora, a nawet się udał. Jestem wdzięcz,a Stephenowi King za inspiracje, którą mi dał do napisania tego oto rozdziału :) Oby tak dalej! Dawno nie napisałam rozdziału w jeden dzień. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Dziękuję każdemu, kto potwierdził nick jednak zrobiło to zaledwie kilka osób. No cóż, nieważne. Jeżeli aż taki problem jest z komentowaniem, to już niech będzie, jak jest :) A jeżeli wysyłam na darmo, no to... cóż.. bywa. Pogodziłam się z tym, że dawni czytelnicy odeszli w dal ^^ Ale tu nie miejsce na takie rozterki. Jak wam się podoba? :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo,~ms.M</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-80602437152850738052012-05-02T13:01:00.000-07:002012-07-20T11:30:36.031-07:0019.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Do mojego pokoju wtargnął potężny mężczyzna.
Byłam całkowicie zaskoczona jego widokiem gdyż nie dostałam wcześniej żadnego
ostrzeżenia o tym, że mogę lub będę mieć gościa. Byłam w zasadzie traktowana,
jakby mnie nie było, co tylko zwiększało moje zastanowienie nad tym, co ja tu
robię. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Dryblas zbliżył się do mnie i na jego twarzy
zagościł łobuzerski uśmieszek. Przykucnął obok łóżka po czym jego ogromna łapa
zagościła na moim policzku, żeby po chwili zsunąć się wzdłuż mojego ciała. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Zesztywniałam. Kompletnie nie wiedziałam co
jest grane i co ja mam zrobić w takiej sytuacji. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Bacznie obserwowałam ruchy mężczyzny, a
kiedy stało się do przesady bezczelne i zaborcze odsunęłam się gwałtownie nic
nie mówiąc, a rzucając mu gniewne spojrzenie. Jednak facet się tym nie przejął.
Zarechotał szyderczo i podszedł do drzwi przekręcając kluczyk w zamku. Wrócił i
usiadł na łóżku. Nie minęła chwila jak dosłownie rzucił się w moim kierunku
przywierając mnie do łóżka. Mocno ściskał moje ramiona gapiąc się prosto na
mnie z góry z debilnych uśmiechem na twarzy. Jakby to, że mnie do czegoś zmusza
sprawiało mu przyjemność. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Wrzeszczałam jak nienormalna, ale nie byłoby
to takie złe, jakby te krzyki mogły i w czymś pomóc. Krzyczałam jakby bez
powodu. Tak, jakby mój głos stał się nagle bezdźwięczny, lub pokój zamienił się
w dźwiękoszczelną norę bez drzwi i okien. Mimo to nie przestawałam. Gdzieś w
głębi mnie tkwiła nadzieja, że ktoś mi zaraz pomoże i zabierze stąd tego
obrzydliwego dryblasa, który posuwał się coraz dalej. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>- Możesz krzyczeć, ale to tylko wzbudza
podniecenie.. – jego chrypliwy głos odbił się od moich uszu zostawiając w nich
potworne echo tych słów. Byłam bez szans. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Mój oddech momentalnie się przyspieszył
kiedy zrozumiałam, że naprawdę nikt mnie stąd nie zabierze, nie pomoże. Oczy
zalały się strachem, a całe ciało drżało pod wpływem dotyku paskudnych rak
mężczyzny. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>W pewnym momencie nie mogłam się nawet
ruszyć. Jego ciało całkowicie pokryło moje przyciskając mnie mocno do pościeli.
Bez problemu zdarł ze mnie ubrania i bez krzty skrępowania zrobił to samo ze
swoimi spodniami. Kiedy już jego dłonie i usta, które zdawały się coraz
bardziej obrzydliwe, zwiedziły każdy zakątek mojego ciała, przystąpił do
następnego kroku.. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Moje krzyki nie ustępowały. Tym razem
przeszły w przeraźliwe jęki wypełnione paniką, która jeszcze nigdy nie była we
mnie zasiana tak głęboko. Miałam wrażenie, że już nigdy nie pozbędę się tego
uczucia, i że zawsze będę widziała tego faceta klęczącego przede mną i
robiącego ze mną wszystkiego, czego tylko zapragnął. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>To nie był jednak jeden raz. Zanim mężczyzna
opuścił pokój powtarzał obrzydliwe czynności, a kiedy wrzeszczałam w niebogłosy
powtarzał tylko: „Marnujesz tylko energię, którą mogłabyś wykorzystać na coś
znacznie przyjemniejszego…”. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Kiedy mężczyzna wyszedł z pokoju zbierając
swoje spodnie z podłogi, skuliłam się na środku łóżka owinięta szczelnie w
kołdrę. Rozpłakałam się nawet nie widząc kiedy łzy wypełniły moje oczy.
Żałowałam, że kiedykolwiek zaufałam komuś, kto na to pozwolił. Chciałam
wypłakać wszystko, co się przed chwilą wydarzyło, jakbym mogła kiedykolwiek o
tym zapomnieć. Nawet nie mogłam tego opanować, po prostu to się działo. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Jednak to nie był jeszcze koniec. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Usłyszałam trzask drzwi. Nie odwracałam się,
mimo że miałam ochotę rzucić się na Pete’a , wrzeszczeć i bić go bezskutecznie.
Tak, miałam przekonanie, że to on. Okazało się, że tym razem się pomyliłam.
Nawet nie był podobny. To był kolejny mężczyzna, który potraktował mnie w ten
sam sposób. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Potem pojawił się kolejny i następny.. <o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nie ruszałam się z łóżka przed
dobre kilka dni. Leżałam skulone, zakryta kołdra i nieustannie płakałam.
Musiałam wyglądać jak potwór z zapuchniętymi oczami, buzią pokrytą w całości
czerwienią i strużkami łez nadal spływającymi po policzkach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Przez cały czas byłam odwrócona
tyłem do drzwi. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem, czy ktoś tam wchodził. Nie
skupiałam na tym uwagi. Najwidoczniej nie obchodziłam tam nikogo na tyle, by
zainteresować się, czy ja w ogóle nadal żyję. Słyszałam tylko jak mój telefon
od czasu do czasu wibruje, a ten cholernie denerwujący dźwięk rozlega się po
pokoju. Nawet gdybym chciała to odebrać to po prostu nie miałam siły, albo może
nie chciałam? Nie chciałam się ruszać. Stworzyło się we mnie coś, co wmawiało
mi, że jeśli się tylko ruszę to stanie się znowu. Znowu ktoś mnie złapie i
przyciśnie do łóżka, albo czegokolwiek i moje krzyki nie będą nic warte. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zacisnęłam kawałek kołdry w dłoni
najmocniej jak potrafiłam, czując że zbliża się kolejna fala łez. Takie fale
nazywamy tsunami. Nie mogłam pozbyć się ani na chwilę tego strachu, tego bólu,
niczego co było związane z tymi wydarzeniami. Miałam to wszystko przed oczami!
Nie chciało zniknąć, choćbym nie wiem jak bardzo się starała. Starałam się
myśleć o przyjaciółce, o tacie.. nic. A ból narastał i narastał. Czułam jakby
każdy skrawek mojego ciała był pochłonięty bólem. Nie było ani najmniejszego
kawałeczka, gdzie nie byłoby bólu. To zadziałało jak jakaś czarna magia
uniemożliwiająca normalne funkcjonowanie. Tkwiło we mnie przekonanie, że nie
dam rady, że nie wstanę. Osłabione ciało jedynie leżało skulone i odrętwiałe w
jednym miejscu nie dając oznak życia. Pewnie gdyby nie to, że nerwowo
rozglądałam się po pokoju, ktoś uznałby, że jestem martwa. Tak, ktoś. Nie znam
tego faceta, który mnie tu przywiózł, nie znam i nie chcę znać. Jest obcy,
między nami nigdy nic nie było i nigdy nie będzie. Należy do osób, których nie
znam i nie chcę poznać. Nie lubię, choć nie znam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
W pewnej chwili do mojej głowy
dotarła pewna myśl. Stwierdzenie, że nie mogę tak leżeć bo to też nic nie da.
Jedynie pewną śmierć, ale na pewno tego nie chciałam. Było na to za wcześnie.
Nawet jeśli gdzieś tam głęboko mogłabym tego właśnie chcieć to narobiłabym
dużego bałaganu w domu. Gdyby się dowiedzieli… chociaż może gdyby wiedzieli
dlaczego.. ale przecież by nie wiedzieli! Nikt by im nie powiedział. No już na
pewno ten ktoś. On jest przecież idealny, a nikogo więcej tu nie ma. Do tego
mogłam mieć jakieś paskudne odleżyny od tego zalegania w jednym miejscu i
pozycji. Tylko jak miałam się ruszyć? Cała zdrętwiałam. Do tego zauważyłam, że
mój umysł nie współgra z ciałem. Jakby się ode mnie odkleił i robił co tylko
sobie zechce. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>Justin<o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zacząłem regularnie spędzać czas
z Melanie. Wierzcie, albo nie, ale naprawdę trudno było mi ją zostawić samą w
takim stanie. Smutek nie ustępował na jej twarzy miejsca uśmiechowi ani na
króciuteńką chwilkę. Zdziwiło mnie to, że nikt się nią nie interesuje. Zawsze
wydawała się sympatyczną osobą, a skoro wiedziała dosłownie wszystko, co w
trawie piszczało, wnioskowałem, że zna tu prawie wszystkich. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dzwoniłaś do niej? – zapytałem
chowając ręce do kieszeni spodni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Bo to raz? Dzwonię prawie cały
czas, ale nie odbiera. Może coś się stało? Wiedziałam, że on coś kombinuje! –
pisnęła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Na pewno nie. – uspokajałem ją
– Destiny nie wyglądała na kogoś, kto dałby się łatwo mamić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wyglądała?! – w jej głosie
pojawiła się nutka paniki – Powiedziałeś, że na pewno wszystko jest w porządku!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobrze, dobrze. Wiem, wszystko
jest przecież w porządku. Mój błąd. – tłumaczyłem się. Miałem nadzieję, że w
moim głosie jest chociaż połowa tej pewności, która powinna tam być – Nie
sądzisz, że powinniśmy porozmawiać z jej tatą? Może on z nią rozmawiał?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Fakt! – krzyknęła wchodząc mi w
słowo – Masz rację! Idziemy! – pociągnęła mnie za ramię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Teraz? – nie ukrywałem z
dziwienia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A kiedy?! Im szybciej tym
lepiej! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
W drzwiach ukazał nam się
mężczyzna, który wydawał się dwa razy starszy niż go widziałem ostatni raz.
Miał napuchnięte oczy, na pewno płakał. Był zaspany i zmieszany. Wyglądał jakby
nie wiedział co ma robić lub w co włożyć ręce, żeby wyszło dobrze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Panie Foutley! – Melanie
rzuciła się w jego stronę – co się, u diabła, stało? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Właśnie o to chodzi, że nic. –
nagle zza pleców ojca Destiny wyskoczył Daniel, jej brat, który wyglądał dużo
lepiej. Widocznie to on był tym, który zachowuje zimną krew. – Wejdźcie. –
nakazał odprowadzając tatę do salonu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Oboje weszliśmy lekko zszokowani
okolicznościami i stanęliśmy jak wryci na środku salonu. Wyglądał jakby ktoś
urządził w nim sobie mało komfortową sypialnię. Podejrzewałem, że tym kimś był
pan Foutley. Naprawdę, nigdy nie sądziłem, że zobaczę jego w takim stanie.
Zawsze był twardy, znaczy, na tyle go znałem. Okazało się, że każdy ma swój
słaby punkt, taki punktem u niego, jest Destiny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Usiądźcie. – Daniel uprzątną
fotele i przerzucił wszystko w kąt, obok niewielkiego kominka. – Melanie,
kontaktowałaś się z nią może? – usiadł i popatrzył na dziewczynę kiedy ta
smętnie pokręciła głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Próbowałam, ale nie.. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie odbiera! – ojciec Destiny
instynktownie zareagował – Mówiłem ci, Danielu? Coś musiało się stać1 moja
córka się tak nie zachowuje! Mówiłem ci to już kiedy nie odbierała ode mnie! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wiem tato, wiem. – chłopak
mruknął chowając twarz w dłoniach. – Szukałem jej. – przyznał się przeczesując ciemne
włosy dłonią. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic nie znalazłeś? –
zaciekawiła się Melanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic. Jeździłem wokół miasta,
przez kilka dni. Żadnej znajomej twarzy. Musimy się z nią skontaktować, nie ma
innego wyjścia. Trzeba próbować. A.. co gdyby zadzwonić do Pete’a? przecież to
z nim pojechała, prawda? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- NIE!!! – wykrzyknąłem chórem
razem z Melanie i panem Foutley. – Nigdy więcej nie wypowiadaj imienia tego
młodego mężczyzny, o ile mogę go tak nazwać,w tym domu! – dopowiedział ojciec
nastolatka. – zmarnował mi córkę! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jak to zmarnował? –
zaciekawiłem się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Normalnie! – warknął – po prostu
zmarnował. – dodał znacznie spokojniej po czym na jego policzki wyślizgnęły się
strużki łez. Widok nie do zapomnienia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Daniel szybko zareagował, jakby
wiedział dokładnie co się dzieje, mimo że widział jedynie plecy ojca. Wtedy jakby
zamienili się rolami. Można było pomyśleć, że Destiny jest najważniejszą osobą
w tym domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zauważyłem, że Melanie wierci się
niespokojnie. Kiedy na nią spojrzałem trzymała już w dłoni telefon, szybko coś
wcisnęła i przytknęła komórkę do ucha. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<i>„ Destiny, do cholery jasnej, odbierz ten telefon bo policzymy się
prędzej, czy później i zapłacisz za to, ze robisz nam tu taki bałagan.” <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Jej głos rozległ się po pokoju
zwracając uwagę wszystkich tam obecnych, jednak wszyscy wiedzieliśmy, że nadal
nikt nie odebrał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Masz. – Daniel rzucił Melanie
swój telefon – Próbuj na zmianę. – dodał szybko przewiercając ją ciemnymi
oczami. – Ty na pewno nic nie wiesz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Daniel!!!- pisnęła – myślisz,
że jestem jakaś bezduszna, czy co?! Nawet gdybym miała nic nikomu nie mówić, to
widząc co tu się dzieje, powiedziałabym mimo wszystko!!! – krzyknęła wyraźnie
oburzona zachowaniem chłopaka, który już nic więcej nie powiedział. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Siedzieliśmy tak w ciszy przez
długi czas, dopóki nie rozległ się dźwięk dzwonka jednej z komórek, które
trzymała Melanie w dłoniach, i z których nieustannie próbowała dzwonić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- O cholera… - spojrzała na wyświetlacz
i zamarła, a w jej głosie zabrzmiała nutka ekscytacji. Odrzuciła swój telefon i
uśmiechnęła się z nadzieją – To Destiny! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Daj to. – Daniel szybko znalazł
się obok niej i odebrał swoją własność spoglądając na wyświetlacz. Rysy jego,
jak dotąd, zmarnowanej i zimnej twarzy momentalnie złagodniały, a nawet
zagościł tam niepewny uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny? – powolnym ruchem przyłożył
słuchawkę do ucha.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Da..niel.. – ledwie słyszał
siostrę, ale i tak wiedział, że to nie jest ten sam głos, który jeszcze kilka
dni temu słyszał na co dzień. – pomóż…mi.. – dukała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Oczywiście. – kiedy tylko
zrozumiał, co powiedziała, szybko zareagował. – powiedz mi tylko, gdzie jesteś.
– mówił łagodnym głosem podczas gdy wszyscy gapili się na jego twarz jakby chcąc
wyczytać stamtąd słowa dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem! – uniosła głos
jednocześnie bardziej ukazując jego chrypliwość i swoją niemoc. Zaszlochała. –
zabierz mnie stąd! Proszę cię.. – ostatnie słowa wypowiedziała prawie bezgłośnie
i zalała się płaczem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, kochanie, nie płacz. Zabiorę
cię, obiecuję. – oczy zaszły mu szkłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
I rozmowa się urwała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Słychać było jedynie trzask i
paniczne krzyki Destiny, które równie szybko umilkły. Moment, w którym Daniel
usłyszał jej krzyk, był jednak jednym z najstraszniejszych jakie przeżył, gdyż
jeszcze nigdy nie słyszał takiego strachu w jej głosie, wymieszanego ze
stresem, bólem, zmęczeniem, bezradnością…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zaczął bezsensownie wydzierać się
do słuchawki. Wykrzykiwał imię siostry, jakby mógł ją wywołać, mimo iż połączenie
było ostatecznie zakończone.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zabije. – warknął z
nadzwyczajnym spokojem w głosie odkładając delikatnie telefon na stół. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Daniel? – Melanie patrzył na
niego z dziwnym wyrazem twarzy – co ci powiedziała? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mówiłaś, że pojechała z Marshaw’em,
tak? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No, tak. Ale to nie jest
odpowiedź na moje pytanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co mnie to obchodzi?! Mówiła jakby
zaraz miała umrzeć! Jakby nie miała już na nic siły, a potem coś.. ktoś ją
zabrał. Krzyczała! Płakała! – dostrzegłem z jego oczach ogromny ból i strach. –
on ją rani. – dodał spokojniej – jestem jej starszym bratem, nie powinienem na
to pozwalać! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przecież to nie jest twoja
wina. – wtrąciłem nagle. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ale nie mogę z tym nic zrobić. –
usiadł chowając twarz w dłoniach – gdybyś ty ją słyszał.. – rozpłakał się –
nigdy się tak nie bała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Spuściłem głowę. Nie byłem sobie
w stanie chociażby wyobrazić tego, jak on się mógł czuć. Gorzej, ja nie
wiedziałem, że brat może aż tak przezywać ból siostry. Owszem, rodzina,
rodziną, ale on ją kochał najmocniej jak się tylko dało. Jakby byli parą, a nie
rodzeństwem. Wyglądał na załamanego, a jednak wiedziałem, że był w stanie
zrobić wszystko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Chciałem im pomóc, naprawdę
chciałem. Nawet zapomniałem o swoich potrzebach. Chciałem, żeby ona wróciła,
żeby wszystko wróciło do normy. Obawiałem się, że po tym telefonie będzie tylko
gorzej. Nie wiedziałem jak im pomóc! Byłem, kim byłem, ale to nic nie
oznaczało. Nie miałem pojęcia co zrobić, do kogo dzwonić. Odruchowo wyciągnąłem
telefon z kieszeni i przeszukałem listę kontaktów w poszukiwaniu jakiekolwiek
pomocy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ja… - zająknąłem się odwracając
wzrok od telefonu i skupiając uwagę wszystkich obecnych. – wezmę samochód i będę
jeździł po okolicach, no i nie tylko.. – dodałem niepewnie – może na cokolwiek
natrafię. Pamiętasz jak wyglądał ten samochód? – zwróciłem się do Melanie –
ten, którym odjechał Pete. Tylko podaj coś więcej niż kolor. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie jestem kretynką, Bieber. To
był czarny Citroën C4.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wybałuszyłem oczy w jej kierunku
nie ukrywając zdziwienia. Nigdy więcej pozornego oceniania kobiet. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No co? – zrobiła dziwną minę w
moim kierunku – Nie powiedziałam ci, że lubię samochody? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mniejsza o to. Jedź i jej
szukaj. – nakazała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Daniel patrzył na mnie cały czas
oczami tak zmartwionymi, ze wyglądał niczym małe, bezbronny kotek, który
próbuje wyłudzić kolejną mini porcję jedzenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jechać z tobą? – jego głos
uderzył mnie falą smutku, której wcześniej nie czułem. Pokręciłem głową i
skierowałem się do drzwi by jak najszybciej opuścić pomieszczenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Moje własne myśli były przeciwko
mnie. Nie mogłem sobie wyobrazić tego smutku w głosie Destiny, o którym mówił
Daniel, ale nie mogłem przestać o tym myśleć. A jeżeli jej się naprawdę dzieje
coś złego? Jeżeli on wcale nie przesadza? Jak ja w ogóle mogłem pomyśleć, że on
może przesadzić? Zna swoją siostrę lepiej niż facet, którego w zasadzie
nienawidziła i omijała szerokim łukiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Chciałem ją znaleźć, chciałem jej
ulżyć i zaspokoić potrzebę poczucia bezpieczeństwa, które na pewno potrzebowała.
Chciałem pomóc tym samym im wszystkim. Dlatego właśnie bez zastanowienia od
razu skierowałem się na obrzeża miasta. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
_______________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Ale dialogów się porobiło o,o miało być więcej rozwianych podejrzeń i wątpliwości, ale jednak rozłożę to na dwa posty, gdyż nie jestem pewna, jak to się dalej potoczy, mam dwie opcje : )</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Szczerze to nie jestem zadowolona z tego rozdziału, chyba jeden z najgorszych jeżeli chodzi o spójność tego wszystkiego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Mała prośba do Was. Pojawiła się lista Powiadamianych, którą możecie zobaczyć po kliknięciu na górze :) Prosiłabym was, abyście potwierdzili, że dobrze zapisałam nazwę konta oraz to, że mam dalej informować, gdyż mam wrażenie, że większość nie czyta tego, a sami wiecie ile czasu potrafi zając wysyłanie powiadomień przez twitter. Nie mam nic o tego, ale jak mam wysyłać niepotrzebnie, to po co? Tylko komuś zaśmiecam profil i sobie czas marnuję bo ktoś, kto czyta może dostać wiadomość szybciej :) Także grzecznie proszę :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
A wam jak się podoba post? :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~ms.M</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-52146817056540577822012-04-23T12:13:00.000-07:002012-07-20T11:30:25.650-07:0018.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Dziewczyna nie wyszła z pokoju od
poprzedniego dnia. Zbliżało się południe, a z jej pokoju nie wydobywał się najmniejszy
dźwięk. Pete został w przekonaniu, że po prostu zasnęła, a to było dla niego
najdogodniejszym rozwiązaniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Bezszelestnie zszedł na dół i
otworzył drzwi frontowe, za którymi stał już potężny mężczyzna wyraźnie
zniecierpliwiony tym, że musiał tam czekać i nie wolno mu było nawet zapukać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Długo miałeś zamiar zwlekać?
Przypominam, że nad ranem wcale nie jest najcieplej. – warknął przepychając
młodego mężczyznę i wchodząc do środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ty narzekasz na temperaturę? Daj
spokój, nie zachowuj się jak rozkapryszone dziewczę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobra, dobra. Po co mnie tu
ściągnąłeś? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Coś ty taki w gorącej wodzie
kąpany? Siadaj. – podszedł do niezbyt często używanego blatu w kuchni i oparł
się o niego krzyżując nogi. – Mam, być może, dobre wieści. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To masz, czy być może? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No, postaram się, aby je mieć.
Pamiętasz, że nie było mnie tu przez jakiś czas? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Trudno, żebym nie pamiętam.
Pożyczyłeś ode mnie stówę i nadal mi jej nie oddałeś. Myślałem już, że będę
musiał kogoś posłać w ślad za tobą. Tylko co to ma do rzeczy? Miałeś załatwić
kogoś, kto nam ułatwi… masz? – błysk nadziei pojawił się w oczach mięśniaka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To właśnie próbuję ci
powiedzieć, ale ty jak zawsze zbyt szybko się unosisz. – przewrócił oczami tym
samym nie wydając się już tak bardzo atrakcyjnym. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Kto i gdzie?! – podniósł głos. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Cicho! – uciszył go
podenerwowanym głosem – myślisz, że gdzie jest? Jasne, że na górze debilu! Jak
ją obudzisz i, nie daj Boże, usłyszy coś to w życiu mi się nie uda jej do
tego.. do czegokolwiek nakłonić! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Coś ty taki pobożny?
Wystarczyło po prostu jedno słowo, albo uprzedzenie, że jest na górze. Co
zamierzasz zrobić i co ja mam robić? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ty? Jak na razie to nic. Jednak
nie sądzę, żebym dał sobie ze wszystkim radę sam. Nadal jest możliwość, że nie
będzie chciała mi ulec – przeczesał włosy palcami – wtedy pomożesz mi ty. –
spojrzał na kolegę – ale jak na razie, nic nie podejrzewa i jest spokojna. Nic
nie kombinuje, ani nie wypytuje zbyt dociekliwie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ściągnąłeś mnie tu o 6 rano
tylko po to, żeby mi to powiedzieć?! Stary! Nie wiesz co to telefon?! – warknął
rzucając Pete’owi rozzłoszczone spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Daj spokój, James. Byłeś
pobliżu i tego nie ukrywaj. Poza tym myślałem, że sprawa jest dla ciebie na
tyle ważna, że warto byłoby o tym porozmawiać w ten, a nie inny sposób. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ważna, ważna. Trzeba coś z nimi
zrobić, a bez kasy nic nie zdziałamy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zawsze możemy ich wy… -
przerwał gdy usłyszał, że ktoś cicho, lecz nie bezgłośnie schodzi po schodach.
– wypad. – powiedział cicho, a jednocześnie stanowczo wskazując brodą drzwi prowadzące
na szeroki taras. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Tak naprawdę to wcale nie miałam
zamiaru wychodzić z tego pokoju, ale Pete nie przychodził, a ja miałam
nienaturalną potrzebę napicia się czegoś. Poza tym z moją nadmierną
ruchliwością chyba bym długo nie wytrzymała w tym pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Kierowałam się marmurowymi,
krętymi schodami w dół trzymając się złotej poręczy i nasłuchiwałam. Wciąż
niedowierzałam, że Pete jest tu sam. Ten budynek był zbyt wielki. Zdecydowanie
bardziej nadawałby się na hotel niż na dom dla jednej osoby. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Poszłam za szumami, które
dobiegały z kuchni, szumy, a raczej cicha rozmowa ustały kiedy tylko stanęłam w
progu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Pete? – zapytałam niepewnie
szukając go wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tu jestem. – stał zaraz przy
ścianie, także miałam prawo go nie zauważyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Rozmawiasz sam ze sobą? –
wprost nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zadać tego pytania. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co? – uniósł jedną brew w
geście zdziwienia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Słyszałam jak z kimś
rozmawiałeś.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A, no tak. Czasem gadam sam do
siebie. Wiesz, jak się mieszka samemu przez jakiś czas to idzie ze świrować. –
nerwowo przeczesał włosy dłonią. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Hm. Mogłabym się czegoś napić?
– oparłam się o ścianę patrząc na chłopaka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tak, jasne. – po czym wskazał
brodą miejsce, gdzie znajdowały się szklanki. Sok znalazłam w lodówce, a ze
znalezieniem ogromnej chłodziarki nie miałam problemu. Rzucała się w oczy na
samym wejściu do kuchni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Stałam odwrócona do Pete’a jednak
czułam jego wzrok na sobie. Spojrzałam na niego przez ramię i szybko przyznałam
sobie rację. Gapił się na mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Coś nie tak? – zapytałam nie
odrywając wzroku od soku lejącego się do szklanki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wyrosłaś. – zaśmiał się uroczo.
– a raczej wydoroślałaś. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Yyy… przecież nie widzieliśmy
się raptem.. miesiąc? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Widać tyle czasu ci wystarczyło
by móc oczarować mnie jeszcze bardziej. – uśmiechał się. Odwróciłam się
opierając o blat i szybko poczułam gorąco napływające mi do twarzy. Czyżby on
nadal coś.. ? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Obserwowałam Pete’a lekko
zażenowana gdyż byłam pewna, że można mnie spokojnie porównać do buraka.
Chłopak odbił się od blatu rozplatając skrzyżowane nogi i zbliżył się do mnie.
Stanął tuż przede mną i oparł dłonie na moich biodrach. Uniosłam głowę by
spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęłam się lekko w jego kierunku kiedy ten
przyciągnął mnie mocniej do siebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mała.. – pogłaskał palcem mój
policzek – ufasz mi jeszcze? – zapytał tak słodkim głosem, że miałam ochotę
wykrzyczeć „Tak, Pete! Ufam, kocham i czekałam!”, a potem rzucić mu się na
szyję. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem.. – jednak się
zawahałam – Chyba.. – uniósł moją twarz ku swojej pochylając się lekko i zatrzymując
jakby nie był pewien tego robi. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej z
zamiarem odepchnięcia go. No bo co on sobie w ogóle myślał?! Ale nie zrobiłam
tego. Moje dłonie spokojnie spoczywały na jego torsie, co musiało dać mu znak,
że może posunąć się dalej, mimo że wcale nie byłam tego pewna. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Jedną ręką potrafił objąć na tyle
mocno bym się nie ruszyła, a jedynie grzecznie pochylała ku niemu. Dobra, może
wcale aż tak bardzo nie chciałam mu się wyrywać. Cały czas przytrzymywał moją
twarz jakby obawiał się, że go odtrącę podczas gdy druga dłoń niby delikatnie
zadzierała do góry koszulkę i wsuwała się pod nią. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie opierałam się.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie mogłam.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie chciałam.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie potrafiłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Przywarłam mocno do ciała Pete’a
tonąc w jego objęciach, a jednocześnie je odwzajemniając. Może to nie był
najlepszy pomysł. Może jeszcze nie w tym momencie. Niestety, nie mogłam tak
szybko zapomnieć o tym co nas, jeszcze przecież niedawno łączyło. Na dodatek
wynikało z tego, że nadal łączy. Będąc mną trudno jest w ogóle zapomnieć o nim.
No bo.. przecież byliśmy ze sobą już na tyle długo by uznać to za coś
poważniejszego. W każdym razie, w tym sensie, że nie zalecał się do innych i
potrafił się przed tym pohamować. Chyba między innymi o to chodziło w związku,
prawda? Więc jak mogłam o nim kompletnie zapomnieć i odsunąć się od niego kiedy
tak trudno o to? To całkowicie niemożliwe! Poza tym, to tylko pocałunek. Co
złego może się stać? Jeżeli zmienię zdanie to nawet nikt się o tym nie dowie. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
<i>JUSTIN<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nawet jeśli ta mała suka
przydałaby mi się do czegoś to nie była warta mojego cennego czasu, który jakby
nie było marnuje tylko w tym zasyfionym miejscu. Mógłbym być teraz po drugiej
stronie kontynentu i rozkoszować się luksusami, jakie zgotował dla mnie los. To, że szedłem w tym
momencie w kapturze i z rękoma w kieszeniach jak porąbany i chory umysłowo
człowiek, wcale mi nie pomagało jednak nie ukrywam, że lepiej mogłem się
zastanowić nad czymś kiedy miałem wrażenie, że jestem zamknięty na świat, a
świat jest zamknięty na mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Ale po co słuchać starszych?
Przecież ja wiem zawsze najlepiej! Co mi odwaliło, żeby przyjeżdżać tutaj
zamiast zostawić zadanie ludziom, którzy powinni się tym zajmować? Z resztą,
nieważne. Teraz już za późno, żeby się wycofać, czy nawet oddać robotę w
odpowiednie ręce. Dopnę swego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Jedynym i najtrudniejszym
zadaniem było odnalezienie miejsca pobytu Destiny. No i oczywiście do niej
dotrzeć. Szczególnie po tym, jak mnie znienawidziła. Dobra, od samego początku
nie żywiła do mnie jakichkolwiek milszych uczuć. Ale to musiało zmienić.
Nieważne jak, po prostu musiało. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zdecydowanie potrzebowałem
pomocy. Przecież skoro dziewczyna mnie szczerze nienawidzi, w zasadzie to nie
tak bez powodu, to nie będzie chciała ze mną nawet rozmawiać. Jeśli uda mi się
już ją znaleźć. Potrzebny mi był ktoś, kto mógłby mi w tym pomóc. Właśnie
zaprzepaściłem relacje z kimś takim. Cholera! Może Carmen też nie jest jej
najmilszą osobą, ale jednak.. siostrą. Chybaby jej nie odrzuciła z taką
łatwością, z jaką przychodzi jej odrzucanie mnie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Po dłuższej chwili zastanawiania
się nad kolejną, pomocną osobą dotarłem do Melanie. Ona mnie nie nienawidzi.
Bynajmniej tak mi się wydaje. W każdym razie nie sądziłem, żeby mogła napluć mi
w twarz i odejść, albo coś temu podobnego. Tylko gdzie ją mogłem znaleźć? Zawsze
kręciła się przy Destiny, a w ostatnim czasie nie widziałem, ani jednej, ani
drugiej. Jak na złość! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wyszedłem z budynku szkoły
pozostawiając za sobą trzask szklanych drzwi frontowych i od razu skręciłem.
Idąc po trawniku rozglądałem się, czy nie idzie żadna z poszukiwanych przeze
mnie osób, a tym bardziej jakiś czatujący nauczyciel, który tylko czeka żeby
złapać uciekiniera. Nic. Cisza. W sumie nic dziwnego, przecież właśnie zaczęła
się kolejna lekcja. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Rozum kazał mi iść w miejsce,
które pokazała mi Melanie. Stare, zardzewiałe schody ewakuacyjne z tyłu szkoły.
Siedziały tam prawie na każdej przerwie, nawet kiedy było zimno, ale wtedy to
rzadziej. Melanie jest straszna gadułą, więc nie chcąc jej urazić musiałem
słuchać opowieści o tym, jak to spędzały tu nieprzyjemne klasówki, przed
którymi nie zdołały chociażby otworzyć ksiązki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
I tym razem schody nie były
puste. Ktoś siedział na samej górze, ale sam. Jedna, jedyna osoba, która tylko
mnie zmyliła. Wiedząc, że nierozłączne dziewczyny zawsze tam spędzały czas,
miałem uczucie, że znowu źle trafiłem. Mimo wszystko wszedłem po cichu na samą
górę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Słaba intuicja. To faktycznie
była jedna osoba, nie zainteresowane otaczającym światem, ale to nie była żadna
nieznajoma, czy mało obchodząca mnie osoba. To była Melanie. Na jej widok
poczułem ukłucie w sercu. Wyglądała na zranioną. Na szczęście nie płakała, ale
dziwne przeczucia pokierowały moje podejrzenia ku temu, iż spędziła w tym
miejscu całe przedpołudnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co tu robisz? – burknęła na
mnie lodowatym tonem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic. Po prostu przyszedłem. –
odparłem obojętnie. Trochę nawet skłamałem bo przecież chciałem ją znaleźć. – A
ty? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przecież prawie zawsze tu
siedzę, dobrze o tym wiesz. Nie udawaj idioty. – w tym momencie szybkim ruchem
zebrała torbę i wstała mijając mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Hej. – chwyciłem jej
nadgarstek. – Zrobiłem ci coś? – zapytałem bez namysłu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. – odparła lekko
zażenowana. – Masz rację. Przepraszam. Trochę mnie poniosło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Coś się stało? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A co cię to obchodzi? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No wyobraź sobie, że jednak
trochę mnie obchodzi. Pokłóciłaś się z Destiny? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie! Pokłóciłyśmy się tylko raz
w życiu i cholernie tego będę żałowała do końca życia! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc o co chodzi? Czemu jej tu
z tobą nie ma? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- W jakim ty świecie żyjesz? Cała
szkoła wie już o tym, że Destiny nie ma w mieście i niewiadomo kiedy wróci.
Może nawet wcale nie wróci. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co?! Kiedy wyjechała? No i po
co? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem! – dziewczyna
energicznie pokręciła głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie powiedziała ci nic? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tak. Nie. – wypowiadała szybko.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Melanie, do cholery, o co ci
chodzi? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jest z Pete’m. – wypaliła po
chwili zatykając sobie usta dłonią. – Nie słyszałeś tego! – wyglądała jakby
ostro karciła siebie w myślach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mel, przecież mnie znasz.
Wygadałem kiedyś cokolwiek co mi powiedziałaś? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. – odparła smutno. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc czemu mi nie chcesz
powiedzieć czegoś więcej? I dlaczego zachowujesz się tak, jakbyś nie mogła mi o
tym powiedzieć? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny prosiła, żebym nikomu
nie mówiła póki sama nie dowie się o co w tym wszystkim chodzi. Pewnie nawet
nikt nie próbowałby zrozumieć co się stało. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A co się stało? – dopytywałem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Sama nie wiem. Tak naprawdę
żadna z nas nic nie rozumie, a tata Destiny to już chyba porusza siły armii
krajowej, żeby ją znaleźli. – westchnęła znowu siadając. – on się martwi o nią.
Mówił coś o tym, że jeżeli ten drugi facet jej matki coś kombinuje, to jest w
stanie nawet zabić gnoja. Nie potrafię mu wytłumaczyć, ze to nie może mieć z
nim nic wspólnego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Rozmawiałaś z nim? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ktoś musiał mu powiedzieć o
tym, że Pete wpadł do mieszkania, zabrał rzeczy Destiny, a potem ją samą i po
prostu wyjechał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Byłaś tam? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przestaniesz zadawać te
wszystkie pytania? Powiedziałam ci już wszystko co wiem. Tak, byłam tam. Byłam
w mieszkaniu Destiny, kiedy on przyjechał. Nie chciałam jej pozwolić, żeby
wchodziła do sypialni kiedy ten pakował jej rzeczy, ale się uparła, poza tym to
by chyba nic nie dało bo i tak wytargał ją siłą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Myślę, że jej tata ją tu
ściągnie, skoro mówisz, że z taką determinacją się stara. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tak, ale jeśli się gdzieś
zaszyli? Może to nic wielkiego, ale jednak to trochę dziwne kiedy dzieje się
coś takiego no i.. martwię się o nią. A jak on jej coś zrobi? Nie mogę przestać
o niej myśleć! Nie odbiera telefonu. Chyba, że sama zadzwoni. Zero kontaktu.
Znaku życia. Nic. To nie jest fajne i zdecydowanie nie w stylu mojej
przyjaciółki. No i jestem pewna, że nie robi tego celowo, a skoro tam nie ma
zasięgu to musi to być jakieś zadupie. </div>
<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 12pt;">Zastanawiałem się co mam jej odpowiedzieć. Nie chciałem podsuwać myśli,
że może w pewnym stopniu Destiny chciała z nim jechać. Sam nie chciałem w to
wierzyć. Przecież ona mi była tu potrzebna! Musiała wrócić, nie było innej
drogi do wyjścia. Poza tym ona też kochała Melanie i nie mogła zostawić jej w
takim stanie, ta dziewczyna naprawdę się martwiła. </span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 12pt;">_______________________________________</span><br />
Wierzcie albo nie, ale ten rozdział powstawał tylko od wczoraj! Kiedy pisze bezpośrednio na komputerze rozdziały powstają szybciej, a że postanowiłam własnie pracować nad opowiadaniem w ten sposób, możecie się spodziewać trochę częściej rozdziałów :) Aczkolwiek niczego nie obiecuję!<br />
MA BYĆ TAJEMNICZO! :D<br />
<br />
życzcie mi powodzenia na egzaminach, które rozpoczynają się już jutro!<br />
<div style="text-align: right;">
xoxo, ~ms.M</div>
<br /></div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-22655286655388840712012-04-10T11:20:00.000-07:002012-07-20T11:30:16.691-07:0017.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Samochód zatrzymał się w środku nocy przed budynkiem, który bardziej przypominał XIX-wieczny zamek niż budynek nadający się do zamieszkania. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Znowu spałam, a przebudził mnie trzask drzwi samochodu po drugiej stronie, zaś ocucił mnie powiew chłodnego, nocnego powietrza, jakie uderzyło w moją twarz kiedy drzwi z mojej strony zostały otwarte. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobrze, że jednak się obudziłaś. – stwierdził Pete stojący nade mną – nie będę musiał cię taszczyć – zaśmiał się tym swoim ironicznym śmiechem i chwycił moje ramię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wysiadłam z samochodu i wlepiłam wzrok w budynek przywołujący mi na myśl moich dziadków. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tu mam teraz mieszkać? – parsknęłam krzyżując ręce na piersiach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przynajmniej przez jakiś czas. – odparł po czym wyciągnął walizkę z moimi rzeczami z bagażnika – nie jest tak źle, jak może się wydawać. Nie spostrzegłam kiedy chłopak podszedł i stanął tuż za mną gapiąc się na budynek. – rusz tyłeczek, skarbie. – pchnął mnie – wejście jest tam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Pete wprowadził mnie do środka. Szczerze? Spodziewałam się zapchlonej meliny, w której będzie mnóstwo rozpuszczonych, pijanych (ewentualnie naćpanych) dzieciaków, a tymczasem ogromny hol, w którym rozbrzmiewało echo naszych kroków, był pusty. Z żadnej strony nie dochodziły krzyki, piski czy rozbawione śmiechy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zaskoczona? – byłam zmuszona odwrócić się i spojrzeć na ten ironiczny uśmiech. Patrzył na mnie z dołu, więc ciemne brwi zostały ukryte pod burzą zmierzwionych blond włosów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Trochę. – przyznałam- co nie zmienia faktu, że nie jestem zadowolona ze swojego pobytu tutaj. Mieszkasz tu sam? – powróciłam do rozglądania się wokół.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Samiutki. – znowu się zaśmiał – a co myślałaś? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Po prostu.. hm… tutaj byłeś przez cały czas? Skąd ten.. dom? Nie sądzę, żebyś sam na niego zarobił. Nie w tak krótkim czasie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Powiedzmy, że to fart. Zwykły farciarz ze mnie. – wyszczerzył się wzruszając ramionami – w każdym razie, jesteśmy tu tylko me. Ty i ja. Twoja sypialnia jest na górze. Trzecie drzwi po lewej. Wpadnę do ciebie potem. – podał mi torbę i odwrócił się po czym jakby sobie o czymś przypomniał odwrócił się znowu zwracając wzrok na mnie i z szerokim uśmiechem dodał – no i jakbyś „bała się” spać sama to dam ci na miary na moją sypialnie. – puścił mi oczko i zniknął za jednymi z drzwi w korytarzu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Weszłam krętymi schodami na górę i skręciłam w lewo (o ile moja kobieca orientacja znowu nie wycięła mi mało zabawnego numeru). Korytarz wydawał się dłuższy niż mógłby się zmieścić w tym domu i drzwi również tam nie brakowało. Moja matematyka schowała się w kąt. Kilka razy upewniałam się, że trzymam klamkę odpowiednich drzwi zanim przeszłam z beżowego, słabo oświetlonego korytarza do lawendowo-białej sypialni, gdzie zapalone były tylko dwie lampki znajdujące się po obu stronach łóżka. Położyłam walizkę przy drzwiach i podeszłam do łożka zdejmując bluzę. Klapnęłam na miękkim materacu i kręciłam głową zapoznając się z nowym pokojem, który miał należeć do mnie. O ile nie pomyliłam drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ładnie. – powiedziałam niemal bezgłośnie spostrzegając kilka białych mebli, w tym ogromna szafa, kilka komód i nawet biurko z urocza lampką. Pośrodku pokoju stało łóżko pokryte pościelą w kolorze ścian, na którym właśnie siedziałam wlepiając wzrok w każdą rzecz tam obecną i zapewne wyglądając jak idiotka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Widzę, że trafiłaś bez niczyjej pomocy. – usłyszałam uroczy śmiech Pete’a – podoba ci się, mała? – zamknął za sobą drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ładnie. – powtórzyłam to, co chwilę przedtem przyznałam jedynie przed samą sobą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przywykniesz. Pierwsza noc jest zawsze najgorsza, potem to już z górki. – zabłysnął inteligencją i usiadł obok mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nadal nie byłam zadowolona z faktu, że nie stad ni zowąd wywiózł mnie z domu. Poza tym, chyba nawet pan Marshaw to zauważył. Przyznam, że nie byłam zbyt rozmowna, ani rozbawiona. Ale czy miałam powód? No, chyba nie będę cieszyć się, że ściany sa lawendowa, albo coś w tym stylu. Również myślę, że nie. I nie miałam zamiaru rzucać mu się na szyję, czy okazywać wdzięczności. Nie było powodu. Jakby mało wydarzyło się ostatnio w domu. To trochę tak, jakbym uciekała od problemów. Tylko nie z własnej woli. Melanie pewnie zapewni mi to, by nikt nie pomyślał, że uciekam. Melanie.. czemu nie wpadłam od razu żeby do niej zadzwonić? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Możesz wyjść? – patrzyłam na lustro wiszące obok szafy – chcę być sama. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jasne. – odparł cicho po czym wstał i bezgłośnie wyszedł z pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Od razu rzuciłam się do walizki. Może to głupie, ale aż nie mogłam uwierzyć w to, że potrafię zapomnieć o komórce kiedy mam ją przy sobie, więc pomyślałam, że Pete zwinął ją razem z rzeczami. Błąd. Telefonu nie znalazłam między ciuchami, mimo że przekopałam dokładnie każdy kąt walizki. Obmacałam się wokół bioder, po kieszeniach spodni, ale tam też nie było nic prócz spranego biletu autobusowego i drobnych. Rozejrzałam się po pokoju. Ostatnia nadzieja dla mnie znajdowała się na łóżko, a mianowicie, moja bluza. Jeżeli telefonu nie byłoby tam, to oznaczałoby, że został w domu, a to jest niewybaczalne i okropne. Na szczęście niemal całkiem rozładowany telefon znalazłam w kieszeni bluzy. Jak ja lubię utrudniać sobie Zycie. Siedziałam obok niej, przecież mogłam ją sprawdzić na samym początku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny! O matko, kamień z serca! Gdzie on cię zabrał?! – w słuchawce szybko zabrzmiał piskliwy i rozgniewany głos mojej przyjaciółki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem, Mel… zasnęłam po drodze, nie mam pojęcia, gdzie jestem. Wiem tyle, że poza miastem. Rozmawiałaś może z moim tatą? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tak. Zrobiłam tak, jak mówił Pete. Tylko, ze… - urwała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tylko, ze co?! – podniosłam głos. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tylko, ze twój tata był zaskoczony. On nic nie wiedział… no chyba, że tylko ja odniosłam wrażenie, że to była jakaś chora zmowa. Oczywiście wtedy to tak brzmiało, teraz widzę, że Pete nas wycyckał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mel, przecież znasz mojego tatę. Będzie mnie pilnował do trzydziestki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Powiedział, że zadzwoni do ciebie, Des. Jemu już chyba będziesz musiała zdradzić więcej szczegółów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Żeby je jeszcze znała! </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Pchnęła go na ścianę i oparłszy dłonie na jego piersi przyssała się do ust chłopaka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Carmen… - mruknął ledwie się od niej odsuwają – nie teraz. – dodał bardziej stanowczo odpychając dziewczynę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Oj, nie udawaj niedostępnego. – powiedziała niskim głosem po czym ponownie przylgnęła do Justina sunąc dłońmi w dół jego ciała.- o co ci chodzi? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ludzie patrzą. – syknął – zapomniałaś, że jesteśmy w szkole, a szkoła to miejsce publiczne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Oh, Justinie… - mruknęła muskając szyję chłopaka – niech patrzą. Zachichotała nad jego uchem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie obmacuj mnie. – warknął po czym zsunął gwałtownie dłonie dziewczyny ze swoich bioder. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Bo co? Moja siostrzyczka zrobiłaby to lepiej? – parsknęła – kto by powiedział, cicha woda. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Odwal się, co? – zmarszczył brwi – nie jesteś pępkiem świata. Nie możesz mieć wszystkiego, czego chcesz, kiedy tylko chcesz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Już to mówiłeś. – przewróciła oczami – ale stać się pępkiem twojego świata wcale nie jest tak trudno. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie cenię siebie aż tak nisko. – odparł nie patrząc w stronę Carmen. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Słucham?! – oburzyła się na tyle głośno by zwrócić uwagę wszystkich ludzi w korytarzu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To, co słyszałaś, Carmen. Stajesz się nudna, wiesz? – w końcu na nią spojrzał – nara. – rzucił po czym odbił się od ściany i odszedł narzucając kaptur na głowę. Nie odwrócił się mimo równie głośnego jak i piskliwego, oburzonego głosu Carmen, który był niewątpliwie skierowany pod jego adresem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Po co to zrobił? Przecież mógł się jeszcze pobawić. Coś się działo. Wcześniej w życiu nie zrobiłby czegoś takiego. Chociaż nie. Nie po to tu jest. Nie ma sensu zawracać sobie głowy kimś takim, jak Carmen. Jednak nie mógł pozbyć się myśli, że dzięki niej łatwiej byłoby mu dotrzeć do odpowiedniej osoby.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
____________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
CZEŚĆ! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zastanawiam się dlaczego ten rozdział jest taki krótki bo w zeszycie zajmuje tyle, ile każdy rozdział zawsze zajmował. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Znowu muszę was przeprosić za nieobecność. Nie miałam dłuższej chwili, żeby usiąść i napisać cokolwiek. Dopiero kiedy przyszły święta i kilka dni wolnego udało mi się coś napisać. Postaram się to jakoś 'wpisać w harmonogram'. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Mam nadzieję, że nie jest tak źle, jak mi się wydaje (co do rozdziału) :) Pozostawiam wam ocenę :) </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-66060903882803933722012-03-30T09:18:00.000-07:002012-07-20T11:30:06.386-07:0016.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- O kurde, a co ty tu robisz? – nie ukrywający zdziwienia chłopak, stanął nieruchomo w drzwiach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Również miło cię widzieć, Bryan. – Justin z miną boksera wpadł do środka mijając mężczyznę. – musisz mi pomóc. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- W co się znowu władowałeś? – odwrócił się patrząc w oczy niespodziewanemu gościowi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- W nic. – odparł. – Zrób coś, żeby ten zasrany Marshaw znowu gdzieś zniknął i nie wpierdzielał się tam, gdzie go nie chcą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- O nie, Co to, to nie. – uniósł ręce w geście obronnym – raz mi się udało, już nie mam u ciebie długu wdzięczności. Moja robota tu się kończy. Przykro mi. Poza tym, nawet nie wiem, czy tym razem mogłoby to się udać. Przecież on dowiedział się, że to był tylko fałszywy alarm. No i nie chcę mieć kłopotów, a nie można ukrywać, że z tobą o nie łatwo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ale ty mi musisz pomóc! – krzyknął – przecież ja tu się kompletnie nie znam, a przypominam ci, że to ty mnie tu ściągnąłeś. I to właśnie z powodu tego kretyńskiego debila, który wpieprza mi się w robotę! Zrobiłem, co mi kazałeś. Chodzę do szkoły!!! Ja! I co mi z tego? Znowu mam powtórzyć to, co działo się miesiąc temu? – popatrzył na faceta z dołu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Daj sobie spokój, Bieber. To już nie są moje sprawy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Chyba nie wiesz, co mówisz. Dobrze wiesz, że jeśli raz w to wdepniesz, nie wyjdziesz już. No, chyba, że drogą samobójstwa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Odwalże się ode mnie! Powiedziałem ci, że nie wiem co mógłbym zrobić. Czasem przychodzi czas, żebyś sam sobie radził. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Obyś tego nie pożałował. – warknął patrząc na niego srogo po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zajęłyśmy z Melanie cały salon zawalając otoczenie książkami, które służyły nam do nauki, ale tylko pozornie. Resztę uwagi ( czyt. całą ) pochłaniało wszystko inne dookoła. No bo jakby to było, gdyby Mel nie miała przy sobie najnowszego numeru Cosmopolitan? Ale przecież to nie znowu takie mało pożyteczne. Nawet z takich magazynów można się czegoś dowiedzieć, prawda? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nasze błogie chichotanie przerwało energiczne pukanie w drzwi frontowe. Zerknęłam na Melanie rzucając jej pytające spojrzenie ( jakby nie było, zdarzało się, że zapraszała kogoś, a ja zostawałam postawiona przed faktem dokonanym ), ale tym razem odwzajemniła się tym samym, więc jedyne co mogłam zrobić to ruszyć swoje szanowne cztery litery i załagodzić ciekawość. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Podeszłam do drzwi jednak, przyznam się bez bicia, zawahałam się zalewając się strachem od środka. No bo, czy to nie dziwne, że niespodziewany gość tak nieustannie rąbał w drzwi i jakby wcale go to nie bolało, nie ustawał? Pewnie jeszcze moment, a drzwi leżałyby wywalone z zawiasów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Pete?! – wykrzyknęłam mimowolnie gdy ten wparował bez słowa do domu i pobiegł na górę. Słyszałam tylko jak ciężko sapie. Czyżby to walenie w drzwi go tak zmęczyło? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Moja przyjaciółka usłyszawszy mój krzyk pełen zaskoczenia, szybko znalazła się przy mnie i razem podążyłyśmy śladem Pete’a </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Na piętrze słychać było trzaski, które, jak się szybko zorientowałam, dobiegały z mojej sypialnie. Momentalnie pociągnęłam przyjaciółkę w kierunku pokoju, ale ta zaparła się zatrzymując przy tym i mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Des, nie sądzę, że powinnaś tam iść. – popatrzyła na mnie znacząco. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Niby dlaczego? – zdziwiłam się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- On chyba ześwirował – teatralnie pokręciła dłonią na wysokości skroni – a jak coś kombinuje? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mel, on niewątpliwie coś kombinuje. W każdy razie jest w moim domu i nie pozwolę, żeby mi ktoś grzebał w rzeczach. – oznajmiłam puszczając jej nadgarstek i skierowałam się do swojego pokoju. Zanim dotarłam do drzwi Melanie dobiegła do mnie i lekko drżącym wyrecytowała: „ no przecież cię tak nie zostawię” po czym obie weszłyśmy do pomieszczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Pete? – ponownie wymówiłam jego imię ze znakiem zapytania, tylko, że tym razem to było coś w stylu” co ty tu, kurde, robisz?”. Na środku mojego łóżka leżała duża walizka, a blondyn chodził dookoła sypialni i zbierał moje rzeczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Cisza. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Głuchy jesteś? – Melanie dała znak życia swoim zarozumiałym tonem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Chłopak podniósł wzrok znad walizki wyładowanej już moimi manatkami i popatrzył na mnie – Destiny jedzie ze mną. – oznajmił spokojnym, niskim lecz nieznanym mi dotąd głosem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co?! – oburzyłam się po chwili wpatrywania się w jego czekoladowe oczy patrzące wprost na mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Chodź. – powiedział chłodnym głosem chwytając walizkę i podchodząc do nas. Objął mnie jednym ramieniem i próbował pociągnąć mnie ze sobą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Kurde, Pete! – krzyknęłam – co ty robisz? Wchodzisz tu, a raczej wpadasz niewiadomo skąd, pakujesz moje rzeczy i niemal beż niczego mam z tobą iść? Tak po prostu? Żadnych wyjaśnień? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Po prostu to mi zaufaj. Nie bój się, małą – uśmiechnął się do mnie i wydał się w tym momencie bardziej znajomy niż przez cały ten czas jego pobytu w moim domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc wytłumacz mi o co chodzi. – nie dałam zbić się z tropu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Musze cię stąd zabrać. Jeżeli zaraz nie pójdziesz ze mną do samochodu po dobroci to zaniosę cię tam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Samochodu? Ty mnie masz zamiar gdzieś wywieźć? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tak jakby. – wolną ręką przetarł po twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- O, nie. Może jeszcze mam wyjechać i nic nikomu nie powiedzieć? Wybacz, ale ty jesteś w tym specjalistą, nie ja. Chyba ci odbiło! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mówiłam. – wtrąciła piskliwie Melanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nastolatek wyszedł z moimi rzeczami, a kiedy zbiegłyśmy za nim schodami, on właśnie wszedł z powrotem do środka. Wpatrywał się we mnie stojąc blisko. – idziesz czy nie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. – odparłam bez zastanowienia krzyżując ręce na piersiach. Nie spuszczałam z niego wzroku oczekując reakcji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobra, ostrzegałem. – złapał mnie w pół i przerzucił przez ramię. Krzyknęłam głosem stłumionym już w jego ramieniu, ale on i tak nie zareagował. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zostań tu, a kiedy jej ojciec wróci, powiedz, że tu byłem. – zwrócił się do skołowanej Melanie, która chyba z trudem przyjęła do wiadomości co ma zrobić i pewnie będzie spanikowanym głosem wyjaśniać tacie co zaszło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Postawił mnie przed dużym, czarnym samochodem opierając swoją dłoń na mojej talii i otworzył drzwi. Czekał, aż sama wsiądę, ale gdy tak nieruchomo stałam wbijając w niego wzrok, chyba stwierdził, że to nie ma sensu. Przesunął swoją dłoń na mój bark i wepchnął do samochodu. No i załatwił mnie siłą, z którą i tak nie miałabym szans. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Siedziałam w bezruchu gapiąc się przez szybę. Zapewne wyglądałam jak obrażona dziewczynka, ale to w zasadzie miało sens. No bo jak można inaczej zareagować kiedy ktoś, kto wiecznie znika nagle się pojawia i siłą wyciąga cię z domu? To zdecydowanie nie należy do normalnych wydarzeń, na które mogłabym być przygotowana. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie zachowuję się w ten sposób, Destiny. – we wnętrzu samochodu rozbrzmiał głos Pete’a. – wytłumaczę ci to…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Więc słucham – burknęłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ale nie teraz… - dodał odwracając wzrok i skupiając się na drodze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Co to w ogóle za pomysł? Chyba jestem już wystarczająco duża, żeby samej o sobie decydować. A tymczasem wpadają do mojego domu i mnie wywożą za miasto. Tak, to było definitywnie poza miastem bo jechaliśmy już długo, a Pete nadal się nie zatrzymywał i bynajmniej nie wyglądało, jakby miał taki zamiar. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Musiałam zasnąć bo kiedy samochód wpadł w jakąś paskudną dziurę w asfalcie poderwałam się i czułam się trochę zaspana. Rozejrzałam się, zerknęłam na Pete’a. nadal jechaliśmy. Mijaliśmy jakieś szerokie, nieokreślone.. hm.. pola? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Gdzie mnie zabierasz? – odezwałam się cichym i znacznie spokojniejszym niż poprzednio głosem patrząc w szybę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- W bezpieczne miejsce. Nie pytaj mnie o nic. Powiedziałem, że wytłumaczę. – nie patrzył na mnie – chyba nie znienawidziłaś mnie na tyle, by kompletnie przestać mi ufać? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Milczałam w odpowiedzi przyglądając się mijanym widokom. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Na moment poczułam się jak mała, zabłąkana dziewczynka. A może powinnam czuć się tak przez cały czas? Coś ewidentnie się działo wokół mnie. W moich oczach byłam w odpowiednim wieku by móc być informowaną o bieżących wydarzeniach z życia rodziny i bliskich. Czy to nie trochę bez sensu, że bez słowa jestem zawożone gdzieś, prawdopodobnie daleko od domu przez mojego, byłego faceta, który sam stał się jedną wielką tajemnicą? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nagle w mojej głowie pojawiła się myśl o Justinie. On też zniknął. No, może nie całkiem., ale można powiedzieć, że nie ma go w moim życiu. Nie odzywa się od afery podczas wyprowadzki mamy i niefortunnych wieści o mojej siostrze. Fuj, nadal nie byłam w stanie jej tak nazywać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
No cóż, może ponownie zbliżę się do Pete’a? skoro już mnie gdzieś wywozi to może powstanie z tego jakaś romantyczna historia? – odwróciłam nagle głowę i gapiłam się na niego z delikatnym uśmiechem goszczącym na wargach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
_______________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
CZEŚĆ!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nie krzyczcie na mnie! PRZEPRASZAM WAS WSZYSTKICH, KTÓRZY ZE MNĄ NADAL SA ZA TO, ZE JESTEM TAKĄ OKROPNĄ BLOGERKĄ I NIE JESTEM SYSTEMATYCZNA W DODAWANIU POSTÓW! Przyczyny są różne, ale głównie to lenistwo! Jestem na siebie zła bo ten rozdział był już dawno gotowy i czekał tylko na przepisanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wyspowiadałam się z grzechu, więc teraz czas na poprawę. Wezmę się, naprawdę. Proszę was o cierpliwość, ja się muszę po prostu w to wprawić po tej mojej przerwie w blogowaniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Mam nadzieję, ze nie będziecie żywić do mnie zbyt wielkiej urazy i wybaczycie oraz zostaniecie ze mną :) Dziękuję ty, którzy nadal pozostali ♥ </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~Ms.M</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-86903045236913683262012-03-03T14:17:00.000-08:002012-07-20T11:29:56.360-07:0015.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
W domu rozpowszechniała się pustka. Tata, jeśli nie był w pracy to siedział bezczynnie gapiąc się w telewizor. Zdziwiło mnie trochę to, że milczał. Zupełnie przeciwnie niż podczas gdy mama była jeszcze w domu. Niby kłócili się z miłości? Na pewno nie mama. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Sama siedziałam zamknięta w pokoju i jakoś nie paliło mi się do wyjścia. Nie robiłam tego celowo, przecież nie zamykałam drzwi na klucz i byłam w stanie rozmawiać z domownikami. Ja po prostu nie miałam ochoty wychodzić w obawie, że będę musiała oglądać pewne, fałszywe twarze. W końcu nic przyjemnego w tym, że uważałam kogoś za w miarę przyzwoitego człowieka, a okazało się, ze znałam go za mało by cokolwiek o nim powiedzieć. Może i byłam trochę odcięta i nieobecna w świecie od sobotniego poranka, ale uwierzcie, to było poza kontrolą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wypisywałam różne bzdury w pamiętniku o tym, jak to źle mi ze zdradą mojej rodzicielki. Można by wyliczyć, że średnio co minutę przestawałam bazgrolić po kartkach i gapiąc się tępo przed siebie, myślałam o Carmen. Tak, dokładnie tak. Chciałam poznać prawdę. Rozmyślałam o tym większość czasu, od momentu kiedy mi to wszystko powiedziała. W zasadzie nie docierało to do mnie. Nie byłyśmy ani trochę do siebie podobne, w niczym nie przypominała mnie, a ja jej. Kwestia wychowania? Całkiem możliwe. Nie da się ukryć, że Carmen jest osobą chamską, bezczelną, lubiąca imprezy i mającą w dupie to, co inni o niej myślą. Nie to, żebym ja się jakoś szczególnie przejmowała opinią ludzi, ale ona aż sama się prosi o opinię pospolitej dziwki. Raz byłam z nią w klubie i już więcej tego nie powtórzę. Szkoda tylko, ze przemyślałam to dopiero po tym, jak niemal sama źle skończyłam. Z biegiem czasu gryzło mnie coraz więcej spraw i nie podobało mi się to, iż to wszystko w pewien sposób mnie dotyczyło. No dobrze, nie w pewien sposób, po prostu mnie dotyczyło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Każda przechadzka po domu sprawiała, że jeszcze intensywniej zastanawiały mnie pewne sprawy. Dlaczego tam było tak cicho? Dom zdawał się być całkiem pusty. Gdzie podziała się moja, zwykle nieznośna siostra? Odpowiedź brzmi: siedziała GRZECZNIE w swoim, cukierkowym pokoju i tworzyła dzieła sztuki na kartkach (bardzo ważne jest to, że rysowała na papierze gdyż moja, mała siostrzyczka była mistrzynią tworzenia pejzaży naściennych). Daniel, jako starszy i jednocześnie pozornie mądrzejszy, wyszedł z kolegami rozegrać kolejny mecz koszykówki. Cwaniak. Sama chętnie wyszłabym z tego miejsca powodującego ciarki na mojej skórze, ale miałam powody by tego jednak nie robić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Nienawidziłam kiedy musiałam siedzieć sama, a wszystko dookoła było tak podejrzanie spokojne. Zaczęłam zastanawiać się, czy lepiej będzie jak wtargnę do pokoju Marie, czy może kiedy dołączę do taty oglądającego telewizyjne show. Moje rozważania zakończyły się na tacie. Mała kazałaby mi rysować jakieś stwory, a ja niespecjalnie miałam na to ochotę bo właśnie zanim wyszłam z pokoju skończyłam po raz… nie wiem który, szkicować widok zza okna mojej sypialni. Poza tym, to mógł być dobry moment do rozmowy z tatą na mój temat, mój albo mój i mojej siostry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tato, mogę? – stanęłam obok kanapy czekając na reakcję ojca. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tak, proszę siadaj. – odsunął się kawałek robiąc trochę miejsca – coś się stało? Potrzebujesz czegoś? – oderwawszy skupienie od ekranu telewizora, usiadł do mnie przodem opierając ramię na oparciu kanapy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Chciałam z tobą o czymś porozmawiać. – mówiłam niepewnie pocierając dłońmi o uda. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co to takiego? – zapytał lekko unosząc brew. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie jestem twoją córką? – po kilku głęboki wdechach udało mi się to z siebie wydusić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Oczywiście, że jesteś, Destiny. Wychowałem cię wraz z twoją matką od dnia twoich narodzin. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ale… chodzi mi o pokrewieństwo, nie jesteś moim biologicznym ojcem? – popatrzyłam na niego szczenięcym wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. – odpowiedział uciekając wzrokiem – ale to nic nie znaczy. Bardzo mocno cię kocham i nigdy nie pozwolę, żeby coś stało się mojej córce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Masz na myśli mnie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Bez wątpienia. Nadałem ci imię, ochrzciłem i wychowałem. Jesteś moją córką i nigdy nie oddam cię w obce ręce. – przyciągnął mnie do swojej piersi i mocno przytulił. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Czemu nic mi wcześniej nie powiedzieliście? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Córciu… uznaliśmy, że tak będzie ci łatwiej. Nie chcieliśmy, żebyś czuła się inaczej lub, broń ci Boże, mniej kochana. Nie miej mi tego za złe. Wiem, że teraz jesteś już trochę starsza, ale nadal zależy mi na tym, żebyś dobrze czuła się przy tatusiu – uśmiechnął się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A co jeśli mama będzie chciała nas zabrać? Albo ten, do którego się wyniosła… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zostaniecie ze mną. – przerwał mi stanowczym tonem – po za tym dobrowolnie nigdy bym was nie oddał, a na drodze sądowej głos macie również wy. Nie martw się o to, Destiny. Wszystko będzie dobrze, musimy się po prostu przyzwyczaić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Z tego powodu iż obudziłam się w środku nocy, w salonie, przykryta kocem wywnioskowałam, że musiałam zasnąć podczas rodzinnego wykładu taty. normalnie bym tego nie zrobiła, ale ostatniej nocy nie spałam najlepiej i wyszło jak wyszło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Owinięta w ciepły koc, niczym nocna zmora powędrowałam do swojej, pustej sypialnie wypełnionej jedynie światłem księżyca w pełni. Usiadłam na łóżku rozglądając się wokół i właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie będę już ta samą Destiny. Cos się skończyło, coś się zaczyna. Coś we mnie pękło i niemożliwa jest w tym przypadku regeneracja. Nocne przemyślenia zawsze przynoszą lepsze skutki i nie ma się co dziwić, że zdecydowanie bardziej wszystko podoba mi się po zachodzie słońca. </div>
<div class="MsoNormal">
PORANEK, SZKOŁA</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Tata w drodze do pracy odwiózł mnie do szkoły i jeszcze w domu zabronił wszelkich dyskusji na ten temat. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Weszłam na dziedziniec szkoły rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciółki. Widok, na który się natknęłam nie był zadowalający. Wręcz powalał sztucznością i kłamstwem. No bo kto chciałby widzieć Carmen, która zapierała się, że z Bieberem nic jej nie łączy, a jednak siedziała okrakiem na jego kolanach wpychając mu język do ust? Jeżeli jeszcze raz usłyszę jakieś kretyńskie wymówki i tłumaczenia to komuś się ostro oberwie. Czy ja naprawdę wyglądam na tak głupią, aby nie można było ze mną szczerze rozmawiać? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Des! – poczułam pchnięcie i usłyszałam piskliwy głos Melanie – po co się na nich gapisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie gapię się na nich – skłamałam – z resztą, nieważne. Chodź. – poszłam przodem i od razu usłyszałam dreptanie przyjaciółki za mną. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Myślisz o nim? – ze zdziwieniem ciągnęła temat – z tego co mi wiadomo to niespecjalnie za nim przepadasz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Bo tak jest. – warknęłam – nienawidzę ich obu. – poprawiłam torbę spadającą z mojego ramienia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie masz szczęścia do ludzi, Des. – kiedy tylko posłałam jej znaczące spojrzenie szybko dodała – dobrze już, nieważne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Miałam go naprawdę głęboko w dupie. Wcale nie obchodziło mnie to, że się na mnie natrętnie gapił. Nie odwzajemniłam spojrzenia nawet na milisekundę. O ile się nie myliłam to Bieber powinien być bardziej zainteresowany Carmen, która bezskutecznie próbowała skupić na sobie jego uwagę. Przez to, że jej się nie udawało, ja obrywałam złowrogim spojrzeniem brunetki. Tak było na, chyba, każdej lekcji mimo, że starałam się ich unikać. Jednak na nieszczęście, po prostu byłoby dziwne gdybym nie chciała ich widzieć i faktycznie nie zobaczyła. Miałam ich gdzieś, ale drażniło mnie, że musiałam patrzeć na ich obściskiwanie się przy szkolnych szafkach, stolikach na stołówce, czy samochodach na szkolnym parkingu. Najbardziej irytujące było to, ze zawsze znajdowali się w tym samym miejscu, w którym byłam akurat ja. Nawet jeśli miałam wcześniej zamiar zostać w jednym miejscu na dłużej, to kiedy tylko zobaczyłam tych dwoje, przyspieszałam kroki nie zwracając na nich większej uwagi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Na szczęście dzień w szkole potrafi minąć bardzo szybko. Po lekcjach Melanie wróciła ze mną do domu. Obie uznałyśmy, że będę się lepiej czuła kiedy w domu będzie ktoś normalny. No, przynajmniej w pewnym stopniu normalny. Po za tym, obiecałam jej pomóc w nadgonieniu materiału z matematyki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Jak to moja przyjaciółka, od razu na wejściu narobiła szumu, a dopiero po fakcie dokonanym powiadomiłam ją, że dom jest pusty. No cóż, przynajmniej ona pozostała sobą, a ja byłam na tyle sobą, by Melanie mogła rozbawić mnie w każdej chwili.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
______________________________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Cześć! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Jaka ja jestem okropna, żeby tak nie dawać znaku życia przez calutki tydzień? Proszę o wasze wybaczenie, drodzy Czytelnicy, zrozumcie ten niemiłosierny brak weny. Nie potrafię nic ująć w słowa, ale staram się! Tak, jak obiecałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Pod nagłówkiem pojawiła się zakładka ' button' znajduje się tam maleńka 'ikonka', którą możecie zalinkować i wstawiać na wasze strony oraz w ten prosty sposób reklamować bloga :) Nie ukrywam, że miło byłoby zobaczyć to, na jakimś blogu :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wybaczcie, ale zmęczyłam się przepisywaniem rozdziału i powiadomienia roześlę wam jutro, kiedy tylko wejdę. No chyba, że jeszcze jakimś cudem zdołam to zrobić dzisiaj. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~Ms.M</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-31129186166672812172012-02-25T09:09:00.000-08:002012-07-20T11:29:47.196-07:0014.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Promienie porannego słońca przebiły się przez moje okno i los chciał by padły na moją, lekko zaspaną twarz. Po tym jak już niechętnie rozchyliłam powieki mrużąc je przed uporczywym słońcem, które nie przestawało świecić mi w twarz nawet kiedy już się obudziłam, uciekłam przed promieniami wstając z łóżka razem z kołdrą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co jest? – w moim pokoju rozległ się niski głos powodujący, że raptownie się odwróciłam i wytrzeszczonymi oczami spojrzałam w stronę mojego łóżka, skąd dobiegał głos. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Czemu nie wróciłeś do domu? – owinęłam się kołdrą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie chciałem, żebyś się obudziła. Szybko zasnęłaś. – Bieber patrzył na mnie mrużąc oczy. Czyżby słońce dręczyło również jego? Jakim cudem nie zauważyłam, że półnagi nastolatek leży obok mnie? Tylko ja tak potrafię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobra, nieważne. W każdym razie, mógłbyś się ubrać? – popatrzyłam znacząco w jego kierunku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie mówiłaś, że masz rodzeństwo – zmienił temat opierając głowę na mojej poduszce – twój brat był tu wczoraj i podziwiał jak słodko śpisz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Super. Rozmawiałeś z nim? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Fajny gość. Jesteście podobni, nawet bardzo. – uśmiechnął się – nie będziesz na mnie wrzeszczeć? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Za co? – rzuciłam w niego kołdrą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiem, ty lubisz na mnie krzyczeć. Albo mnie nienawidzić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobra, daj spokój i nie rób z siebie ofiary. Nie będę się darła bo wystraszę siostrę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Siostrę? – wtrącił szybko – dużo masz jeszcze tego rodzeństwa? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tylko dwójkę. Wybacz, pójdę się ubrać, a ty mógłbyś wziąć ze mnie przykład. Jeżeli chcesz to mogę dać ci jakieś ciuchy mojego brata. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A mogłabyś? – popatrzył na mnie wzrokiem, którego jeszcze nigdy nie widziałam na jego twarzy. Odrętwiałam na moment, a kiedy już wróciłam do świata żywych, odpowiedziałam: </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Tak, jasne. Poczekasz, czy już mam iść? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Spokojnie, poczekam. – uśmiechnął się ciepło – masz bardzo wygodne łóżko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Mhm. Jeżeli jesteś głodny to zejdź na dół. Chociaż szczerze odradzam. Lepiej zaczekaj na mnie. – odeszłam kawałek dalej po czym zniknęłam za drzwiami pokoju zostawiając go samego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Ciekawa sytuacji w domu, zamiast do łazienki, zeszłam na dół. Wszędzie stały kartonowe pudła, ale rodziców ani śladu. Przeszłam przez salon potykając się o mniejsze kartony i zajrzałam do piwnicy, gdzie drzwi były otwarte. Usłyszałam kolejną wymianę słów i rozpoznawszy głosy rodziców, momentalnie odwróciłam się na pięcie i podążyłam do wcześniejszego celu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Potrzebuje ubrań. – wpadłam do pokoju brata podchodząc od razu do jego szafy. Wcale nie zaskoczyłam się tym, że moje wejście go obudziło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Młoda, nie masz co robić tylko wpadać do mnie w środku nocy? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jest prawie południe, braciszku. – mruknęłam nie odrywając wzrok od półek pełnych ubrań. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Daniel przewrócił się na drugi bok i sięgnął po zegarek po czym zaspanym wzrokiem gapił się na wskazówki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wstawaj, wiesz, że dzisiaj mama się wyprowadza. Chyba nie chcesz, żeby jeszcze tego dnia się na ciebie wydzierali. – oznajmiłam sięgając jakieś ciuchy z szafy i wyszłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Rzuciłam ubraniami w wylegującego się na moim łóżku Biebera obdarzając do znaczącym wzrokiem – masz 10 minut. Wszystko co ci potrzebne znajdziesz na półce, obok umywalki, a jeżeli nie wiesz jak trafić do łazienki to korytarzem prosto, trzecie drzwi po lewej. – chłopak popatrzył na mnie lekki zbity z tropu jednak po tym, jak rzuciłam mu kolejne, poganiające spojrzenie ruszył na poszukiwanie łazienki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
W tym czasie kiedy go nie było, nerwowo sprzątałam pokój. Dziwne było to, że wszędzie leżały moje rysunki i nie wiem jakim cudem skoro Justin odkładał je z powrotem do teczki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Kurde, co jest z tobą? – podskoczyłam kiedy usłyszałam głos nastolatka za mną – coś się stało? – dopytywał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Chcesz żebym zawału dostała?! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A już było tak miło kiedy nie wrzeszczałaś… co się stało? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic, no. – warknęłam – idziemy na dół – oznajmiłam drżącym głosem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Justin niepewnie szedł za mną. Ja jednak zatrzymałam się na schodach widząc jak moi rodzice znowu się na siebie drą, nawet w takim momencie. A ja uważałam ich za spokojnych i rozważnych ludzi. Szkoda tylko, że Justin musiał na to patrzeć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Siostra. – z rozmyślań wyrwał mnie Daniel – chodź na zewnątrz. Ty też. – spojrzał na Justina. Chwile później byliśmy przed domem, a krzyki nadal docierały do moich uszu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przepraszam, że musiałeś być tego świadkiem. – popatrzyłam na chłopaka, który był kompletnie rozkojarzony. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To nie jest twoja wina – popatrzył na mnie z ogromnym współczuciem wypełniającym jego spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Chyba powinieneś już iść.. – mówiłam nadal wbijając w niego wzrok. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie, no coś ty, Destiny. Pomogę wam, pewnie będziecie musieli tacha te wszystkie pudła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Justin, przestań. Widzisz jak to wygląda. Nie ma sensu, żebyś tu siedział i jeszcze nam pomagał. My sobie damy rade, niekoniecznie z tobą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ale co ty w ogóle do mnie mówisz, Destiny? Skoro już tu jestem to czuję się zobowiązany, aby pomóc komuś takiemu jak ty i koniec tematu. – powiedział stanowczo gestykulując rękoma. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Warknęłam nieprzyjemnie rezygnując z dalszej dyskusji. Wlepiałam wzrok w Biebera, który nadal patrzył na mnie zbyt stanowczo. Oprócz tego, że Justin stał przede mną, wiedziałam tylko, iż obok znajduję się jeszcze Daniel, który trzyma moje ramię. Przynajmniej na tyle byłam się w stanie zorientować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobra, rób jak chcesz. – burknęłam po chwili milczenia. Chętnie poszłabym wtedy do swojego pokoju, ale kiedy tylko ruszyłabym się, mój brat zacisnąłby słoń mocniej nie pozwalając mi wejść między wymianę słów rodziców. Mogłoby to się skończyć paskudnym siniakiem na moim ciele.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Justin stał i gapił się na mnie kiedy pod dom podjechał duży, biały samochód. Brama się otworzyła, a mama szybko zjawiła się na zewnątrz z pierwszym pudłem. Moją reakcją było oderwanie się od brata i pociągnięcie go za sobą do domu po kolejne kartony. Bieber szybkim krokiem nas dogonił i po krótkim czasie, kolejno wynosiliśmy rzeczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A ty co tu robisz? – z białego samochodu wyskoczyła mała brunetka o znajomej twarzy. Odwróciłam się słysząc krzyk za sobą i zobaczyłam Carmen rzucająca się na Biebera. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A ty? – wyraźnie oburzony i zdziwiony warknął na nią. Stanęłam lekko zmieszana wpatrując się w scenkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ciekawe co mogę tu robić, Bieber. Mój ojciec zabiera matkę mojej siostry do nas. Jak się okazuję, dobrze, że tu jestem. Powiedziałam ci już coś na ten temat. Odpierdol się, Bieber. Nie będę się powtarzać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Odwal się. – parsknął odwracając się od niej. Żeby nie zwrócić na siebie uwagi, odwróciłam się i zaczęłam dalej iść w kierunku domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny! – usłyszałam piskliwy głos Carmen za sobą, momentalnie przyspieszyłam kroku i szybko zniknęłam za drzwiami zatrzaskując je. Oparłam się o nie i nasłuchiwałam głosów, które nie ustawały po drugiej stronie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co ty wyprawiasz? – to na pewno był rozwścieczony Bieber. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Puść mnie kretynie! – usłyszałam pisk – nie będziesz tak traktował mojej siostry, zrozumiano?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic jej nie robię! Czegoś się mnie tak uczepiła?! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic? Spałeś z nią. Wykorzystałeś. I nie tłumacz mi, ze nie stawiała oporów bo wiem jak było ze mną! Jesteś zwykłą świnią! Ja to ja, ale ją zostaw w spokoju i trzymaj się od niej z daleka! – ostatnie zdanie powiedziała znacznie ciszej, więc ledwie mogłam usłyszeć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, w porządku? – mama nagle pojawiła się przede mną. Podniosłam na nią niepewne spojrzenie. – Skoro tak, to proszę cię, zanieś to do samochodu – podała mi karton oblepiony taśmą. Wzięłam pudełko i marzyłam o tym, żeby tej dwójki już tam nie było. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny! – krzyknęła brunetka kiedy tylko pokonałam kilka stopni przed wejściem. Zatrzymałam się krzyżując nasze spojrzenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Skąd ty się tu wzięłaś? – udawałam, ze w ogóle nie jestem zainteresowana tym, co usłyszałam. Ba, robiłam za głupka i udawałam, ze w ogóle nic nie słyszałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Twoja mama się do mnie wyprowadza. Przyjechałam z tata po nią. – oznajmiła cicho. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- I nic mi wcześniej nie powiedziałaś?! Dobrze wiesz, że nie wiem o co im poszło – warknęłam omijając ich. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jak miałam ci powiedzieć skoro ten idiota cały czas się obok ciebie kręci? – dogoniła mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- A co to ma do rzeczy? – nie patrzyłam na nią. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Może to, że on wie o wszystkim i myślałam, że dręczył mnie po to, żeby ci opowiedzieć wszystko tobie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
W jednej chwili gwałtownie się zatrzymałam kierując wzrok na Biebera – wiesz?! Dzięki, Bieber. Już zaczynałam cię lubić. – obdarowałam go złowrogim spojrzeniem po czym znowu wróciłam do Carmen – a wy, co macie do siebie? – zapytałam zaciekawiona. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic! – wrzasnęła brunetka – jak można mieć coś wspólnego z taką świnią?! Łączy mnie z nim dokładnie to, co połączyło was. – spojrzała na mnie stanowczo – nie mogę uwierzyć, że jesteś tak naiwna, Destiny. Kiedy pierwszy raz z tobą rozmawiałam, wydawałaś się wręcz straszyć chłopców swoim mocnym charakterem. Jakim cudem my możemy być spokrewnione… - przewróciła oczami krzyżując ręce na piersiach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jak to spokrewnione!? – wrzasnęłam niemalże upuszczając pudło, które miałam w rękach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Normalnie, Destiny. Mamy wspólnego ojca. – parsknęła – facet, który cię wychowuje jest ojcem twojego rodzeństwa, nie twoim. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zatkało mnie. Poczułam ucisk w żołądku kiedy dotarło do mnie, to co mówiła… moja siostra, o ile te słowa były prawdą. Tak, przecież nie miałam żadnej pewności, żadnego dowodu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jaką mam pewność, że to prawda? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Twoja matka nie jest dobrym przykładem do naśladowania, Destiny. Najpierw puściła się z moim ojcem, wtedy ‘twój’ ojciec jej wybaczył i wychował cię, ja własną córkę, ale teraz to się powtórzyło. Twoja matka znowu wtargnęła do życia twojego biologicznego ojca, tym razem rozpieprzając małżeństwo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Przestałam wydobywać z siebie jakiekolwiek dźwięki. Znowu ją wyminęłam i wrzuciwszy niesiony karton pobiegłam do domu ukrywając łzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Jak to w ogóle jest możliwe? Nigdy nie odczuła, że czymś różnie się od Daniela i Marie. Wręcz przeciwnie. Bardzo kochałam ojca, nawet był mi bliższy niż rodzicielka. Od niego również czułam bijące uczucie i troskę, przecież on nawet skakał z przerażenia kiedy przewróciłam się na rowerze w wieku sześciu lat.<br />
___________________________________<br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #ffe599; font-size: large;">Cześć!</span><br />
Witam nowych czytelników i bardzo dziękuję tym, którzy są tu od początku :) ♥<br />
Mam złe wieści, jeżeli chodzi o pisanie kolejnych rozdziałów. Nie, nie przestanę pisać, a przynajmniej będę się starać gdyż kompletnie nie mam pomysłów na dalsze losy bohaterów. Może to dlatego, że nie wiem jak długo powinnam ciągnąć to opowiadanie, a przynajmniej tę, pierwszą część. Może kiedyś pomyślę o kontynuacji :)<br />
Nie ukrywam, że chciałabym, abyście komentowali ponieważ do listy czytelników dołączają kolejne osoby, za co bardzo dziękuję, jednak w końcu nie wiem czy wszyscy to czytają i czy nie rozsyłam bez sensu bo i ja tracę czas gdyż ktoś inny mógłby dostać wiadomość wcześniej i ten ktoś inny denerwuję się, że dostaje niepotrzebne wiadomości. Jeżeli ktoś chciał być powiadamiany, a nie czyta to piszcie, nie ma problemu.<br />
Idę rozsyłać powiadomienia, trzymajcie się ciepło, do następnego rozdziału ♥<br />
<div style="text-align: right;">
~ms.M</div>
</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-42743931294834898312012-02-21T09:14:00.000-08:002012-07-20T11:29:37.800-07:0013.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Znowu zachowałam się jak kretynka? Możliwe, ale tym razem Bieber przegiął pałę. Śledzić mnie? Bo tego jeszcze nie było. Coraz bardziej go nienawidziłam. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Melanie, co teraz? – zapytał zdezorientowany nastolatek słuchając jak Destiny zbiega ze schodów. – Z nią się chyba nie da już rozmawiać, bynajmniej nie o takich sprawach. Ja naprawdę… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przestań gadać na moment – przerwała mu obserwując odchodząca przyjaciółkę – ona musi wiedzieć o tobie i o.. Carmen. Nie będzie łatwo bo Pete znowu gdzieś tu jest. Poza tym nie wiemy co jej wtedy powiedział, o czym rozmawiali. Cholera jasna, to wszystko jest chore! Dlaczego nie mogę normalnie porozmawiać z własną przyjaciółką? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Może.. może trzeba to zrobić tak po prostu? Bez owijania w bawełnę? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Żeby znowu jej coś odwaliło? Justin… jedyne czego teraz bym chciała to, to żeby jej stan psychiczny nie był taki jaki jest. Nie znam się na tym kompletnie, ale to nie jest ta sama osoba i to musi być z tym związane. To niemal niemożliwe, że jednemu człowiekowi tyle przydarza się w tak krótkim czasie. A nawet jeśli to całkiem możliwe, to czym ona sobie na to zasłużyła? To ona zawsze była ‘ Matką Teresą ‘. Najlepsi najbardziej cierpią. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Podeszłam do swojej ławki i zobaczywszy przy niej gapiącego się na mnie Biebera, chciałam odwrócić się i zająć szybko inną. Najlepiej byłoby gdyby mnie nawet nie zauważył, ale cóż.. niestety nie jestem przezroczysta. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Des, zaczekaj. – poczułam jego dłoń zaciśniętą na moim nadgarstku – usiądź, proszę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Czego ty ode mnie chcesz, Bieber? Mało ci? – wyszarpnęłam swoją rękę i oczekiwałam jakiejś odpowiedzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Obiecuję, że nic ci się nie stanie jeśli tu usiądziesz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Burknęłam z niezadowoleniem kiedy usłyszałam dzwonek, a punktualny nauczyciel języka angielskiego, wszedł do klasy równo z nim. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że wszystkie, inne miejsca SA już zajęte. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Panno Foutley? Jakiś problem? – zapytał kiedy zauważył, że ja i Bieber stoimy obok ławki zamiast przy niej siedzieć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. – warknęłam i odpychając chłopaka usiadłam jak najbliżej ściany. <i>Świetnie, oto koleś, który zawsze musi dopiąć swego. Ja to mam szczęście. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Widziałam tylko jak się na mnie gapił. Udawałam, że jestem całkowicie skupiona na słowach nauczyciela. Próbowałam kompletnie nie zwracać uwagi na Biebera, ale ten jego wzrok aż wywoływał ciarki na moim ciele. W pewnej chwili podniosłam na niego wzrok i ujrzałam delikatny uśmiech na jego twarzy skierowany do mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co ja ci zrobiłem? – zapytał od razu po tym jak przewróciwszy oczami zaczęłam bazgrać po marginesie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wtrącasz się we wszystko, powiedziałam ci już, że nie potrzebuję żebyście mnie w jakikolwiek sposób kontrolowali, czy jak wy to tam sobie nazywacie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, dobrze wiesz, że to nie jest tak. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic, nigdy nie jest tak, jak ja myślę. – warknęłam – przyzwyczaiłam się już do tego, ale wy nie musicie mnie dodatkowo irytować. Mam rodziców od pilnowania mnie, to mi w zupełności wystarczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Panno Foutley? A może pani udzieli mi odpowiedzi na zadane pytanie? – wtrącił nagle nauczyciel. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Niestety, ale tym razem pana zawiodę gdyż ten wiersz jest tak beznadziejny, że rozumiał go tylko sam autor, a wlepili go do tej ksiązki pewnie dlatego, że padają z nim fajne słowa. – i kto umie najlepiej wyplątać się z niezręcznej sytuacji? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Po pierwsze, określenie ‘fajne’ nie jest odpowiednie na tej lekcji, a po drugie nie poniesiesz konsekwencji za taką odpowiedź tylko ze względu na twoją sytuację rodzinną – oznajmił patrząc na mnie z żalem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co wyście się wszyscy tak mnie uczepili?! – wybuchłam wstając z krzesła – czy to moja wina, że moi rodzice się rozwodzą? Macie temat do plotek? Miłej zabawy! - jednym ruchem zgarnęłam swoje rzeczy z ławki i wyszłam z klasy trzaskając drzwiami. Słyszałam przez chwilę oburzony głos nauczyciela i szum w klasie spowodowany moim zachowaniem, a oprócz tego, w korytarzu rozległ się mój, własny szloch. <i>Destiny płacze, no świetnie, tego mi było trzeba</i>. Przyznaje się, bolało mnie to, że rodzice biorą ten cholerny rozwód, a jeszcze gorsze było to, że wszyscy z tego powodu stali się dla mnie życzliwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Skręciłam w korytarz, gdzie znajdowała się moja szafka. Próbowałam opanować płacz, ale średnio mi to wychodziło. Wrzuciłam ksiązki do szafki i odetchnęłam z ulgą spostrzegając, że to już ostatnie zajęcia tego dnia, więc spokojnie, albo i nie w moim przypadku, mogłam iść do domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Trzasnęłam ze złością drzwiczkami od szafki i skierowałam się do wyjścia z budynku. Od dłuższego czasu nie zdarzyło mi się płakać tak, jak podczas tej drogi. I pomyśleć, że nauczyciel wzburzył tą falę emocji. Idąc tak, powolnym krokiem, doszłam do wniosku, że był piątek, a dokładniej to, ze kolejnego dnia, rano, moja mama opuszcza nasz, rodzinny dom i prawdopodobnie już nigdy jej w nim nie zobaczę. Nie będzie mi truła, nie wydrze się na mnie, nie będzie kazała mi zawlec dupy na dół, żeby zjeść wspólnie kolację. Nigdy tego nie lubiłam. Ba, wręcz nienawidziłam i miałam ochotę rzucić w nią czymś ciężkim kiedy tylko stanęła w drzwiach mojego pokoju. Czemu jest tak, że człowiek docenia to, co ma dopiero kiedy to traci? W sumie, gdybym ją doceniła bardziej, bo przecież nigdy nie było tak, ze w ogóle jej nie szanowałam, to byłoby teraz gorzej. Życie to jest jednak jedno, wielkie skupisko problemów i rozterek. No chyba, że tylko nastolatki widzą to w ten sposób. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Zamknęłam za sobą delikatnie drzwi domu i zdziwiona panująca tam ciszą, weszłam do środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Gdzie tata? – stanęłam obok mamy, która układała rzeczy w kolejnym, kartonowym pudle. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Na służbie. Pomożesz mi? – mówiła cichym głosem. Bez dłuższego zastanowienia zaczęłam pakować jej rzeczy jednocześnie mając nadzieję, że chociaż przez jakiś czas nie będę myśleć o tym wszystkim. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, płakałaś? – podniósłszy głowę, zauważyłam, że mama stoi nade mną i przygląda się mojej osobie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie, tylko.. wiatr wiał mi prosto w oczy i zaczęły łzawić. – po wyrecytowaniu wymyślonego przed chwilą wytłumaczenia, odruchowo przetarłam oczy rękawem bluzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Twój nauczyciel dzwonił do mnie ledwie kilka minut przed tym, jak weszłaś do domu – westchnęła po czym dodała – wszystko mi opowiedział, Destiny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Znowu podniosłam wzrok znad pudła, do którego przed chwilą wkładałam rzeczy mamy. Patrzyłam się na nią przez chwilę w ciszy, a gdy poczułam, że moje oczy ponownie wypełniają się łzami, spuściłam głowę i wymamrotałam ciche ‘przepraszam’. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Mama zamilkła i stała przede mną wbijając we mnie swój wzrok. Wyglądało jakby właśnie uświadomiła sobie, że to wszystko dzieje się poniekąd z jej winy. Już nie chodzi o tatę, bo o nim to ona pewnie najmniej myśli, jak nie w ogóle, ale o nas. Mnie, Daniela i Marie. Zachowywała się jakby mało ją obchodziło to, ze traci trójkę swoich dzieci. Ale to w ogóle jest możliwe? Żeby matka tak myślała? Chyba znowu sobie coś ubzdurałam, przecież to nie jest możliwe, ona nie mogła mieć nas w dupie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Idź na górę. – wyrwała mi z ręki coś, co miałam zamiar włożyć do pudła i nakazała nie odrywając ode mnie wzroku. Patrzyła pustym, a jednocześnie ostrym spojrzeniem, które aż wrzeszczało, żebym jej posłuchała. Przez chwilę jeszcze patrzyłam w oczy mamy, a w końcu wstałam i zabierając torbę z podłogi, pobiegłam do swojego pokoju w milczeniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Znowu ty. – oznajmiłam wchodząc do pomieszczenia – ostatnio dużo czasu spędzasz w moim pokoju, braciszku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Jakoś ostatnio źle się czuję kiedy siedzę sam w pokoju. Wolę poczekać na moją, kochaną siostrzyczkę – uśmiechnął się – ale ty chyba coś w złym humorze? Coś się znowu wydarzyło? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie, nic. Jedynie nasza mama pakuje swoje rzeczy do pudeł żeby rano, razem z nimi wyjechać, Bóg wie gdzie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Kurcze, no. Młoda… - przeciągnął podchodząc do mnie. Położył dłonie na moich ramionach – i co ja mam z tobą zrobić? Nie mamy wyjścia, każde z nas musi się jakoś z tym pogodzić. – przyciągnął mnie lekko do siebie o objął umięśnionymi ramionami. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i staliśmy tak dopóki mama nie weszła do pokoju. Zerknęłam w jej stronę, a potem na brata. Albo mi się wydawało, albo Daniel obdarzył ją spojrzeniem pełnym wściekłości i żalu. Czy tylko ja nie wiedziałam co się dokładnie wydarzyło? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, masz gościa. – powiedziała obojętnym głosem ignorując spojrzenie syna – zejdź na dół, proszę. Czeka na ciebie. – dodała po czym zniknęła za drzwiami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Odsunęłam się od brata i wyszłam z pokoju i posłusznie do słów mamy, zeszłam na dół, gdzieś ktoś miał na mnie czekać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No nie żartuj. – przewróciłam teatralnie oczami krzyżując ramiona na wysokości piersi i wbiłam wzrok w Biebera, który, nie wiem jakim cudem, znalazł się w moim domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Możemy porozmawiać? – kompletnie olał moje sugerujące gestykulacje. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, do cholery. Chociaż raz mogłabyś potraktować mnie normalnie. Ja ci nic złego, nigdy nie zrobiłem. Chyba, że masz mi za złe to… - wiedziałam co chciał powiedzieć, więc przyłożyłam mu rękę do ust i szarpnęłam za jego kurtkę, tym samym nakazując by ruszył tyłek na górę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Oszalałeś?! Moja mama jest na dole! – warknęłam na niego kiedy tylko zamknęłam za nami drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Inaczej nie wpuściłabyś mnie tutaj – odpowiedział spokojnie krążąc po pokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Kretynie! Wcale nie miałeś zamiary powiedzieć tego na głos! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie. – podniósł wzrok na mnie – twoje? – podniósł i zaczął przeglądać rysunki, które leżały na biurku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ta. – syknęłam siadając na łóżku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiedziałem, ze rysujesz. – trzymając rysunku podszedł i usiadł obok mnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Niczego o mnie nie wiesz. – zawiesiłam wzrok na kartkach w jego dłoni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Są wspaniałe. – przytrzymywał w powietrzu każdą, kolejna kartkę z rysunkiem. I dokładnie się im przyglądał – pokażesz mi więcej? – popatrzył na mnie składając papiery. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Różowa teczka na górnej półce. – wskazałam mu wzrokiem z westchnieniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wstał i powoli podszedł nie odrywając wzroku od półki. Nie miał problemu z dosięgnięciem, jak to czasem ze mną bywało, więc szybko, razem z przedmiotem, wrócił na łóżko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Delikatnie otworzył, aż kipiącą od kartek teczkę i znowu dokładnie przeglądał każda pracę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Byłem przekonany, że tańczysz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Bo tak jest, ale nie muszę zajmować się wyłącznie tańcem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co jeszcze ukrywasz? – popatrzył na mnie z kolejnym szkicem w ręku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic. – odpowiedziałam cicho nie patrząc na niego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Narysujesz coś dla mnie? – zapytał takim delikatnym i niepewnym głosem, że spowodował iż podniosłam na niego swoje spojrzenie. Nie odpowiedziałam mu, wstałam i sięgnęłam kartkę, jakąś książkę, która miała mi posłużyć za podkładkę i przybory do rysowania. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Usiądź przodem do mnie – oznajmiłam po tym jak sama, krzyżując nogi usiadłam przodem do chłopaka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Obserwowałam dokładnie jego rysy twarzy przenosząc obraz na kartkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Masz piękne oczy. – uśmiechnął się rozpraszając tym moje skupienie nad rysowaniem jego twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie ruszaj się. – uciekłam od tematu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Kiedy w końcu dałam mu kartkę, znowu popatrzył na mnie zadowolony i ciepłym głosem podziękował. Po chwili jednak odłożył rysunek na bok i spoważniał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wiesz… - zaczął niepewnie – moi rodzice też są po rozwodzie. Od bardzo dawna. W zasadzie to byłem wtedy tak mały, że nie pamiętam czasów kiedy tata był w domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No i co? Mam ci się z tego powodu rzucić na szyje? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie, chcę ci tylko powiedzieć, że wiem jak to jest kiedy z dwóch rodziców nagle zostaje jeden. – bez słowa uciekłam wzrokiem – Będzie inaczej, ale da się przyzwyczaić, a oni, oboje będą kochać cię tak samo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dzięki. – parsknęłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ja też wolałby,, żeby rodzice byli razem, ale my nie mamy w tej kwestii nic do gadania. To oni muszą zadecydować jak chcą żyć. Mają prawo do szczęścia, a jeżeli nie potrafią sobie go wzajemnie zaoferować… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przestań już. – przerwałam mu z zaszklonymi oczami – Ja to wszystko już wiem, dziękuję. – dodałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dobrze, już dobrze. Popatrz na mnie – nakazał wyczuwając drżenie w moim głosie – Destiny, uwierz mi, wszystko będzie dobrze. – objął mnie przysunąwszy się bliżej.<br />
_______________________________________<br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #ffe599; font-size: large;">Cześć!</span><br />
Rak, jak obiecałam, rozdział jest w tygodniu, aczkolwiek muszę przyznać się, że planowałam na jutro dodanie go jednak dzięki Marcie ♥ jest już dziś. Także jeżeli ktoś bardzo czekał na rozdział, może jej dziękować :)<br />
A jeżeli chodzi o kolejny to jestem w trakcie pisanie i mam nadzieję, że na weekend uda mi się go dodać :)<br />
Jak wam się podoba? ♥ </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-37581403248474988212012-02-17T10:41:00.000-08:002012-07-20T11:29:28.942-07:0012.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Cześć, mała. – powiedział cichym, jakby zagubionym głosem. Był bardzo niepewny siebie, co było do niego kompletnie nie podobne. Dobra, wtedy akurat w dupie miałam to, jak się zachowywał. Był. Wrócił. Stał przede mną dokładnie ten sam. Oczy mi się momentalnie zaszkliły. Te wszystkie uczucia, które do niego kiedyś żywiłam, wróciły. Nawet nie byłam już na niego wściekła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co ty tu robisz? – starałam się powiedzieć to tak, żeby nie wyjść na załamaną wariatkę – myślałam, że… - uciekłam na chwilę wzrokiem – wyjechałeś. – warknęłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Bo tak było. – popatrzył na jeden z domów, które nas w tamtej chwili otaczały – kto ci o tym powiedział? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nowi lokatorzy waszego domu. – mój głos stał się pełen wyrzutów i złości – jak mogłeś? Tak po prostu? Bez słowa powiadomienia? – mogłam i miałam ochotę wypytać i wywalić z siebie wszystko co miałam mu za złe. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Przepraszam, ale nie mogłem… dokładnie tak samo, jak nie możemy już być ze sobą. – mówił niskim głosem patrząc mi w oczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Myślisz, że chciałabym nadal z tobą być po tym co zrobiłeś i jak mnie potraktowałeś? Nie, dzięki. – nie mogłam od niego wzroku, zawsze tak bardzo podobały mi się rysy jego twarzy. Wyraźne kości policzkowe, duże, ciemne oczy, pełne usta… <i>Stop. Destiny, nie teraz.. nie czas na takie przemyślenia. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Może to lepiej… - spuścił wzrok – nie chcę żebyś mnie nienawidziła, ale to chyba jedyny wyjście, jedyny sposób żebyś o mnie w pewnym stopniu zapomniała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Kompletnie cię nie rozumiem, Pete. Nie zależy ci ani trochę? Po takim czasie? Przecież znamy się tak długo.. wychodzi na to, że jesteś cholernym kłamcą i dupkiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wiedziałem, że o to zapytasz. Destiny, nie mogę rozmawiać w ten sposób. Uwierz mi, tak będzie lepiej dla ciebie. Źle czułem się z tym, że tak nagle cię zostawiłem wyjechałem tak po prostu. To wyszło tak spontanicznie, nawet bez żadnego, ustalonego planu. Mała, zrozum. Teraz ułożysz sobie Zycie beze mnie – chciał pocieszyć mnie swoim uśmiechem? <i>Dobra, był czarujący i wspaniały, ale sorry Marshaw. Widzę, że fałszywy.</i> Ujął moją twarz w dłonie – nie odpowiem na twoje pytania bo jesteś cholernie uparta i nie odpuściłabyś. – powiedział to tak, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że może to być obraźliwe w pewien sposób – po prostu tak będzie dla ciebie lepiej, to wszystko nie stało się bez powodu i zostań, proszę, przy tej wersji. – pocałował moje czoło po czym, już bez uśmiechu, ominął mnie i odszedł nie reagując na moje wołanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Stałam osłupiała i patrzyłam jak wysoki blondyn w czarnej kurtce znika z pola mojego widzenia. Odwróciłam twarz w stronę zachodzącego już słońca kiedy Pete zniknął za zakrętem i nie mogłam go już widzieć. Skąd on się tu wziął? Gdzie poszedł? Mam mu wierzyć? Zobaczę go jeszcze? Pytania krążyły po mojej głowie, teraz to on był głównym tematem moich przemyśleń. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie wkładając słuchawki do uszu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Zaczęłam uświadamiać sobie, że ta moja, wcześniej niewytłumaczalna, wściekłość była po prostu tęsknotą. Nadal nie mogłam wyobrazić sobie, jak to będzie bez niego. Popełnił błąd, ale przecież wszystko można wybaczyć, wcale nie musiał starać się aż tak bardzo. Tęskniłam za nim. Brakowało mi go. Kochałam…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Moment, w którym chciałam odpocząć, zamienił się w godziny przemyśleń nad każdą z otaczających moją osobę okoliczności, niezbyt miłych swoją drogą. Oczywiste, że nie miało to żadnych pozytywnych skutków. Jedynie pogrążyłam się jeszcze bardziej, ale widocznie tak musiało być, musiałam cierpieć. Żadne starania nie przyniosły uwolnienia od powodów smutku. Zrobiło się o tyle łatwiej, że nie musiałam już ukrywać tego przed Melanie. Mówiąc ‘tego’ mam na myśli rozwód rodziców, pseudo plakaty, seksu z Justinem.. a co z Petem? Nie byłam pewna czy poinformowanie jej będzie dobrym wyjściem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Ciekawe było jedynie to, że pech zaczął mnie prześladować odkąd obok mnie zaczęła kręcić się mała Carmen. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Wieczorem, kiedy wróciłam do domy, szybko zorientowałam się, że krzyki rodziców nie ustały. Mama darła się z kuchni, a tata odpowiadał z kanapy w salonie. Od kilku dni kłócili się dosłownie o wszystko. Teraz pewnie poszło o źle włożony talerz do zmywarki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Przemknęłam się przez fale wrzasków drażniące moje uszy i szybkim krokiem uciekłam na górę. Kiedy weszłam do pokoju, szybko cofnęłam się rzucając torbę na podłogę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Daniel? – wytrzeszczyłam oczy widząc mojego brata z mała na kolanach siedzących na moim łóżku – co wy tu, kurde, robicie? Chcesz żebym dostała zawału? O ile dobrze się orientuje, to mój pokój. – nawet nie miałam siły się denerwować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Wybacz, siostra. Twój pokój jest najbardziej oddalony od schodów, więc nie słychać…krzyków. – czyżbym słyszała nutkę rozpaczy w jego głosie? – mała się boi, a po za tym chciała, żebyś jej coś narysowała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Danie, dobra. Przestań się tłumaczyć. Póki nie grzebiesz mi po rzeczach, możesz tu być. – kucnęłam przy Marie – boisz się? – pytałam cicho obserwując jak w odpowiedzi mała kiwa głową – chodź do mnie – wzięłam ją na ręce i usiadłam przy biurku sadzając Marie na kolanach. Zainteresowałam siostrę kartką i pudełkiem kredek zerkając na brata, który się w nas wpatrywał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- A ty młoda? Jak się trzymasz? Cos ostatnio nie przychodzić pogadać ze starszym braciszkiem. – dobiegł do mnie niski głos mojego brata. Nawet się szczerze uśmiechnęłam. Może to dziwne, ale ja i Daniel prawie w ogóle się nie kłócimy, a jeśli już to dla żartów. Zawsze mu się zwierzałam i tylko on potrafił mnie w pełni zrozumieć. Od niedawna i on mi się zwierza, no cóż wcześniej nie byłam na tyle doświadczona żeby zrozumieć pewne sprawy, po za tym byłam naprawdę nieznośną gówniarą, więc pewnie nawet nie łudził się by zapytać mnie o coś, tak na poważnie. W zasadzie to dopiero od niedawna zaczęłam go doceniać, to, co on robi dla mnie od zawsze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Jakoś… - odparłam rysując kolejnego stwora z wyobraźni mojej młodszej siostry. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Chodzi o tego Pete’a, tak? Siostra, odpuść gnoja. Będzie jeszcze niejeden. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Nie tylko o niego, Daniel. Ostatnio wiele się wydarzyło, narobiłam wiele głupot. – odparłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Może mi opowiesz, hm? Zrobi ci się lżej na sercu. – przekonywał swoim przesłodkim uśmiechem i przekonał. Nagle, bez żadnego wahania wstałam z krzesła zostawiając Marie z rysunkami i usiadłam na łóżku, obok brata krzyżując nogi. Jednym ruchem sięgnęłam małą, różową poduszkę i tuląc ją do siebie zaczęłam mu wszystko opowiadać bez żadnego oporu lub zażenowania. Wyjaśniłam każde zdarzenie bardzo dokładnie, bynajmniej z mojego punktu widzenia tak było. Dowiedział się o wszystkim, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich kilku dni. Faktycznie, zrobiło mi się znacznie lżej, nawet lepiej niż kiedy opowiadałam to samo Melanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- I ani sowa rodzicom o Justinie, a najlepiej to o niczym. – warknęłam patrząc w czekoladowe oczy Daniela, który nadal patrzył na mnie z dużą uwagą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Nie no, jasne. Nic nie powiem. – otrząsnął się – niegrzeczna się robisz. – uśmiechnął się ironicznie – nie sądziłem, ze ty tak wcześnie.. no wiesz.. – podrapał się po głowie – ten teges. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Daniel… z resztą, to chyba rodzinne – odpowiedziałam patrząc na niego znacząco. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Sugerujesz coś? – udał głupiego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- A jak myślisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
- Dobra. Już nic nie mówię na ten temat. – parsknął uciekając wzrokiem. Doskonale wiedział, że zrobił to samo w bardzo zbliżonym wieku i chociaż dla niego, jako faceta, znaczy to mniej to w oczach rodziców wygląda tak samo i powinien się cieszyć, że nie puściłam pary z ust. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Po chwili jednak roześmiał się i dodał – nie wierzę! – śmiał się – ale no… tak na poważnie to nie przejmuj się tym tak. Czasu nie da się cofnąć, a poza tym świat się nie zawalił i nie zawali, nie z tego powodu. Głupsze rzeczy ludzie robią. Czas przyzwyczai cię do wszystkiego no i unikanie ludzi nie jest dobrym rozwiązaniem. – patrzyłam się na niego dokładnie wysłuchując jego słów. Jakkolwiek by się nie upierała, on i tak miał racje. Może i za bardzo się tym wszystkim przejmowałam? Chociaż jak tu olać to wszystko, przecież się nie da. Facetowi to jednak wszystko jedno, rozumiał mnie. Albo starał się zrozumieć. No, a jeśli mój brat jednak nie rozumie tego jak ja się czuje teraz? Wcześniej nie byłam w takiej sytuacji. W końcu on jest facetem, a oni na pewne rzeczy patrzą inaczej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Miałam wrażenie, że powinnam wszystkich przeprosić. Po rozmowie z Danielem odniosłam wrażenie, że robiłam z siebie ofiarę, a przecież sama byłam sobie wszystkiemu winna. Nie Justin, nie Carmen, tylko ja. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.25pt;">
Z bratem spędziłam resztę dnia. Po ‘poważnej’ rozmowie odrobił za mnie kilka zadań z matematyki, które uważał za proste i potem, jak to on, zaczął mi dokuczać żeby poprawić mi humor i żebym, jak to powiedział ‘ jutro wstała z pozytywnym nastawieniem ‘. Żeby chociaż było trochę bardziej pozytywne, to byłoby dobrze. W każdym razie do pocieszania się nadawał. Powoli przestawało mnie dziwić dlaczego ma tylu znajomych. Chociaż w jego przypadku jest tak, że ludzie ufają jemu, ale on nie ufa ludziom, dlatego ma tylko jednego, prawdziwego przyjaciela no i mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
NASTĘPNEGO DNIA </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Carmen, która poznałam jakiś tydzień temu, zniknęła. Nie była już taką milutką, małą dziewczynką, stała się dosłownie wredną zdzirą, której wcześniej nie mogłam w niej rozpoznać. Nadal trzymała się ze mną, ale to nie zmienia tego, jaka była. Stała się tak pewna siebie, że aż rzygać się chciało na jej widok. Zadzierała nosa i nie robiła tym sobie dobrej opinii. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Podczas przerwy obiadowej znowu nie znalazłam się na stołówce. O dziwo, tego dnia nie widziałam ani Justina, ani Melanie. Każdą przerwę spędzałam z Carmen, która uwielbiała dręczyć pierwszoklasistów i nawet żadnego z nich nie widziałam. Akurat podczas tej, jednej przerwy miałam spokój. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Wiedziałam, że przyjdziesz. – zadrżałam słysząc znajomy głos z wyższego poziomu schodów ewakuacyjnych. Uniosłam głowę i zobaczyłam Melanie wpatrującą się we mnie z ciepłym uśmiechem i Justina, który stał tuż za nią. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nie wiedziałam, że tu będziecie. – powiedziałam cicho siadając na najwyższym ze stopni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Porozmawiasz z nami? – cały czas czułam na sobie wzrok przyjaciółki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- O czym? – podniosłam na nią wzrok znad zeszytu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Justin widział Pete’a, z tobą. – nagle jej mina stała się bardzo poważna. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Czy ty musisz się we wszystko wtrącać? – warknęłam na chłopaka patrząc złowrogo w jego kierunku – no, widziałam się z nim, i co? Zabronicie mi tego? Przywiążecie mnie do drzewa? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, uspokój się. Po prostu myślę, że mogłabyś mi mówić o takich rzeczach chociażby dlatego, że się przyjaźnimy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- To lepiej nie myśl, Mel. Skoro uważasz, że nie powiedziałabym ci o tym, to wielkie dzięki za zaufanie. Do spotkania doszło ledwie wczoraj! Mam dzwonić co minutę? A może będziesz tak łaskawa i dasz mi pięć minut poza kontrolą? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny! Mogłabyś się uspokoić i porozmawiać ze mną normalnie? Tak, jak zawsze to robiłaś? Co się stało, hm? Dlaczego tak się unosisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Dajcie mi oboje święty spokój! Śledzicie mnie? To teraz wasze hobby? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, twoja przyjaciółka nie jest niczemu winna. – rozległ się głos Biebera – pojechałem wczoraj za tobą, chciałem po prostu być pewien, że wrócisz do domu, że nic ci nie odbije. Wtedy, kiedy chciałem już zawrócić, ty wybiegłaś z domu, miałaś łzy w oczach. To był impuls.. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Daj sobie siana, Bieber. Nie potrzebuje trzymania za rączkę – oznajmiłam oschłym głosem po czym wstałam i zbiegłam w dół schodów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
____________________________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
<span class="Apple-style-span" style="color: #a64d79; font-size: large;">Cześć wszystkim!</span><span class="Apple-style-span" style="color: #741b47; font-size: large;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Ostatnio was trochę przybyło, dlatego chciałabym abyście się zweryfikowali. Każdy z was, kto prowadzi bloga z opowiadaniem, doskonale wie, jaką robotą jest powiadamianie. Oczywiście, nie chcę na to narzekać, broń mi Panie Boże, aczkolwiek chodzi o sam fakt, że często wysyłam osobom ,które nie czytają i jest to jedynie strata czasu. W związku z powyższym chciałabym abyście dały mi znak, że tu jesteście i czytacie to opowiadanie. Macie do wyboru albo zapisać się do obserwatorów na samym dole strony lub po prostu napisać w komentarzu :) Za wszelkie fatygi bardzo dziękuję, każda opinia dotycząca rozdziału także mile widziana :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Co do kolejnego rozdziału to postaram się go napisać w weekend, który własnie nadszedł gdyż wtedy mam najwięcej czasu kiedy mogę usiąść i się nad tym skupić bez obawy, że ktoś mnie rozproszy, a dodam najprawdopodobniej w tygodniu :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Za wszelkie błędy stylistyczne, interpunkcyjne czy ortograficzne bardzo przepraszam. Proszę o zrozumienie, że przepisuje rozdziału z zeszytu, jest to monotonne, nudne i nie znoszę tego, ale potem już nie mam siły żeby czytać to po raz kolejny :) </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wyjaśniłam wszystko? Chyba tak, jeżeli macie jakieś pytania, piszcie śmiało :) Widzimy się przy następnym poście! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right; text-indent: 36pt;">
xoxo, ~Ms. M</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-7576629891442202822012-02-13T12:18:00.003-08:002012-07-20T11:29:17.960-07:0011.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
Odkąd tylko wróciłam do domu, czułam się jak pospolita dziwka. Jak w ogóle to mogło się stać? Cokolwiek wtedy myślałam, nie mogłam myśleć trzeźwo. Po niedzielnym powrocie do domu (tak, spędziłam u Justina cały weekend, a moja mama cały czas żyła w przekonaniu, że spędzam czas z Melanie) nawet nie odezwałam się do rodzicielki. Nie wiem nawet czy była w domu. Nie wiem czy ktokolwiek w nim był. Zaszyłam się w pokoju i rozmyślałam nad tym, co mną kieruje. </div>
<div class="MsoNormal">
Następnego dnia w szkolenie chciałam widzieć Justina. Przybyłam tam prawie godzinę przed rozpoczęciem się zajęć. Miałam zamiar zabrać z szafki potrzebne na ten dzień książki i po każdej lekcji znikać w damskiej ubikacji. Przed zajęciami również chciałam tam spędzić czas. Pomyśleć, że wszystko po to, żeby uniknąć wzroki pewnego osiemnastolatka. Cały mój ambitny plan legły w gruzach kiedy tylko podeszłam do drzwi wejściowych szkoły. </div>
<div class="MsoNormal">
Widniało na nich moje zdjęcie z podpisem „dziwka” i dorównującym podpisem „uważaj chłopcze, następny możesz być ty”. Z rozdziawioną gębą przyglądałam się temu pseudo plakatowi, dopiero po chwili robienia z siebie kretynki zrywając plakat, weszłam do budynku. Wokół wisiało jeszcze kilkanaście takich. Bez namysłu zerwałam te, które zauważyłam i zachodziłam w głowę kto to, kurde, mógł być?! </div>
<div class="MsoNormal">
Tak, jak chciałam wcześniej, poszłam do łazienki i zamknęłam się tam wyrzuciwszy cholernie głupie kartki do kosza. Teraz mogłam rozmyślać nad dwoma problemami w moim życiu. Po pierwsze: ktoś wyraźnie chciał mnie zniszczyć, a po drugie: Justin mnie rozdziewiczył, a ja czułam się jak kompletna debilka. </div>
<div class="MsoNormal">
Byłam w szkole tylko dlatego, że musiałam tam być. Oczywiście według mojej mamy, bo ja osobiście uważałam, że mogłabym sobie odpuścić. Może gdybym powiedziała jej z jakich powodów nie chciałam tam iść to by mi odpuściła? <i>Po moim trupie. </i>W każdym razie, przesiadywanie w damskiej toalecie nie było dla mnie, nawet jeśli tak bardzo bałam się wyjść i stawić czoło tym wszystkim, ciekawskim spojrzeniom. Byłam pewna, że nawet jeśli nie było już tych cholernych plakatów, to i tak ludzie wiedzą o tym, o czym autor podpisów pod moim zdjęciem chciał, żeby wiedzieli. </div>
<div class="MsoNormal">
Dobra, była przerwa obiadowa, więc na pewno wszyscy byli na stołówce, łącznie z Justinem, dlatego mogłam wyjść z tego kibla i spędzić przerwę siedząc w korytarzu, bez obaw, że ktoś mnie zaczepi. </div>
<div class="MsoNormal">
Skierowałam się do swojej szafki. Korytarz był pusty i to mi w pełni odpowiadało. Właśnie wkładałam podręczniki, które tego dnia już nie były potrzebne, a niepotrzebnie musiałam je tachać pod pachą, kiedy… poczułam czyjś oddech na swojej skórze i ciepłe ramiona otulające mnie wokół bioder. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kochanie… - dobiegł do mnie czuły szept przerywany słodkimi całusami składanymi na mojej szyi – gdzie byłaś cały dzień? Tęskniłem za tobą.</div>
<div class="MsoNormal">
- Justin..- odwróciłam się przodem do niego spoglądając w te hipnotyzujące tęczówki. Nagle moje „przestań”, które właśnie chciałam wydobyć z ust, zamieniło się w „nie przestawaj”.</div>
<div class="MsoNormal">
Uciekłam nerwowo wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ej, kotek, co się dzieje? – przyciągnął moją twarz z powrotem przytrzymując podbródek. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic. – odpowiedziałam mimowolnie unosząc kąciki ust. </div>
<div class="MsoNormal">
Przytrzymując moją twarz, Justin patrzył się w moje, zmieszane oczy. Wyglądał jakby czekał na coś, czego oczekiwał ode mnie. Patrzyłam na niego w milczeniu, a on, tak nagle, po prostu chwycił mój kark i przyciągnął mnie do siebie mocno obejmując. <i>Wiedział o plakatach, czy jakiś dzień litości? </i></div>
<div class="MsoNormal">
- Czy ja o czymś nie wiem? – nagle obok nas stanęła zdziwiona Melanie. <i>Skąd ona się tu, kurde, wzięła? </i>Wlepiła we mnie rozzłoszczony wzrok. Szybko odskoczyłam odpychając chłopaka. Ponownie spojrzałam w jego zakłopotane oczy i zmierzyłam wzrokiem przyjaciółkę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mel, my nic nie mamy do siebie, jeżeli o to ci chodzi. – odruchowo spojrzałam na Justina. Wyglądał jakby miał zamiar zaraz sprostować to, co właśnie powiedziałam dlatego zaczęłam mu dawać jasne znaki, żeby się zamknął. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, jasne – parsknął oburzony – jedynie ze sobą spaliśmy, Des. – zmierzyłam go zrozpaczonym wzrokiem po czym znów spojrzałam na Melanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Słucham? – miałam wrażenie, że omal nie wybuchła śmiechem – Tinuś, co się z tobą dzieje? No nie mów mi, że to przez Pete’a.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Spuściłam głowę pozwalając grzywce niesfornie opaść na moją twarz. <i>A może czapka niewidka byłaby znacznie lepsza? </i>– Nic się ze mną nie dzieje. – odparłam cicho – ludzie się zmieniają. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Zmieniają? Ty jesteś przybita, a nie zmieniona. Coś ty jej zrobił? – spojrzała złowrogo na Justina. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Nic! – uniósł ręce w obronnym geście – przynajmniej nic o czym nie wiesz. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Westchnęła głośno, a następnie spojrzała na mnie matczynym wzrokiem i zabrała moją torbę podając Austinowi. Ten bez słowa chwycił za pasek, a ja gapiłam się na wszystko zdezorientowana. Melanie objęła mnie ramieniem – chodź – jej głos zabrzmiał na moim uchem. Po chwili dodała – ty też. – spoglądając na Justina. Dogonił nas szybko i poczułam jak jego ciepła dłoń chwyta moją i ściska mocno. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Moja przyjaciółka zaprowadziła nas na schody ewakuacyjne, gdzie zawsze razem spędzałyśmy przerwy i czasem też lekcje. Że ja nie wpadłam na to, żeby zamiast w tym zasranym kiblu siedzieć właśnie tam. Weszliśmy na samą górę i usiedliśmy. Niepewnie spojrzałam na Justina, który wzrokiem uciekał gdzieś w kierunku słońca i powiem szczerze, że bardzo mu do twarzy w tym świetle, a potem na Melanie, która zawzięcie szukała czegoś w plecaku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, proszę cię, wyjaśnij mi.. to – wyszperała z torby jeden z plakatów, które zrywałam rano i pomachała mi tym przed nosem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Skąd ty to masz? – wycedziłam przez zęby. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Co to w ogóle ma być?! – Justin uniósł się wyrywając kartkę z rak Melanie – kto to zrobił? – ciągnął dalej pokazując swoje oburzenie. Spojrzałam na niego z lekkim strachem w oczach – Dlaczego nic nie mówiłaś, Destiny? – o matko, nazwał mnie pełnym imieniem, to było coś poważniejszego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny, powiesz cos na ten temat? – Melanie również naciskała, ale znacznie spokojniej niż Justin. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Pokręciłam głową roniąc kilka łez wściekłości. Spojrzałam na Melanie – co mam ci powiedzieć? To, co jest tam napisane to sama prawda. Ktoś, kto to rozwiesił ma racje. Przyjaźnisz się z pospolita dziwką. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No, masz rację. – patrzyła na mnie – ale gdybym nie chciała się z tą dziwką przyjaźnić to nie byłoby mnie tutaj. Przegięłaś, owszem, ale w zasadzie nie wiem jak ja zachowałabym się w twojej sytuacji. Mówiłam, że Carmen to zdzira. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Wybałuszyłam na nią oczy – a co Carmen ma z tym wspólnego? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Ona mi to dała – powiedziała z ironicznym uśmiechem – i jeszcze coś mamrotała, ale nie słuchałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Schowałam twarz w dłoniach stwierdzając w duchu, że jestem najbardziej beznadziejną idiotka na całej kuli ziemskiej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Des? – ponownie tego dnia poczułam otaczający mnie zapach lasu deszczowego zmieszanego z delikatnym, męskim dezodorantem. – ona za to zapłaci, nie przejmuj się. – szeptał mi do ucha obejmując ramieniem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Justin, proszę cię, przestań. – wymamrotałam nie podnosząc głowy – mącisz mi tylko w głowie, a przecież my nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy razem. Łączy nas tylko seks. – wypaliłam znowu tracąc nad sobą kontrolę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Chłopak popatrzył na mnie z g…głębokim rozczarowaniem wypisanym na twarzy i po chwili usłyszałam głos Melanie skierowany do niego – Justin, nie przejmuj się. – ściszyła ton – daj jej trochę czasu. – nie, Mel, wcale tego nie słyszałam. Czy ja, kurde, jestem jakąś mizerna odmianą człowieka? Trzeba mnie trzymać za rączkę? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Melanie przez cały czas była bardzo podejrzliwa. Przyglądała się raz mi, a raz Austinowi. Czasem odpływała myślami gdzieś daleko, a ja zastanawiałam się co jej jest. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Destiny Sarah Foutley – w końcu zwróciła się do mnie tym samym przerywając dość krępującą ciszę – znam cię od podstawówki i chłopców to ty zawsze miałaś głęboko w dupie. Szczerze wątpię, żebyś zakochała się na zabój w takim kretynie jak Marshaw i tak przeżywała jego nagłe odejście. To do ciebie kompletnie niepodobne. Ty coś przede mną ukrywasz, moja panno. Wybacz, ale nie wierzę w twoje bajeczki o nieszczęśliwej miłości i złamanym sercu, więc gadaj mi tu natychmiast co jest powodem twojego obecnego sposobu na Zycie. – wypowiedziała te słowa tym swoim, poważnym i najbardziej stanowczym tonem głosu jaki kiedykolwiek słyszałam. Szczerze to bałam się jej kiedy włączała ten ton i zawsze takim oto sposobem wyciągała ze mnie wszystko, co chciała wiedzieć. <i>Pewnie dlatego mi wtedy taka gadkę urządziła, cwaniara. </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Podniosłam głowę i spojrzałam na przyjaciółkę, która również wlepiała we mnie zielone oczy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- No więc..? – uniosła brew. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Moi rodzice się rozwodzą. – odpowiedziałam szybko, zbyt szybko żeby wyglądało naturalnie i ponownie schowałam twarz i ukrywałam łzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Choler jasna, Destiny! Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! – wrzasnęła po czym momentalnie jej głos zamienił się w przerażająco troskliwy – misia… - przeciągnęła i dołączyła do cichego Justina obejmując mnie. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 36.0pt;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Niedawna decyzja moich rodziców była wielkim szokiem i powodem smutku. Jedynie Daniel, mój brat, zachowywał zimną krew. Mała Marie jeszcze niewiele rozumiała, więc to ja miałam najgorzej, a w połączeniu z ostatnimi wydarzeniami związanymi ze mną to już nic więcej mi nie było potrzebne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Moja mama nadal mieszkała z nami. To ona narobiła bałaganu i będziemy mieszkać bez niej, ale do czasu rozwodu miała prawo zostać. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Kiedy wróciłam ze szkoły i przekroczyłam próg domu, od razu powitały mnie wrzaski kłócącego się małżeństwa i te same wrzaski sprawiły, że nie miałam ochoty tam zostać i oglądać czy też słuchać tego jak skaczą sobie do gardeł. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Chciałam spokojnie zamknąć się w swoim świecie i tak zostać, choć na chwilę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Jak zawsze, coś musiało się wydarzyć. Jedynie chcąc poprawić spadający pasek od torby, odwróciłam wzrok od drogi i właśnie w tym momencie ktoś musiał się na niej pojawić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
Uderzyłam w kogoś dość mocno, ale tylko ja się zachwiałam. Chcąc przeprosić podniosłam wzrok i wtedy czas się zatrzymał. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 36.0pt;">
- Pete…? – wydukałam. </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-23021611162486254982012-02-09T11:44:00.001-08:002012-07-20T11:29:05.752-07:0010.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
- Teraz ze mną pójdziesz? – zapytałem niechętnie odrywając się od niej. Zachowałem minimalną odległość między nami przytrzymując jej podbródek. </div>
<div class="MsoNormal">
- Justin.. – powiedziała cienkim i jednoczesnie bardzo pociągającym głosem zbliżając się do mnie ponownie – nie. – odparła stanowczo i odepchnęła mnie. Odwróciłem się zmieszany obserwując jak odchodzi. W pewnym momencie zniknęła wśród tłumu, a ja dopiero wtedy za nią ruszyłem. </div>
<div class="MsoNormal">
Znowu się zaszyła. Znowu nie mogłem jej nigdzie znaleźć! Dobra, tym razem robiła to specjalnie. Obszedłem cały lokal przepychając się wśród nawalonych ludzi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Hej – zaczepiłem barmana ( chyba był tak jedyną, niepijaną osobą ) – widziałeś gdzieś dziewczynę, jasne włosy, ok. <st1:metricconverter productid="1,70 m" w:st="on">1,70 m</st1:metricconverter> wzrostu? </div>
<div class="MsoNormal">
- Wiesz ile tu takich mam przed oczami każdego dnia? – przecierał kolejny kieliszek. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jesteś w stanie mi pomóc? </div>
<div class="MsoNormal">
- Może gdybyś miał jakieś zdjęcie? – zasugerował spoglądając na mnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem i usiadłem przy barze – zdjęcia nie mam. Podaj cokolwiek. – oznajmiłem zmieniając szybko temat. Rzuciłem telefon na stół i szukałem tam czegoś, co mogłoby wyglądać jak jej zdjęcie, ale w sumie to było niemożliwe do znalezienia w tym miejscu. </div>
<div class="MsoNormal">
Barman podał mi drinka o niebieskiej barwie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Szukasz dziewczyny? – niemożliwe! Koleś siedzący obok mnie był prawie trzeźwy. Cuda się jednak zdarzają. </div>
<div class="MsoNormal">
- No – mruknąłem pociągając kolejny już łyk. </div>
<div class="MsoNormal">
- A gdzie szukałeś? Może wyszła? </div>
<div class="MsoNormal">
- Czemu się nie bawisz, jak inni? – znowu zmieniłem temat i wypaliłem przewracając wzrok na niego. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pewnie zacznę się bawić. Jak się wystarczająco mocno upiję. Jestem tu bo pokłóciłem się, z dziewczyną – zaśmiał się- wierz mi, jeżeli uciekają to albo wychodzą albo przystawiają się się do innych żeby zrobić ci na złość. </div>
<div class="MsoNormal">
Odruchowo przytaknąłem i dopijając zawartość kieliszka odszedłem od baru. Ruszyłem na ponowny obchód po wnętrzu klubu. Nawet jeżeli wyszła to musiałem być pewien, że w międzyczasie nie wróciła. </div>
<div class="MsoNormal">
- Carmen? – zauważyłem brunetkę pośród kilku facetów – gdzie Destiny? – dopytywałem nie zwracając na nich większej uwagi. </div>
<div class="MsoNormal">
- My się znamy? – popatrzyła na mnie spode łba trzymając kieliszek w dłoni. Ta to dopiero była nawalona. – aa… - przeciągnęła – to ty się włóczysz z D…Destiny i tą jej przyjaciółką, ona ci się podoba? Biedny jesteś, przed chwilą twoja ukochana.. – ściszyła głos podchodząc do mnie – została zaproszona w ustronne miejsce. Sam domyśl się co tam teraz może się dziać. – zachichotała głupio. Patrzyła na mnie przez chwilę przygryzając wargę po czym dodała – ale wiesz.. ja takimi jak ty nie pogardzę. – z zalotnym uśmiechem przesunęła dłonią po mojej klatce piersiowej. </div>
<div class="MsoNormal">
Oburzony gwałtownie odepchnąłem ją od siebie i skierowałem się w stronę korytarza, w którym znajdowały się toalety. To było jedyne miejsce, ustronne, jakie przychodziło mi na myśl w tamtym miejscu. </div>
<div class="MsoNormal">
Przechodziłem kilka razy tuż przy drzwiach od łazienek nasłuchując jakiejkolwiek oznaki, że ktoś tam jest. Cisza. Nie chciałem tam wchodzić bo.. no po prostu bałem się co może mnie tam spotkać. Wolałbym nie oglądać czyichś stosunków seksualnych, albo, co gorsza, wysłuchiwać zaproszeń do trójkąta. Mimo to, po jakiś dziesięciu minutach krążenia tym korytarzem wszedłem do jednej i do drugiej toalety. Tak, jak myślałem. W pierwszej obściskiwała się jakaś para, ale na szczęście byli tak zajęci wzajemnym wpychaniem sobie języka do ust, że w ogóle nie zwrócili na mnie uwagi, więc mogłem spokojnie się rozejrzeć. Nic. Druga była całkowicie pusta, nawet sprawdziłem dokładnie kabiny, tak dla pewności, ale też nic. Oprócz mnie było tak tylko moje lustrzane odbicie. </div>
<div class="MsoNormal">
Wróciłem na salę, wydało mi się, ze ludzi ubyło. Wierząc w swoje przekonanie znowu przeszedłem wokół wnętrza, a potem przez parkiet, dokładnie rozglądając się w poszukiwaniu dziewczyny. Najgorsze było to, że tak łatwo mogłem ją minąć. Zdecydowanie złe miejsce do pilnowanie zagubionych nastolatek. </div>
<div class="MsoNormal">
Wyszedłem na zewnątrz. Zachłannie połknąłem świeże powietrze. Oparłem się o ścianę i rozejrzałem wokół. Ulica była pusta. <i>Gdzie oda, kurde, zniknęła? </i>Odszedłem nieco dalej, nie chciałem stać tak przy samym wejściu. Ten ochroniarz strasznie dziwnie się na mnie gapił. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie zaboli, obiecuję być delikatnym. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zostaw… - dobiegły do mnie zalotne szepty i pojękiwania. Zdecydowanie dwóch osób i zdecydowanie przeciwnej płci. Nie byłem jedynie pewien gdzie znajduję się źródło głosów. Szedłem w zasadzie na oślep, kierowałem się intuicją. Znalazłem się przy jakimś zakręcie. Rozejrzałem się, ślepa uliczka z kontenerem w roli głównej. Nagle zza tych kontenerów pojawił się czubek czyjejś głowy i znowu te głosy. Tylko tym razem były wyraźniejsze. Powoli i cicho podchodziłem bliżej, starałem się nie zwrócić ich uwagi na sobie. W pewnej chwili miałem widok na dziewczynę przy ścianie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Destiny! – krzyknąłem i wybiegłem zza kontenera. Rzuciłem się w ich kierunku, a dokładniej to faceta. To nie był te sam facet, który obmacywał ją w klubie. Ilu ona tu ludzi poznała jednego wieczora?! Albo może.. ilu się przyczepiło do tego przeuroczego tyłeczka? <i>Szlag. Czasem powinienem pomyśleć zanim coś powiem. </i></div>
<div class="MsoNormal">
Odepchnąłem kolesia od dziewczyny. Był bardziej pijany niż mi się wydawało. Nie był w stanie mi oddać. Zatoczył się i upadł mamrocząc pod nosem. Byłem pewien, że zanim się podniesie zdąży zasnąć. </div>
<div class="MsoNormal">
Odwróciłem się i spojrzałem na Destiny. Była zszokowana i roztrzęsiona. Nerwowo zaciskała pięści na kurtce obserwując typka leżącego pod ścianą. Wcale tego nie chciała, cokolwiek ten facet próbował zrobić. </div>
<div class="MsoNormal">
Patrzyłem na nią tak przez chwilę i zastanawiałem się dlaczego tym razem nie ucieka. Chociaż mnie to cieszyło. Nie widziało mi się kolejne poszukiwanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Des, czy ty zawsze musisz pakować się w kłopoty? – podszedłem do niej i położyłem dłonie na jej ramionach – ej, słuchasz mnie? – zapytałem spokojnym głosem kiedy mi nie odpowiadała. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mhm – mruknęła cicho zwracając na mnie wzrok – co tu robiłeś? </div>
<div class="MsoNormal">
- Szukałem cię – odparłem bez wahania. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie odpowiedziała mi już, jedynie bezsilnie opadła na moje ramię zamykając oczy. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić jak słodko wtedy wyglądała. </div>
<div class="MsoNormal">
Podniosłem ją i wysłuchując, dość uroczych swoją drogą, pojękiwań, wyniosłem z tego ohydnego zaułka. Poszedłem do samochodu, ale nie można pominą tego, ze kawałek musiałem z nią iść bo zostawiłem auto za zakrętem, tak dla bezpieczeństwa. Po za tym przed klubem nie było żadnych, innych samochodów, więc było większe prawdopodobieństwo, że coś mogłoby stać się z moim. </div>
<div class="MsoNormal">
Ułożyłem ją delikatnie na tylnych siedzeniach i przykryłem swoją bluzą spostrzegłszy, że zrobiło się dość zimno. Odgarnąłem włosy z jej twarzy i uśmiechnąłem się z ulga, wiedząc, że w końcu, na pewno nic jej nie grozi. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Obudziłam się zmieszana po czym nerwowo rozejrzałam się po pokoju. </div>
<div class="MsoNormal">
Błękitne ściany. Jasne, drewniane meble. Plakaty MJ na ścianach, niewielkie biurko dopasowane do reszty mebli i ogromne, dwuosobowe łóżko, na którym właśnie leżałam. </div>
<div class="MsoNormal">
- O matko! – krzyknęłam podnosząc się gwałtownie do pozycji siedzącej. To był moment, kiedy spostrzegłam, ze leżałam wtulona w Justina. </div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak zacisnął powieki po czym przeciągając się podniósł ciało obejmując mnie. Popatrzył na mnie wzrokiem zatroskanej matki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co się stało? Miałaś zły sen? – pogłaskał mnie po głowie i pocałował w czoło. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co ty.. co my.. – nie mogłam się wysłowić zszokowana jego zachowaniem w stosunku do mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Yhh, wolałem już kiedy tylko tak słodko pojękiwałaś – uśmiechnął się. </div>
<div class="MsoNormal">
- Słucham!? – zrobiłam wielkie oczy unosząc głos dwa tony wyżej – możesz wyjaśnić co tu jest grane? I co my tu, do cholery, robimy razem? </div>
<div class="MsoNormal">
- A co tu jest do wyjaśniania? – mówił cichym i niskim, niemalże chrypiącym głosem lekko naciskając swoim ciałem na mnie. Przytrzymując dłoń na moich plecach, ułożył mnie a pościeli po czym nachylił się i poczynając od ust kierował sowimi pocałunkami ku mojej szyi. </div>
<div class="MsoNormal">
Czy ja naprawdę byłam w stanie nie zapamiętać czegoś takiego? Byłam tak zdezorientowana, że nie zdołałam wydusić z siebie ani jednego słowa. Jedyne co się ze mnie wydobywało to jęki słodkiej rozkoszy, która zalewała mnie od środka. </div>
<div class="MsoNormal">
Delikatnie muskał wargami moją skórę ponownie przesuwając twarz do moich ust. Przysunął się i zawisnął dokładnie nade mną. Oderwał się na chwilę od moich warg i spojrzał mi w oczy. Nadal nie byłam w stanie nic powiedzieć. <i>Zahipnotyzował mnie czy co? </i>W każdym razie, wcale nie chciałam, żeby przestawał. Popatrzyłam na niego jednocześnie oplatając jego szyję ramionami. Podciągnęłam się i musnąłem jego ciepłe usta przygryzając dolną wargę. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 12pt;"> Wsunął dłonie pod jej ciało. Dziewczyna poczuła nacisk na plecach, a po chwili przyciągnął ją do siebie siadając. Siedziała na nim oplatając go nogami wokół bioder. Znajdowała się nieco ponad nim przeczesując jego włosy palcami. Chłopak wpatrywał się w Destiny z pożądaniem w oczach. Głaskał opuszkiem palca jej zarumieniony policzek podczas gdy jego drugo dłoń przesunęła się w dół pleców dziewczyny. Justin nadal wpatrując się w oczu nastolatki, która nie okazywała swojego zmieszania, chwycił leciutko jej podbródek i delikatnie zadzierając głowę do góry, pocałował ją czule. Otulona ramionami chłopaka Destiny, oplotła rękami jego szyję i opierając łokcie na jego barkach, bawiła się końcówkami włosów Justina. Dłoń nastolatka zawędrowała pod luźną koszulkę, która od zeszłej nocy okrywała zgrabne ciało panny Foutley. Objął ją mocniej i lekko unosząc ponownie ułożył pośród wymiętej pościeli. Składając czułe pocałunki na jej brzuchu kierował się ku górze jednocześnie, powoli unosząc materiał koszulki coraz wyżej. Po dłuższej chwili dziewczyna została w samej bieliźnie okryta jedynie ciałem osiemnastolatka. Otuliła go ramionami i przysunęła się do niego jak najbliżej było to możliwe, połączona z nim w pocałunku. Justin przesunął dłonią wzdłuż rozpalonego ciała dziewczyny powodując zalewająca ją falę przyjemnych dreszczy. Destiny niepewnymi ruchami masowała klatkę piersiową chłopaka powoli przesuwając ją ku jego bokserkom. Nastolatek mimowolnie uniósł kąciki ust sunąc czubkiem nosa po delikatnym policzku dziewczyny. Szesnastolatka ponownie przesunęła chłodnymi dłońmi po ciele Justina, tym razem lekko unosząc swoje ciało i ciągnąć w dół również jedyną rzecz jaką miał na sobie. Chłopak zaśmiał się cicho przygryzając jej ucho. Językiem sunął wzdłuż jej ciała i za pomocą zębów zsunął z niej majtki. Pochylił się nad intymną strefą Destiny i ostrożnymi ruchami zaczął pieścić je językiem. Obserwując wijące się na łóżku ciało dziewczyny robił to dalej, a kiedy jego ciało było „na skraju wytrzymałości” zaczął przesuwać się w górę. Namiętne pocałunki składał na jej ramionach i szyi. Destiny poczuła stado dzikich ciarek na ciele kiedy ona i Justin byli tak blisko siebie, jak to tylko możliwe. W tej chwili stali się jednym ciałem. Jęknęła cicho wbijając paznokcie w ramiona Justina, a ten syknął z bólu jaki w nim spowodowała i dał znak by mu zaufała.</span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 12pt;">________________________</span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman'; font-size: 12pt;">Nic nie mówię, ocenę pozostawiam wam :D ♥ </span></div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-88831307992184585552012-02-07T12:14:00.000-08:002012-07-20T11:28:54.353-07:009.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
Rano zostałam dosłownie wypchnięta, siłą, z domu. Wcale nie miałam ochoty wstawać z łóżka i mimo że zapierałam się nogami i rękoma to i tak mama zdarła ze mnie kołdrę. Pojęcia nie mam dlaczego tak się czułam. Nadal gdzieś tam w środku byłam na niego wściekła. No cóż, przynajmniej łzy ustały. Poprzedniego dnia wypłakałam się chyba za wszystkie czasy, chociaż może wcale nie powinnam tak mówić bo nie czułam się najlepiej i nie panowałam nad tym, jakie emocje właśnie pokazuję. </div>
<div class="MsoNormal">
Poranna droga samochodem również nie należała do najlepszych. Starałam się chociaż na ten czas odgonić negatywne myśli, których z minuty na minutę, jak na złość, przybywało. Starałam się nie wjechać w coś i nie uszkodzić samochodu rodziców. Chyba by mnie wtedy zabili. Co chwilę musiałam mrugać z prędkością światła żeby zlikwidować pozostałości po morzu wylanych łez w postaci rozmazanego obrazu, który w żaden sposób nie przydaje się do jazdy samochodem. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy w końcu znalazłam się przed budynkiem szkoły, zauważyłam, że przy barierce oddzielającej miejsca parkingowe od chodnika stoją Melanie i Justin. Stali dokładnie przy miejscu, gdzie zawsze parkuję samochód. Jak tylko wysiadłam, oboje szybko znaleźli się obok mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
Ominęłam ich pytające twarze i skierowałam się ku wielkim, szklanym drzwiom wejściowym. Przywitały mnie dzikie spojrzenia rówieśników. Co dziwne, odprowadzały mnie aż do mojej szafki. <i>Czy ja mam jakiś napis na czole typu „uzależniona od Pete’a Marshaw”? </i></div>
<div class="MsoNormal">
Przy swojej szafce, a dokładniej to obok, zauważyłam niską brunetkę, która z niepokojem układała książki na półkach. Otworzyłam sąsiadujące drzwiczki i wyciągnęłam zza nich podręcznik do angielskiego. Kątem oka zerknęłam na dziewczynę gdyż usłyszałam huk rozsypujących się na podłodze książek. <i>Żenada, ale no już nie będę taka. </i>Kucnęłam i zebrałam kilka zeszytów po czym wstałam i oddałam właścicielce ( a przy okazji niemal nie rąbnęłam głową o drzwi swojej szafki ). </div>
<div class="MsoNormal">
- Czyżby nowa? – odezwałam się zatrzaskując drzwi szafki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wolę określenie Carmen. – odparła. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak wolisz. – syknęłam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś tu jakimś guru czy coś? – dopytywała z nutką ciekawości w głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, ale ludzie z tej szkoły znali mojego.. byłego ze złej strony – niemal nie wypaliłam „chłopaka”! To zdecydowanie był czas żeby się odzwyczaić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Aha. – westchnęła – no cóż, pójdę już bo szukanie klasy pewnie trochę mi zajmie. – zamknąwszy szafkę odeszła w stronę prawego skrzydła szkoły.</div>
<div class="MsoNormal">
Znowu zaczęłam grzebać w szafce, tym razem żeby znaleźć coś rodzaju ołówka, kiedy dopadła do mnie Melanie, a jak się szybko zorientowałam, za nią Justin. </div>
<div class="MsoNormal">
- Widzę, że poznałaś nową „uczennicę” – zrobiła dziwny gest palcami burcząc – młodociana dziwka. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego dziwka? Zdążyła się z kimś puścić w pierwszy dzień szkoły? – Justin po tych słowach wyglądał jak zagubiony szczeniak. <i>Oops. Przepraszam za wiedzę o tym jak to w szkolnej toalecie nastolatki robią loda starszym chłopcom żeby wkupić się w towarzystwo. Burdel, nie szkoła. </i></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, chyba nie, ale po szkole ma takie zajęcia o jakich właśnie myślisz. </div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno nie aż takie. – parsknęłam – a skąd ty o tym wiesz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Bo wyrzucili ją za to z poprzedniej szkoły. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ah, tak. Zapomniałam o twoich, godnych pozazdroszczenia kontaktach z nauczycielami. – odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku klasy. </div>
<div class="MsoNormal">
Jak takie dwa rzepy, podążyła za mną ta dwójka. Justin dogonił mnie szybciej. Złapał mnie za łokieć i przytrzymał przez chwilę wpatrując się we mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Des, wszystko ok? – zaczął mnie tak dziwnie nazywać od poprzedniego wieczora - Dziwnie się zachowujesz… - czy my się do siebie tak jakby.. ten no.. zbliżyliśmy? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, Justinie. – <i>nie, kretynie. Co może być w porządku?! </i>Ledwie powstrzymałam się od śmiechu. Moje okazywane emocje stały się potwornie skrajne. </div>
<div class="MsoNormal">
- Des? – dopytał jakby mnie szukał. <i>No, hello! Stoję obok! </i></div>
<div class="MsoNormal">
- O co ci chodzi, Justin? Mam płakać, tak? – <i>Chciałam. </i>– w porządku, ale nie teraz pomiędzy ludźmi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, wiesz, że nie o to mi chodzi, Destiny. – tak bardzo lubił moje imię? – nie wiem co jesteś w stanie zrobić bo nie wydajesz się być w dobrym stanie. Wybacz, ale widziałem cię wczoraj i twoje dzisiejsze zachowanie w stosunku do wczoraj jest dla mnie nie do zrozumienia. </div>
<div class="MsoNormal">
Westchnęłam ciężko przewracając oczami – facet nie zrozumie – burknęłam idąc z nim w kierunku klasy. </div>
<div class="MsoNormal">
Melanie dosiadła się do Justina, a ja spostrzegłam, że w mojej ławce siedzi ta sama, niska brunetka. Carmen? </div>
<div class="MsoNormal">
Podeszłam do swojej ławki i z lekko hałasując odłożyłam na nią książki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ojej, to twoja ławka? Przesiądę się… - zaczęła nerwowo zbierać rzeczy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Boisz się mnie? – poczułam jakby cała klasa czekała na odpowiedź. </div>
<div class="MsoNormal">
- Patrzysz na mnie jakbyś chciała mnie zabić. – wymamrotała wlepiając we mnie wzrok. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic ci przecież nie zrobię. – parsknęłam z kpiącym uśmiechem i usiadłam przy ławce. Spojrzałam na dziewczynę, która nadal stała i wpatrywała się we mnie – siadaj, Carmen. Naprawdę cię nie zjem. – zaśmiałam się kpiąco rozbawiona scenką po czym obserwowałam siadającą obok mnie Carmen. </div>
<div class="MsoNormal">
Mimo dziwnego incydentu na początku lekcji, przez całą jej resztę podśmiewałyśmy się i gadałyśmy. Pomińmy sam fakt, że nauczyciel pod koniec lekcji był już niemal czerwony ze złości jednak ze względu na to, że Carmen była tu pierwszy dzień, odpuścił nam konsekwencje.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Widzimy się dzisiaj wieczorem – z szerokim uśmiechem Carmen potwierdziła po czym odeszła w kierunku innego stolika. </div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie ty, kurde, z nią idziesz? – Melanie warknęła ciągnąć mnie i zmuszając bym usiadła obok niej. </div>
<div class="MsoNormal">
- O co ci chodzi, Mel? O co wam obu chodzi? Od rana się czepiacie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Może dlatego, że mam powód? Dowiem się gdzie moja przyjaciółka wybiera się z nową, szkolną dziwką? – nałożyła nacisk na „moja”. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mel.. – westchnęłam – pamiętasz „Dirty Trick”? </div>
<div class="MsoNormal">
- Co?! Oszalałaś? Destiny, nie wiesz co to za miejsce? Mowy nie ma, słyszysz? Choćbym cię miała do kaloryfera przykuć! </div>
<div class="MsoNormal">
- Melanie, daj spokój. Nie jesteś moją matką, więc jej nie zgrywaj, jasne? Nic mi nie będzie, po za tym będę z Carmen. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pff, ale mi wsparcie. Ona popędzi tam gdzie seks wyczuje i nie zdziwiłabym się gdyby o tobie zapomniała. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież jej nie znasz. Wierzysz w plotki. Nawet jeśli będzie tak, jak mówisz, to trudno. Poradzę sobie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Kręciłam się po pokoju z telefonem przy uchu. Carmen wisiała na linii i jak pusta lala nawijała o ‘fatałaszkach’, które ma zamiar przywdziać tego wieczora. Podsuwała mi również pomysły, co ja powinnam założyć. Twierdziła, że zdążyła przyjrzeć się mojej sylwetce i wie co leżałoby na mnie najlepiej. Miałam nadzieję, że szybko skończy nawijkę w tych tematach bo mało mnie to interesował, żeby nie powiedzieć, że irytowało. Jednak, nie ukrywam, posłuchałam jej w kwestii mojego ubioru. </div>
<div class="MsoNormal">
Melanie się na mnie wściekła. Nie, nie pokłóciłyśmy się, ale nie chciała pogodzić się z tym, że spędzam ten wieczór w klubie nocnym. Miałam wrażenie, że za chwile mnie naprawdę gdzieś zamknie i nie będzie chciała wypuścić. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Wybiegłam z domu, prosto do samochodu, w którym siedziała już Carmen i jakiś, starszy od nas koleś. Zamierzyłam go pytającym wzrokiem usadawiając się w fotelu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież samych nas nie wpuszczą – zachichotała Carmen – chyba, że jesteś bardziej niegrzeczna niż mi się wydawało i masz fałszywy dowód. </div>
<div class="MsoNormal">
- Russel. – wtrącił niskim głosem przedstawił się uśmiechnięty kierowca. – a ty jesteś Destiny, tak? Carmen całą drogę o tobie ględziła. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ej! – pisknęła i uderzyła go pięścią w ramię – mogłeś powiedzieć! Zamknęłabym się.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś zbyt słodka żeby ci przerywać – podrywał ją! Przystawiał się do niej i wszystko co temu podobne. Ale to nadal nie potwierdzało zdanie Melanie na jej temat, prawda? Ten facet nie mógł byś starszy od nas o więcej niż 3 lata. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Sala wypełniona mocnymi dźwiękami muzyki. Ciemnofioletowe wnętrze. Bar pełen kolorowych, szklanych butelek z alkoholem. Skąpo ubrane kobiety wijące się wokół metalowych prętów, a wokół wszystkiego i wszystkich odbijały się kolorowe światła.</div>
<div class="MsoNormal">
Ruseel pociągnął nas do baru i imprezę rozpoczęliśmy od dwóch kolejek manhattan’u. z otoczenia wynikało, że Carmen i Russel są dobrze znani w tym miejscu co sprawiało, że czułam się trochę nieswojo. Ale moment, czego ja się spodziewałam? Przecież byłam w tym miejscu pierwszy raz, a po za tym to dziwaczne uczucie zaczęło znikać po drugim drinku. </div>
<div class="MsoNormal">
Kątek oka dostrzegłam dyskretne macanie Carmen przez Russel’a. Postanowiłam im nie przeszkadzać i szybko usunęłam się stamtąd znikając w tłumie kompletnie przez nich niezauważona. Czyżby Melanie miała rację? Cóż… w każdym razie nie miałam zamiaru wychodzić. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Siedziałem przy barze. Widziałem tą całą Carmen, ale nigdzie nie było Destiny. I ja miałem pozwolić żeby była tu sama? Patrząc na tych podejrzanych typów, którzy byli wszędzie? Po moi trupie. </div>
<div class="MsoNormal">
Przepchnąłem się przez tłum tańczących w rytm muzyki, pijanych lub podpitych ludzi. Rozglądałem się wokół. <i>Gdzie ona się zaszyła? </i>Byłem zmuszony zatrzymywać się i dołączać do bujających się przy mnie, młodych kobiet. Nie miałem zamiaru wyjść na jakiegoś szpiega, ani wyróżniać się jakoś z tłumu.</div>
<div class="MsoNormal">
Tańcząc z ładną blondynką zauważyłem przy ścianie Destiny. Z kolejnym drinkiem w ręku i obejmowana przez jakiegoś typka. Wyglądała na zadowoloną, więc tylko się bacznie przyglądałem mimo że nie mogłem znieść jak koleś perfidnie ją obmacuje. Po dokładniejszym przyjrzeniu im się, dostrzegłem, że alkohol na nią już działa, dość mocno. Może w tym czasie zdążyła wypić więcej? Może na pewno. </div>
<div class="MsoNormal">
Podszedłem bliżej i usiadłem na jednym z krzeseł w pobliżu. Nadal mnie nie zauważała, była zapatrzona w wysokiego bruneta i wyglądała jakby była w stanie pozwolić mu na wszystko. Dobra, byłem zazdrosny. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie odrywałem od nich wzroku aż do momentu kiedy dłoń faceta znalazła się pod jej ( swoją drogą, dość skąpą ) koszulką. <i>Dobra koleś, przegiąłeś. </i>Pozwalała mu na to, ale była pijana, a on dobrze o tym wiedział. Lepiej! Pewnie sam jej kupował te drinki. </div>
<div class="MsoNormal">
Stanąłem niemalże pomiędzy nimi i gapiłem się na kolesia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jakiś problem? – oderwał się od dekoltu Destiny i popatrzył na mnie złośliwie. </div>
<div class="MsoNormal">
- No, tak jakby. – odburknąłem – mógłbyś nie przystawiać się do mojej dziewczyny? – zapytałem akcentując słowo „ mojej”. <i>Oj, dostanie mi się za to. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> </i>- Bo co? Jej się podoba. – parsknął z szyderczym uśmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odwal się, powiedziałem. – pchnąłem go z całej siły. Potykając się upadł na jeden ze szklanych stolików po czym ruszył na mnie mocno zdenerwowany. Odepchnął mnie po czym przycisnął do ściany i chciał już uderzyć pięścią w moją twarz kiedy potężny, łysy ochroniarz zatrzymał go i zaczał szarpać w celu wyprowadzenia z klubu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co ty wyprawiasz, Justin?! – warknęła na mnie – od kiedy to jestem twoją dziewczyną? Skąd ty się w ogóle tu wziąłeś? </div>
<div class="MsoNormal">
- Kiedyś mi za to podziękujesz – odparłem cicho patrząc w jej oczy – chodź, już wystarczy tej zabawy, Destiny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdzie z tobą nie idę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Des, więc potraktuj mnie jak tego faceta, w stosunku do niego nie byłaś taka oporna. </div>
<div class="MsoNormal">
- Sugerujesz, że się puszczam?! </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie! Destiny.. – zrobiłem krok w jej stronę na co ona się cofnęła i znowu stanęła pod ścianą. Ponownie się zbliżyłem, tym razem bez słów. Przesunąłem dłonią po jej policzku, poczułem ciarki na plecach. Pochyliłem się i delikatnie musnąłem jej usta po czy przerodziło się to w czuły pocałunek.</div>
<div class="MsoNormal">
___________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
Zdecydowanie jeden z dłuższych rozdziałów. :) </div>
<div class="MsoNormal">
Tak, nowy wygląd i tak, ten mi się bardziej podoba :) </div>
<div class="MsoNormal">
Ocenę rozdziału i wyglądu pozostawiam wam :) ♥</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-21649116877658819852012-02-05T11:42:00.000-08:002012-07-20T11:28:42.167-07:008.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
Momentalnie moja dezorientacja i zmieszanie spowodowane jakością otrzymanych wiadomości zamieniło się w niepojętą wściekłość. Odeszłam od tego domu z miną godną szatana i szłam szybko niczym samochód wyścigowy, z kapturem naciągniętym na głowę. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie docierało do mnie to, czego się przed chwilą dowiedziałam. Nikt w całym sąsiedztwie o tym nie wiedział? Te stare plotkary zawsze wiedzą wszystko i w błyskawicznym tempie każda informacja rozgłaszana jest na co najmniej połowę miasta. Z resztą, nieważne. Dlaczego MI nic nie powiedział?! Ani on, ani żadne z jego zasranych rodziców, którzy mnie tak bardzo „uwielbiali”. Wyszło na to, że jestem zbyt naiwna bo wydawało mi się, że czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie i mogliśmy sobie ufać. </div>
<div class="MsoNormal">
Z hukiem weszłam do domu rzucając torbę na podłogę i mając wszystko i wszystkich dookoła w dupie, zaczęłam szukać mamy. To przecież ona wszystko zaczęła. Przez jej kretyńską przyjaźń z mama tego dupka, w ogóle go poznałam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mamo!- wrzasnęłam w desperacji gdyż nie mogłam jej nigdzie znaleźć. Stałam na środku salonu i wsłuchiwałam się oczekując szybkiej odpowiedzi. <i>Jak zawsze kiedy była mi potrzebna. </i></div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili oczekiwania na jakąkolwiek reakcję ze strony rodzicielki, rozległ się jej głos oznajmiający, że znajduje się na dole i robi pranie. <i>Teraz zachciało jej się robić pranie. </i>Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem skierowałam się do pralni. </div>
<div class="MsoNormal">
- Czemu mi nic nie powiedziałaś?! – wpadłam jak wariatka wrzeszcząc na mamę.</div>
<div class="MsoNormal">
- O czym miałabym ci powiedzieć? – nie przestawała segregować brudów. </div>
<div class="MsoNormal">
- O tym, że Pete, MÓJ chłopak, się wyprowadza, na przykład? </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to wyprowadza? – wstała i patrzyła na mnie ze zdziwieniem malującym się na jej twarzy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiesz nic na ten temat? – opanowałam ton swojego głosu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pierwsze słyszę. – nadal stała jak słup z koszulką mojego brata w ręku i patrzyła się na mnie – kiedy się wyprowadzają? </div>
<div class="MsoNormal">
- Już ich nie ma. Od wczoraj w ich domu mieszka jakieś młode małżeństwo z dzieckiem.</div>
<div class="MsoNormal">
Mama nerwowo sięgnęła swój telefon i wybrała numer mamy Pete’a. jednak niepotrzebnie. Odpowiedź jego matki była taka sama jak jego, czyli żadna. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Spędzałam w zamkniętym pokoju kolejną godzinę i myślałam, sama nie wiem nad czym. Może po prostu byłam nieobecna. Wszystko mnie irytowało. Dźwięk biegania po schodach mojej młodszej siostry. Krzyk mojego brata oznajmujący, że wychodzi. Trzask drzwi wejściowych. Powiew wiatru z otwartego okna. Dźwięk uderzających o siebie talerzy w kuchni. Nie miałam zamiaru się czymkolwiek zajmować bo byłam pewna, że prędzej czy później rozrzucę wszystko co miałabym pod ręką. Najdziwniejsze było to, że nie byłam zatracona we własnych łzach, ja byłam wściekła. </div>
<div class="MsoNormal">
Jeszcze bardziej niż wcześniej zirytował mnie dźwięk mojego, własnego telefonu. Warknęłam podnosząc się z łóżka po czym zastanawiałam się czy odebrać telefon od przyjaciółki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co jest? – w moim głosie niezmiennie tkwiła wściekłość, chociaż.. nieważne. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ojej, zabijesz mnie? Co się znowu stało? Czyżbyś go odwiedziła? </div>
<div class="MsoNormal">
- Czy ty czasem nie powinnaś być teraz z Bieberem w skateparku? </div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem, co to zmienia? Nie mogłam przestać myśleć o twojej sytuacji, a teraz to już w ogóle nie przestanę. Powiesz mi co z tym kretynem? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic. – parsknęłam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to nic? </div>
<div class="MsoNormal">
- No nic, nie ma go. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to go nie ma? Tinuś, co ty pierdzielisz? Mogłabyś wyrażać się jaśniej? </div>
<div class="MsoNormal">
- Do jasnej cholery, czy ty musisz zadawać tyle pytań?! – wybuchłam – nie ma, po prostu! Wyprowadzili się i nikt nic o tym nie wie. – i w tym momencie na moich policzkach pojawiły się strumyki słonej cieczy. <i>Pękłam. </i></div>
<div class="MsoNormal">
- Mała, płaczesz? – jej głos nagle z dociekliwego stał się bardzo łagodny i czuły – Tinuś, skarbie, powiedz coś…</div>
<div class="MsoNormal">
- Co mam ci powiedzieć? – ryczałam jak bóbr – miałaś racje, to kretyn. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przyjdź do nas, nie siedź teraz sama. – oznajmiła stanowczo.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mam ochoty, Melanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ja nie pytałam. – jej ton głosu stał się jakoś nienaturalnie niski i poważny. – albo tu zaraz przyjdziesz albo osobiście wpadnę do twojego domu i siłą cię z niego wyciągnę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mhm. No, dobrze, ale nie licz na wiele. </div>
<div class="MsoNormal">
- Do zobaczenia. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Pojechałam samochodem nie mając zamiaru publicznie pokazywać zaczerwienionych oczu. Co nie zmienia faktu, że i tak założyłam okulary przeciwsłoneczne.</div>
<div class="MsoNormal">
Weszłam do parku zostawiwszy samochód na parkingu i skierowałam Siudo części zwanej skate-park. </div>
<div class="MsoNormal">
Od razu w oczy rzuciła mi się Melanie, która siedziała na ławce i przyglądała się z zaciekawieniem ekranowi swojej komórki. Skierowałam się w jej stronę, ale zanim dotarłam do celu, zauważyła mnie i skróciła moją drogę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tinuś, skarbie.. – powtórzyła do chyba trzeci raz w ciągu ostatnich 30 minut. Zatrzymała mnie i objęła czule – nie przejmuj się.. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie odzywałam się. Znowu nie potrafiłam się powstrzymać i zaczęłam wypłakiwać jej w ramię morze łez. Całe moje udawanie silnej, szlag trafił. Nawet ona, zwykle gadatliwa, nic już nie mówiła. W sumie to lepiej, jakoś nie chciało mi się słuchać o tym, że wszystko będzie dobrze i żebym się nie przejmowała. Miałam wcześniej wrażenie, że chciała żeby tak się wydarzyło, ale w tym momencie to złudzenie zniknęło. Jej mina mówiła wiele, ale na pewno nie to. </div>
<div class="MsoNormal">
Zsunęłam okulary z nosa i spojrzałam na rampę, gdzie jeździło kilku chłopców. Na szczycie widziałam znajomą posturę. Facet przygotowywał się do zjazdu o wyraźnie gapił się na mnie i Melanie. Dobra, może to i niecodzienna scenka, ale w świecie dziewczyn przytulanie się między sobą nie jest dziwne. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymałem się widząc, ze Destiny przyszła do parku. Melanie uprzedziła mnie, a raczej zapytała czy nie będzie mi przeszkadzać jeżeli do nas dołączy. Nie chciała powiedzieć o co chodzi, ale coś podpowiadało mi, ze chodzi o tego chorego typa. Destiny stała się bardzo nerwowa odkąd po raz pierwszy spotkałem się, przypadkowo, z Pete’m. </div>
<div class="MsoNormal">
Czy ona płakała? Stałem przyglądając się im. Gapiłem się starając rozpoznać sytuację. Jedyne czego byłem pewien to właśnie to, że gorzkie łzy leciały z jej oczu. Nie miałem zamiaru udawać obojętnego, kiedy wcale tak nie było. Pchnąłem deskorolkę i zjechałem na dół po czym zszedłem z rampy i pobiegłem w kierunku dziewczyn. </div>
<div class="MsoNormal">
Przestałem biec kilka metrów przed nimi. Zacząłem zamiast tego powoli kroczyć w ich kierunku. Byłem ciekawy jak Destiny na mnie zareaguje. Nie ukrywajmy, nie żywiła do mnie uwielbienia. </div>
<div class="MsoNormal">
Melanie stała tyłem do mnie, więc pewne było to, że Destiny mnie widziała. Chociaż nadal na mnie nie warknęła. <i>Było aż tak źle? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
- W porządku? – przypatrzyłem się jej zapłakanej twarzy opierającej się na ramieniu przyjaciółki. </div>
<div class="MsoNormal">
- A widać jakby było?! – nie, to nie Destiny tak zareagowała. Ona była tak cicha, że aż zaczęło mnie to przerażać. Melanie pod wpływem wydarzeń stała się taka poważna i jednocześnie opiekuńcza, a jak się okazało także agresywna. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mel, nie krzycz. – mówiła cichym i zmęczonym głosem. Była taka bezsilna, bezbronna. Wyglądała jakby stała na nogach tylko dzięki wsparciu przyjaciółki. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mhm, masz rację. Przepraszam, Justin. – odparła nawet na mnie nie patrząc. Zachowanie obu nastolatek wprawiało mnie w coraz większe zakłopotanie. Stałem jak słup nie wiedząc co zrobić by nikogo nie urazić, ani nie dostać w mordę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pete wyjechał. – ni stąd, ni zowąd dotarł do mnie ten sam, wyczerpany życiem głos, który wcześniej uspokoił Melanie. </div>
<div class="MsoNormal">
Podniosłem na nie wzrok. Patrzyła wprost na mnie przez ramię przyjaciółki. Miała zaczerwienione oczy, ale to nadal były te same oczy, w które tak wpatrywałem się w centrum handlowym. W jednym momencie tak bardzo się zmieniła. Z rozzłoszczonej i marudnej, w taką bezradną i zranioną. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zapomniałaś dodać, że nawet cię o tym nie raczył powiadomić. – Melanie odsunęła ją od siebie i trzymając mocno za ramiona dopowiedziała resztę informacji za nią. </div>
<div class="MsoNormal">
Zmierzyłem wzrokiem Melanie, a potem moje spojrzenie zatrzymało się na Destiny. Chciałem coś zrobić, jakkolwiek ją pocieszyć. Boże, co za kretyn! Jak można tak potraktować dziewczynę? Swoją?! Bezduszny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odwieźć was? – stanąłem dokładnie obok nich i obserwowałem je. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie.. – Melanie pogłaskała przyjaciółkę – w domu będzie jeszcze gorzej.</div>
<div class="MsoNormal">
- Rozumiem, więc chodźmy stąd. – oznajmiłem. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową i obejmując przyjaciółkę ruszyła w kierunku wyjścia. Ledwie przekroczyliśmy furtkę i zaczęliśmy odpowiedniego miejsca do zatrzymania się. Destiny usiadła półprzytomna pomiędzy nami. Była zamyślona, a jej wzrok cały czas wędrował w dal. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mała, wiesz, że nie warto? – Melanie masując ramię dziewczyny, cały czas powtarzała podobne słowa, ale nic to nie dawało. Destiny była jak zahipnotyzowana. Jakby przejmowała się tym coraz bardziej. </div>
<div class="MsoNormal">
Siedziałem cicho obserwując ją cały czas. Moje spojrzenie dosłownie samo wędrowało w jej stronę. Ledwie mogłem znieść jej minę, która wyrażała tyle złych uczuć i te łzy spływające po zaróżowionych policzkach.</div>
<div class="MsoNormal">
- Posłuchaj przyjaciółki, Destiny. Ona ma rację. Zasługujesz na kogoś lepszego. Może to i trudne, ale nie niemożliwe. Bądź silna. – w końcu przerwałem swoje milczenie. Poczułem się trochę jakbym układał te kilka prostych słów przez ten cały czas, siedząc tam. </div>
<div class="MsoNormal">
Melanie popatrzyła na mnie i uniosła kąciki ust w moim kierunku po czym popatrzyła na przyjaciółkę szukając w niej jakichkolwiek uczuć czy reakcji na nasze słowa. Przyznam, że sam chciałbym coś, co wskazywałoby na funkcje życiowe. Ona wyglądała jakby się wyłączyła. Siedziała bez ruchu gapiąc się w jeden punkt. Jej ciało poruszało się tylko przez ciągłe objęcia ze strony przyjaciółki. </div>
<div class="MsoNormal">
W pewnej chwili poczułem czyjś ciężar na ramieniu. Obejrzałem się i niemalże podskoczyłem z zaskoczenia. <i>Destiny… właśnie się do mnie przytulała?</i> Poczułem dziwne ciepło płynące przez moje ciało. Objąłem dziewczynę ramieniem i zaobserwowałem szeroki uśmiech Melanie, która dokładnie przyglądała się scence. Kołysałem ją delikatnie, a w końcu objąłem ją także drugim ramieniem. Schowała twarz w mojej koszulce i wtedy do moich uszu dobiegł cichy szloch. Westchnąłem ciężko, jedyne co zrobiłem w tamtym momencie to po prostu dawałem jasne znaki by się nie krępowała wyrażaniem tego, co czuje. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Nie mogłam rozpoznać siebie w tamtej chwili. Unikałam go, nie chciałam nawet z nim rozmawiać, a tu okazuję się, że tak kojący dla mnie jest jego dotyk i mam tak wielką chęć przytulenia się do niego. Nie powinnam była tak się zachowywać. Przynajmniej nie dopóki sprawa z Petem się nie wyjaśni. Wtedy po raz pierwszy zaczęły docierać do mnie słowa tej dwójki. </div>
<div class="MsoNormal">
Dupek. </div>
<div class="MsoNormal">
Kretyn.</div>
<div class="MsoNormal">
Idiota. </div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęły docierać do mnie uczucia, których nigdy nie czułam w stosunku do Pete’a. Złość. Żal. Nienawiść. Starałam się odciąć od tego tematu, choć na chwilę, ale ilekroć udawało mi się, wszystko wracało z podwojoną siłą.</div>
<div class="MsoNormal">
________________________________</div>
<div class="MsoNormal">
Tak, wiem. Namieszałam, powtarzałam ciągle te same słowa, ale uwierzcie, że ten rozdział tak mi się ciężko pisało, że tak to chyba jeszcze nie miałam na tym blogu. Niestety na kolejny brak weny, ale staram się! Na pewno nie zawieszę ;D </div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jak się podoba? ♥ </i></div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-78458228376865167582012-02-01T14:41:00.001-08:002012-07-20T11:28:29.042-07:007.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
Kiedy wróciłam do domu, robiło się już późno. Zwykle o tej porze leżę już w łóżku i esemesując z Pete’m, ale tego wieczora mój telefon milczał. Mogłam mieć jedynie nadzieję, na szybką zmianę w zachowaniu mojej komórki. </div>
<div class="MsoNormal">
Ledwie przekroczyłam próg kuchni z zamiarem napojenia czymś organizmu, a okazało się, że moja mama jeszcze nie śpi ( co było czymś bardzo dziwnym jak na nią ) i na dodatek, wyraźnie czegoś oczekuje. Czyżby jakiś wyjaśnień? Ode mnie? </div>
<div class="MsoNormal">
Chciałam ją olać, napić się i pójść do siebie. Moje zamiary okazały się znacznie trudniejsze do wykonania…</div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili ciszy i dziwnego napięcia tworzącego się między nami, zaczęła mnie wypytywać co to był za chłopak, co robił w naszym domu i co się tam, na górze wydarzyło. </div>
<div class="MsoNormal">
Mama nigdy nie wiedziała wszystkiego o mnie, ani o moich znajomych. Tak samo było z Pete’m. była wielce zaskoczona kiedy opowiedziałam jej o tym, ze to Pete go uderzył. Na jej miejscu pewnie również mocno bym się zdziwiła. Jednak to nas różniło. Ja wiedziałam jaki Pete potrafi być i jaki bywa, czasem zbyt często. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nadszedł weekend, a Pete nadal się nie odzywał. Nawet moje rodzeństwo zaczęło o niego wypytywać kiedy nie zjawiał się w naszym domu kolejny dzień. Okazało się, że moja młodsza siostra nagle zatęskniła za tym jak biegał z nią po domu trzymając ją na barkach, a brat nie miał z kim pograć na konsoli. </div>
<div class="MsoNormal">
Dni mijały mi na wiecznym przemyślaniu swojego zachowania, sprawdzaniu telefonu, czy aby nie jest wyłączony i czy ma zasięg. Najmilszym zajęciem jakie miałam były wielogodzinne rozmowy z Melanie, a raczej wyżalaniu jej się. Czasem przerażało mnie to, jak potrafiłam narzekać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zawsze ci powtarzałam, że on jest jakiś dziwny. – parsknęła bezmyślnie – to nie facet dla ciebie. Jest przystojny, ale zasłania to swoim egoizmem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mel.. jest jaki jest, ale wcześniej kiedy się do mnie nie odzywał, miał jakiś konkretny powód. Teraz też musi tak być. </div>
<div class="MsoNormal">
- No, i jest. – wbiła we mnie swoje zielone oczy – Bieber. – dodała z pewnością w głosie. – Destiny, ten facet po prostu nie rozumie, że masz prawo zadawać się z kim chcesz, z chłopcami również. Nawet w szczególności. – zaśmiała się cicho kładąc dłoń a moim ramieniu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co sugerujesz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic nie sugeruję. Po prostu się tym nie przejmuj bo na jutro musisz być wypoczęta. Chyba pamiętasz jakie masz plany? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, pamiętam – odparłam cicho – też będziesz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Oczywiście, a kto was zawsze nagrywa, jak nie ja? – znowu się uśmiechnęła – więc kładź się do łóżka, a ja zmykam do siebie – cmoknęła mój policzek obejmując mnie czule – nie przejmuj się mała, do jutra. – powiedziała niskim tonem z lekkim uśmiechem na twarzy. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Następnego dnia razem z ludźmi z ulicznej grupy tanecznej mieliśmy zaplanowane kolejne show, więc rano wcześnie zerwałam się z łóżka i mimo bólu, który nadal doskwierał po wypadku zaczęłam się przygotowywać. </div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem narobiliśmy więcej zamieszania bo Ryan, jeden z członków grupy, wymyślił, że powinniśmy spróbować poza wnętrzem budynku. </div>
<div class="MsoNormal">
Wybraliśmy na początek dzielnicę NY znajdującą się blisko szkoły. Dowiedziałam się, że dzieciaki tego dnia mają zajęcia, więc czas i miejsce również nie były wybrane przypadkowo. Oprócz tego było tam mnóstwo sklepów, więc ulica była dość mocno zatłoczona. </div>
<div class="MsoNormal">
Początek wyglądał podobnie jak ostatnim razem. Wtapialiśmy się w tłum, chociaż i tak wszyscy wiedzieliśmy, że trochę się z tego tłumu wyróżniamy. Muzyka tym razem wydobywała się z ogromnego radia, które jeden z uczestników niósł na barku. Kiedy postawił je na ziemi, wszyscy wyskoczyliśmy z tłumu i zaczęliśmy tańczyć. </div>
<div class="MsoNormal">
Nauczyciele z pobliskiej szkoły byli uprzedzeni o planowanej akcji, więc urozmaicili dzień dzieciakom pozwalając im wyjść w środku zajęć. Wokół zebrali się ludzie i uśmiechali się nagrywając zdarzenie. Pośród tłumu dostrzegłam Melanie i od razu mi ulżyło, obawiałam się, że zapomni, a ktoś musiał nagrać nasz kolejny występ. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy odchodziłam już z miejsca zdarzenia, słyszałam jak ludzie wymawiają w naszym kierunku miłe słowa, a potem powtarzają je między sobą.</div>
<div class="MsoNormal">
Melanie zabrała mnie do swojego samochodu. Wsiadłam do niego w doskonałym humorze, dokładnie tak, jak po każdym występie. </div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem jednak mina szybko mi zrzedła. </div>
<div class="MsoNormal">
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu wydobywający się z kieszeni. Wyciągnęłam telefon i miałam ochotę wyrzucić do na ulicę kiedy zobaczyłam nadawcę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co jest? – po dość długim czasie, w którym jedynie gapiłam się w ekran komórki, Mel przerwała ciszę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Justin... – odparłam opierając się bezradnie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co Justin? – dopytywała </div>
<div class="MsoNormal">
- „Byłaś świetna” – zacytowałam – musiał gdzieś tu być. Nie rozumiem, czemu on mi tak po prostu nie da spokoju?</div>
<div class="MsoNormal">
- Pewnie wpadłaś mu w oko – zachichotała patrząc na drogę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przestań! </div>
<div class="MsoNormal">
- No co? Wiesz.. nie ukrywajmy, wszystko masz na swoim miejscu i niczego ci nie brakuje. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zamknij się już – syknęłam chowając twarz w dłonie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
PONIEDZIAŁEK</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Podjechałam samochodem mamy pod szkołę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to duże zamieszanie przy jednym z miejsc parkingowych. Początkowo chciałam po prostu wysiąść z auta i pójść na lekcje, ale w momencie kiedy zamykałam za sobą drzwiczki samochodu dotarło do mnie, ze Justin tego dnia miał rozpocząć zajęcia w tej szkole. </div>
<div class="MsoNormal">
- Obiecałam..- powiedziałam sama do siebie. Wiedziałam, że to byłoby nie fair. Oczywiście nie miałam pewności czy to on jest powodem zamieszania, ale gdyby był i złamałabym obietnicę, nie byłabym z siebie zadowolona. </div>
<div class="MsoNormal">
Zakładając torbę na ramię ruszyłam w stronę tłumu debilnych nastolatków. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co tu się dzieje? – oschłym tonem zapytałam jednego z kolesi, który stał pośród innych. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic takiego, witamy nowego kolegę – uśmiechał się głupio patrząc jak Justin co chwilę ląduje na masce jakiegoś wozu. </div>
<div class="MsoNormal">
Wcześniej byłam pewna, że kiedy Bieber przyjdzie do tej szkoły narobi bardziej pozytywnego zamieszania wokół swojej osoby. Tymczasem okazuje się, że ludzie z tej szkoły nie są zbyt tolerancyjni. Na pewno nie tego się spodziewałam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wystarczy – po chwili zamyślenia przebiłam się przez tłum i stanęłam pomiędzy dwoma cwaniakami. Obu szybko zmierzyłam wzrokiem. Znałam ich, a raczej Pete ich znał. Dlatego też oni znali i mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
- O, witam panią Marshaw – zaśmiał się i wykonał kpiący pokłon.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie denerwuj mnie, Tonny – warknęłam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, dobra – odsunął się odruchowo unosząc ręce. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chodź. – spojrzałam na Justina, a ten bez słowa, ze zmieszaną miną poszedł za mną.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaprowadziłam go pod samą klasę uświadamiając po drodze gdzie będzie miał kolejne lekcje. Czekałam aż wejdzie do sali, tak dla pewności, dopiero potem poszłam na swoje zajęcia. Przez to wszystko, spóźniłam się bo musiałam obejść pół szkoły żeby dojść do odpowiedniej klasy, a po drodze jeszcze zahaczyć o swoją szafkę. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nic więcej nie wydarzyło się, aż do ostatniego dzwonka tego dnia. Justin cały czas trzymał się ze mną i Melanie, z którą bardzo dobrze się dogadywał. Patrząc na nią miałam wrażenie, że jest w siódmym niebie kiedy z nim rozmawia. W zasadzie to ja nie zamieniłam z nim ani jednego słowa, za to Melanie szczerzyła się i nawijała jak opętana. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Destiny! – usłyszałam piskliwy wrzask przyjaciółki zza moich pleców. Miałam zamiar wsiąść do samochodu i wrócić do domu. No ewentualnie starać się o uwagę Pete’a, którego nie widziałam kilka dni. </div>
<div class="MsoNormal">
- No? – mruknęłam odwracając się na pięcie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mogłabym wrócić z tobą? Spieszę się. – byłam wyraźnie czymś podekscytowana. Zmierzyłam ją dokładnie wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne, wsiadaj. – odpowiedziałam po czym wsiadłam pierwsza i przerzuciłam torbę na tylne siedzenia. </div>
<div class="MsoNormal">
Melanie wierciła się całą drogę uśmiechając się szeroko do siebie. Zerkałam na nią z lekka kpiną w oczach. W pewnym momencie usiadła przodem do mnie i gapiła się nadal ukazując rządek białych zębów. </div>
<div class="MsoNormal">
- No co? Nie widziałaś nigdy jak samochód prowadzę? </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale ty marudna ostatnio jesteś – parsknęła – wybacz, że zakłócam twoją oazę wściekłości. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mel, o co ci chodzi? </div>
<div class="MsoNormal">
- O nic. Po prostu chciałam porozmawiać z przyjaciółką.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież wiesz, że zawsze i o wszystkim – westchnęłam – o co chodzi? </div>
<div class="MsoNormal">
- Justin jest słodki – zachichotała – już wiem dlaczego nie chciałaś o nim opowiadać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co znowu? Facet jak facet. </div>
<div class="MsoNormal">
- Idziemy dzisiaj do skateparku. Powiedział, że pokaże mi kilka trików na deskorolce. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ty i deskorolka? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie powiedziałam, że będzie mnie uczył. Idę popatrzeć. </div>
<div class="MsoNormal">
- To wiele wyjaśnia. Dlatego tak ci się spieszy? </div>
<div class="MsoNormal">
- No, tak. – odparła – a ty.. nadal myślisz o tym kretynie? Nie odezwał się? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie. – odpowiedziałam jakbym była przygotowana na takie pytania. Po raz pierwszy, ani razu nie spojrzałam na przyjaciółkę jadąc z nią samochodem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tinuś.. – pogłaskała mnie po ramieniu – może idź do niego? Mieszkanie tylko kilka domów od siebie. Nie mogę na ciebie patrzeć kiedy wiecznie jesteś taka zła. </div>
<div class="MsoNormal">
Że ja na to nie wpadłam! Co mnie powstrzymywało przed odwiedzeniem go? Robiłam to setki razy! Dlaczego niby miałabym nie dowiedzieć się o co mu chodziło, do cholery? I dlaczego się nie odzywał, ani nie dawał żadnego znaku życia? </div>
<div class="MsoNormal">
Odstawiłam Melanie przed jej domem po czym skierowałam się prosto do siebie nie oszczędzając siły na przyciskaniu pedału gazu. </div>
<div class="MsoNormal">
Zostawiłam samochód mamy na podjeździe i tak samo szybko jak znalazłam się na swojej posesji, zniknęłam z niej. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie chciałam i nie miałam zamiaru czekać. Nie dawał znaku życia przez ostatnie kilka dni. Nie mogłam przez niego spać, a ten najwyraźniej miał to głęboko w dupie. </div>
<div class="MsoNormal">
Szłam myśląc tylko o tym co mnie spotka na miejscu. Inna dziewczyna? Śmierć w rodzinie? Pijaństwo? Bójka? Starałam się być przygotowana na wszystko i jeszcze więcej. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zapukałam niepewnie i przeskakując z nogi na nogę oczekiwałam z niecierpliwością aż ktoś otworzy drzwi. Ku mojemu, wielkiemu zdziwieniu nie otworzył mi on, ani żadne z jego rodziców. Za drzwiami ukazała się młoda kobieta z niemowlakiem otulonym kocykiem w ramionach. Szczerze zdziwiona popatrzyłam na nią i starałam się w niej kogokolwiek rozpoznać, jednak niestety, pierwszy raz kobietę widziałam na oczy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zastałam Pete’a? – zapytałam niepewna tego co robię. Zajrzałam kobiecie przez ramię do środka, dom wyglądał nieco inaczej. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kogo? – popatrzyła na mnie ze zdziwieniem – nie ma tu nikogo takiego – dodała widząc moje zmieszanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale.. – rozejrzałam się wokół upewniając czy trafiłam pod dobry adres – jak to? </div>
<div class="MsoNormal">
- Mieszkamy tu od wczoraj. Może mówisz o synu państwa Marshaw? Tylko, ze.. oni już tutaj nie mieszkają. Przeprowadzili się. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to przeprowadzili?</div>
<div class="MsoNormal">
- Z tego co wiem opuścili Nowy York. Więcej jednak nie wiem, nie mieli powodów, żeby nam się spowiadać.<br />
__________________________<br />
Powiem wam, że bardzo dziwnie się czuję jak nic do was nie piszę, tak anonimowo o,o<br />
Zmieniłam także wygląd bloga i muszę ostrzec, że może to się dziać dość często bo mi się czasem nudzi :)<br />
Jest was niewielu, aczkolwiek cieszy mnie to, ze ktokolwiek czyta moje wypociny. Dziękuję każdemu kto choć raz odwiedził ten blog ♥<br />
P.S. Jarka jest zajebista! ♥ ( to chyba miało być coś w rodzaju dedykacji, ale zajebista Jarka zapomniała tego słowa :)<br />
I Jak wam się podoba? ♥ </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-62663387169084625922012-01-28T10:41:00.000-08:002012-07-20T11:28:16.560-07:006.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
- Będzie lepiej, jeżeli zostaniesz dzisiaj w domu. Chociażby dla pewności. Po za tym nie wyobrażam sobie ciebie takiej obolałej tłukącej się schodami – moja mama tego ranka zadziałała prawie jak budzik, z tym, że przyszła jak już zaczął dzwonić. </div>
<div class="MsoNormal">
Ona i jej tempo powiadamiania mnie o spawach dotyczących mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
Bez słowa uderzyłam otwartą dłonią o natrętny budzik wyłączając go i ponownie schowałam się w pościeli starając się zasnąć.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
- Scooter, ona mogła zginąć. – roztrzęsiony rzucił się na kanapę i zaczął bezsensownie gapić się w sufit. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale nic jej nie jest. – odparł powtarzając to po raz kolejny – słuchaj, rozumiem, że nie było to codzienne zdarzenie, ale masz szczęście, że nic poważnego się nie stało.</div>
<div class="MsoNormal">
- Już nigdy nie usiądę za kierownicą. – burknął</div>
<div class="MsoNormal">
- Chłopie, nie przesadzaj, dobra? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie przesadzam! – dramatyzował wrzeszcząc jakby chciał wyrzucić z siebie wszelkie emocje. </div>
<div class="MsoNormal">
Zniknął za drzwiami swojej sypialni. </div>
<div class="MsoNormal">
Znowu leżał bezruchu na łóżku szukając ucieczki od własnych myśli. </div>
<div class="MsoNormal">
Co byłoby gdyby jednak tej dziewczynie coś się stało? – ta myśl zasiedliła się w jego głowie i nie mógł się jej w żaden sposób pozbyć. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy jej nie widział, myślał tylko o jej oczach, w które pierwszy raz spojrzał w centrum handlowym. Widział w nich błyszczące iskierki, które były odbiciem zwykłych lamp, a jednak tak bardzo przykuły jego wzrok. </div>
<div class="MsoNormal">
Dlaczego to akurat ona musiała tam być? </div>
<div class="MsoNormal">
- Pójdę tam.. – powiedział sam do siebie po czym zerwał się z miejsca i wybiegł z domu bez słowa. </div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymał się przed samochodem. Odruchowo sięgnął do kieszeni i wyciągnął kluczyki. Spojrzał na nie. Zadrżał i schował je z powrotem do kieszeni. </div>
<div class="MsoNormal">
Ruszył przed siebie naciągając kaptur na głowę. </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Stanął przez bramą starając się w jakikolwiek sposób upewnić czy to ten sam dom, tylko raz tu był. Tylko raz.. kiedy nie powinien tu być. </div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzał na budynek, potem na nazwisko widniejące na domofonie. </div>
<div class="MsoNormal">
Niepewnie wcisnął przycisk wsłuchując się w dość irytujący sygnał po czym oczekiwał na jakąkolwiek reakcję domowników. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak? – rozległ się głos Trinny, matki nastolatki. Słuchawkę podniosła lekko zaskoczona gdyż nie spodziewała się nikogo. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dzień dobry – przywitał się drżącym głosem – mógłbym porozmawiać z pańską córką? – wykrztusił z siebie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę poczekać. – odpowiedziała spokojnie i na chwilę jej głos zamilkł. </div>
<div class="MsoNormal">
Wyszłam przed dom od razu po tym jak mama powiadomiła mnie, że ktoś do mnie przyszedł. </div>
<div class="MsoNormal">
Myślałam, ze Pete odwiedził mnie wcześniej, mało tego, byłam tego prawie pewna. </div>
<div class="MsoNormal">
- A ty, co tu robisz? – otulając się bluzą podeszłam do furtki nie ukrywając zaskoczenia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Możemy porozmawiać? Słuchaj.. ja nie mogę przestać myśleć o wczorajszym zdarzeniu.. </div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd ty w ogóle wiesz gdzie ja mieszkam? Z tego co wiem, nie podawałam ci takiej informacji. Śledzisz mnie? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie śledzę nikogo.. po prostu wczoraj.. po tym wszystkim pojechałem za waszym samochodem. Wiem, że byłaś z rodzicami, ale .. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś kretynem! Jak mogłeś?! Po co to w ogóle zrobiłeś?! To twoje głupie tłumaczenie nie ma najmniejszego sensu, wiesz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak wiem, jestem kretynem, jestem beznadziejny.. ale zrozum mnie.. to wszystko było moją winą, a ty mnie wyraźnie unikasz. Nie dajesz nawet przeprosić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? – warknęłam – zdarzył się mały wypadek, chciałeś mi to wynagrodzić, w porządku. Ale czemu ty się cały czas pojawiasz i zawsze coś musi się stać? </div>
<div class="MsoNormal">
- Czuję się naprawdę winny.. nie mogę znaleźć sobie miejsca.. – mówił ze smutkiem w głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak widzisz nic mi nie jest – parsknęłam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale.. – brakło mu słów – nienawidzisz mnie? Za co? Ledwie mnie znasz. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie nienawidzę cię. Za to mój chłopak, owszem. </div>
<div class="MsoNormal">
- A ten co ma do mnie? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem, może jest zazdrosny? Nie chcę go dodatkowo irytować. </div>
<div class="MsoNormal">
- Trzyma cię na smyczy? Wybiera ci znajomych? </div>
<div class="MsoNormal">
- Widzę, że jesteś cholernie uparty. – pchnęłam furtkę – wchodź. – powiedziałam przepuszczając go w przejściu. </div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak przekroczył niepewnie bramę i zatrzymał się patrząc na mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Do domu – dodałam – nie będziemy tu sterczeć, ale jak Pete wpadnie do domu i cię zobaczy.. </div>
<div class="MsoNormal">
- Poradzę sobie. – przerwał mi z pewnością w głosie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Usiądź. – nakazałam zdejmując bluzę – dowiem się czego tak naprawdę ode mnie chcesz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Niczego. </div>
<div class="MsoNormal">
- Więc czemu tu jesteś? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem. Musiałem. Dziewczyno, wpadłaś z hukiem na mój samochód. Cały czas mam to zdarzenie przed oczami. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co ty nie powiesz… to nie ty leżałeś na masce. </div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę.. już przestań. – schował twarz w dłoniach – nie wiem co mnie tak rozkojarzyło. </div>
<div class="MsoNormal">
- Daj sobie spokój. Nic poważnego się nie stało. Naprawdę. Lepiej jak oboje postaramy się o tym nie myśleć. – opanowałam ton głosu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nawet jak próbuje i chcę to mi to nie wychodzi najlepiej. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic mi nie jest, naprawdę. Oboje mamy szczęście, że wtedy dopiero ruszyłeś z miejsca – w tej chwili coś do mnie dotarło – chwila.. a co ty w ogóle robiłeś przed szkołą artystyczną? </div>
<div class="MsoNormal">
- Składałem dokumenty. – popatrzył w okno – w przyszłym tygodniu rozpoczynam zajęcia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Eee, aha? – spojrzałam na niego pytająco. </div>
<div class="MsoNormal">
- Moja mama uparła się, że tak będzie dla mnie lepiej – tłumaczył – że nie powinienem żyć tylko karierą i dostosowywać do niej wszystkiego. Twierdzi, ze dzieciaki się do mnie przyzwyczaja, a mi to wyjdzie na dobre. Po za tym denerwuje ją to, ze zachowuję się coraz bardziej samolubnie i wszystko chciałbym załatwiać sam. Wybrałem tę szkołę bo tyczy się moich zainteresowań, a po za tym znam już tam kogoś, a to chyba daje większy komfort. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kogo? </div>
<div class="MsoNormal">
- Ciebie. – podniósł wzrok, dziwnym trafem zrobiłam to samo i nasze spojrzenia się spotkały. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ta, jasne. Możesz na mnie liczyć jeżeli będziesz czegoś potrzebował. – odpowiedziałam uciekając wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Twój chłopak ci pozwoli? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chodzimy do tej samej szkoły. Po za tym nie wybiera mi znajomych, nie mówi z kim mam się zadawać, a z kim nie. Nie dyktuje mi co robić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mhm.. kiedy mówiłaś o nim wcześniej, zdawało się być inaczej. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiesz nic o mnie, ani o nim. </div>
<div class="MsoNormal">
- Racja. </div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili ciszy Justin wstał i wyszedł bez słowa. Zamknął za sobą drzwi, a ja tylko odprowadzałam go wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal">
Z korytarza dobiegł głośny huk i krzyk. Wychyliłam się z pokoju by zobaczyć co się dzieje. </div>
<div class="MsoNormal">
- Matko jedyna, Justin! – pisknęłam podbiegając do leżącego na wykładzinie chłopaka. Ułożyłam wyżej jego głowę i obejrzałam się na Pete’a, który najwyraźniej przyszedł do mnie prosto ze szkoły – odbiło ci? – warknęłam – on jest nieprzytomny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mi odbiło? To on chciał cię zabić. Nie mogę na coś takiego pozwolić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chciał zrobić nic złego. – powiedziałam cicho okładając dłonią twarz chłopaka. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bronisz go? </div>
<div class="MsoNormal">
- Pete.. zdarza się. Nic poważnego się nie stało. Będziesz go karał za to przez całe życie? </div>
<div class="MsoNormal">
- To mięczak. Gdyby był prawdziwym facetem, po prostu by mi oddał i nie dał sobie w kasze dmuchać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiedziałam, ze żeby być facetem trzeba rozwiązywać problemy w taki sposób. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie zrozumiesz, mała. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nieważne. Przeniesiesz go do mojej sypialni? </div>
<div class="MsoNormal">
Pete nie odezwał się już do wieczora. Siedział tylko i czasem pomógł mi tamować krew cieknącą z nosa Justina.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak ocknął się niedługo po przeniesieniu go do mojego łóżka. Kiedy zobaczył Pete’a gapiącego się na niego, zadrżał i szybko odwrócił wzrok. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak się czujesz? – popatrzyłam na niego siadając na brzegu łóżka. </div>
<div class="MsoNormal">
Mruknął cicho i ponownie przymknął oczy. </div>
<div class="MsoNormal">
Pete oburzył się dość mocno, nie mam pojęcia na co. Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Gdyby nie to, że półprzytomny nastolatek leżał na moim łóżku, pobiegłabym za nim, ale wtedy moja mama skarciłaby mnie za moje zachowanie. Tego by mi jeszcze brakowało.. </div>
<div class="MsoNormal">
Odwróciłam wzrok od drzwi i przeniosłam go na Justina. </div>
<div class="MsoNormal">
Podałam mu szklankę wody kiedy zauważyłam, że na mnie patrzy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję – powiedział ochryple podnosząc się powolnie. Popatrzył na mnie ponownie siadając na brzegu łóżka. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odwiozę cię do domu – powiedziałam obserwując jego zachowanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mogłabyś? </div>
<div class="MsoNormal">
- To nie było pytanie, ani propozycja. </div>
<div class="MsoNormal">
Ton mojego głosu był tak obojętny, że aż mnie to przeraziło. Destiny prawie nigdy nie jest obojętna, szczególnie nie w takich sytuacjach. A może tylko udawałam? </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-72630215909566672422012-01-25T11:37:00.003-08:002012-07-20T11:28:06.172-07:005.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
- Więc.. co chciałaś mi powiedzieć? – przerwał dłuższą chwilę spokojnym głosem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Opowiedzieć – poprawiłam go – po prostu uznałam, że jednak lepiej będzie jeśli będę informowała cię o tym co się dzieje. </div>
<div class="MsoNormal">
- Miło by było. – odparł patrząc na mnie </div>
<div class="MsoNormal">
- Zrozumiesz mnie? Wolałabym żebyś mi zaufał i się nie wściekał o byle co. – uprzedziłam starając się uspokoić swoje przewidzenia. </div>
<div class="MsoNormal">
- No.. jeśli nie będzie powodu to się nie wścieknę. – zaśmiał się cicho i odwrócił wzrok – zastanawia mnie tylko czy ja już nie wiem tego, co chcesz mi opowiedzieć. </div>
<div class="MsoNormal">
- A co wiesz? – spojrzałam na niego podejrzliwie – i co najważniejsze, skąd? </div>
<div class="MsoNormal">
- Kolega przekazał po prostu informacje krążącą po mieście. A mianowicie, dowiedziałem się, że moja dziewczyna spotyka się z jakimś pedalskim typkiem, któremu poszczęściło się w życiu – popatrzył na mnie wyraźnie oczekując wyjaśnień. </div>
<div class="MsoNormal">
- No.. tak, właśnie o tym chciałam ci opowiedzieć. </div>
<div class="MsoNormal">
- Yhh, miałem nadzieje, że to głupia plotka. – westchnął opierając się o ścianę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pete.. daj spokój. To było jedno spotkanie, nic więcej. Koleś oblał mnie kawą i chciał „wynagrodzić” to nieszczęsne zdarzenie. To był po prostu miły gest. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jakoś mi się nie widzi to jako normalne spotkanie – popatrzył na mnie </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie patrz tak na mnie! Nic nie zrobiłam, naprawdę. Czy ty musisz być zazdrosny o każdego faceta, z którym rozmawiam? Chciałabym tu przypomnieć, że rozmowa jest tylko wymianą słów, a nie śliny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Oj, mała. Bo się pokłócimy. – parsknął – widzę jak patrzą na ciebie faceci, a to, że akurat z tymi, którzy tak mierzą cię wzrokiem, rozmawiasz, to już nie moja wina. </div>
<div class="MsoNormal">
- Czy ty znasz każdego człowieka na Ziemi? </div>
<div class="MsoNormal">
- No, nie. Faceci po prostu nie są trudno do rozgryzienia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne. Co nie znaczy, że nie mogę rozmawiać z nikim płci przeciwnej, oprócz ciebie bo chyba o to się jeszcze nie wściekasz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Ale ty mnie lubisz wkurzać. Czy ja ci czegokolwiek zabraniam? Nie. Też tak myślę. Po prostu jak dorwę gnoja to oberwie, to tyle. </div>
<div class="MsoNormal">
- A za co miałby oberwać? Za rozmowę? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, oberwie jak zobaczę was w jednoznacznej sytuacji. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odpuść, Pete. Gdybym nie chciała być z tobą, po prostu bym nie była, jasne? </div>
<div class="MsoNormal">
- Od kiedy jesteś taka stanowcza i dominująca? – popatrzył na mnie z kpiącym uśmiechem </div>
<div class="MsoNormal">
- Próbuje włożyć pod tą durną czuprynę blond włosów, że jesteś zazdrosny o nic. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wystarczy mi fakt, że spotykasz się z facetem za moimi plecami. Nic mi o tym nie powiedziałaś. Dlaczego? Podoba ci się? </div>
<div class="MsoNormal">
- Pete, ja go nie znam! – krzyknęłam </div>
<div class="MsoNormal">
- A jednak zamieniłaś go ze mną. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co? </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to co? Czekałem pod twoim domem chyba godzinę. Kręciłem się w kółko, zaglądałem ci w okno, ale pokój był pusty. Dopiero kiedy dłonie mi odmarzły i stwierdziłem, że jeżeli dłużej postoję to nie będę w stanie prowadzić motoru, wróciłem do domu. </div>
<div class="MsoNormal">
No tak! Miał racje, byliśmy umówieni, a po jego słowach mnie kompletnie zamurowało. Jak mogłam zapomnieć o własnym chłopaku? Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Będąc na tym cholernym spotkaniu, nawet przez myśl mi nie przeszło, że właśnie w tym momencie mój ukochany Pete stoi pod domem i czeka na mnie. Dopadło mnie ogromne poczucie winy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jej.. ja.. kompletnie zapomniałam.. – usiadłam bliżej niego – jesteś zły, prawda? </div>
<div class="MsoNormal">
- Byłem. – odparł spoglądając przed siebie. Przetarł usta palcami – ale nic się nie stało bo.. przecież mnie nie okłamujesz? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie! – znowu krzyknęłam tym razem chcąc wskazać, że tak jest naprawdę – było tak, jak mówiłam. </div>
<div class="MsoNormal">
Roześmiał się. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś urocza kiedy tak uparcie próbujesz postawić na swoim – uśmiechał się i przyciągając moją twarz do swojej, pocałował czule. </div>
<div class="MsoNormal">
Chwilę potem leżałam na łóżku obejmując Pete’a wokół szyi. </div>
<div class="MsoNormal">
- Naprawdę się nie złościsz? – zapytałam cienkim głosem przerywając na chwilę czułe pocałunki. Cały czas jego reakcja wydawała mi się niemalże niemożliwa. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mówiłem już.. – wyszeptał muskając wargami moją szyję. </div>
<div class="MsoNormal">
Chwyciłam jego podbródek i z lekkim uśmiechem przyciągnęłam jego twarz blisko swojej. </div>
<div class="MsoNormal">
Czułam jego oddech na ustach. </div>
<div class="MsoNormal">
Jego dłoń przesunęła się wzdłuż mojej talii i zatrzymała się na biodrze. </div>
<div class="MsoNormal">
Przesunęłam chłodne dłonie po jego torsie nie odrywając się od jego warg i oparłam kolana na biodrach chłopaka.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
NASTĘPNEGO DNIA </div>
<div class="MsoNormal">
Zajęcia w szkole tego dnia zostały skrócone z powodu jakiegoś ważnego zebrania nauczycieli. Przestałam kodować informacje kiedy tylko nasz wychowawca oznajmił, że wychodzimy ze szkoły dwie godziny wcześniej niż zazwyczaj. </div>
<div class="MsoNormal">
Wybiegłam ze szkoły jak poparzona widząc, że po drugiej stronie ulicy stoi Pete opierając się o czarną hondę i patrzy w moją stronę. Czekał na mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
To nie było sprawiedliwe, w jego szkole mieli tak mało lekcji, że niemalże mogłabym powiedzieć, że to ja uczęszczam do wyższej szkoły. </div>
<div class="MsoNormal">
Właśnie przechodziłam przez „pustą” ulicę idąc w kierunku przystojnego blondyna kiedy…</div>
<div class="MsoNormal">
BUM. </div>
<div class="MsoNormal">
Poczułam mocne uderzenie w bok mojego ciała. Osunęłam się na ziemię słysząc pisk opon. Ręce trzymałam na bolącym miejscu zwijając się na asfalcie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co robisz, kretynie!? – słyszałam jak Pete wrzeszczy rzucając się w stronę kierowcy. Zaczął szarpać za drzwi samochodu. – Wypieprzaj z wozu! – cały czas krzyczał szarpiąc kierowcę za kurtkę i dosłownie wyrzucając go z samochodu. </div>
<div class="MsoNormal">
Obejrzałam się w stronę leżącego już na ulicy kierowcy samochodu, którego całym ciężarem swojego ciała przytrzymywał mój chłopak. </div>
<div class="MsoNormal">
Ktoś podszedł do mnie i widząc, że jestem przytomna zaczął wypytywać:</div>
<div class="MsoNormal">
- Coś cię boli? Możesz wstać? – nie zdążyłam odpowiedzieć kiedy pomocny człowiek pomagał mi wstać. </div>
<div class="MsoNormal">
Stanęłam o własnych siłach i ponownie spojrzałam na Pete’a, który znęcał się nadal nad nieszczęsnym człowiekiem. </div>
<div class="MsoNormal">
Obolała, z małą pomocą jakiegoś uprzejmego człowieka, dostałam się bliżej miejsca bijatyki, można powiedzieć. Kilku chłopców z mojej szkoły przytrzymywało Pete’a, który nadal rzucał się w kierunku wymęczonego już chłopaka. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic ci nie jest? – usłyszałam za sobą drżący i spanikowany głos. To nie był Pete, on stał przede mną i strasznie się wyrywał. Odwróciłam się spoglądając w stronę źródła głosu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ty prowadziłeś ten samochód? – spojrzałam na Biebera, którego widok wprawił mnie w mocne zakłopotanie, nie ukrywam byłam bardzo zszokowana. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak..- odpowiedział niepewnie – zamyśliłem się, przepraszam. – zaczął tłumaczyć – naprawdę nie chciałem. Dobrze się czujesz?</div>
<div class="MsoNormal">
- Jest w porządku. Będę żyć.- odpowiedziałam zerkając za Pete’a. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mogę coś dla ciebie zrobić? – patrzył mi w oczy kiedy i moje spojrzenie skierowało się na niego </div>
<div class="MsoNormal">
- Jest ok. niczego nie potrzebuję. Posłuchaj.. – znowu spojrzałam na blondyna, który wyrywał się w moją stronę – wściekł się. Lepiej będzie jak już pojedziesz tam, gdzie chciałeś jechać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak mam odjechać z myślą, że omal nie zabiłem człowieka!? </div>
<div class="MsoNormal">
- Nic się nie stało. Niczego od ciebie nie potrzebuję. – stałam nieruchomo. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zadzwonisz chociaż? Chciałbym po prostu wiedzieć czy nie poczujesz się gorzej.. – powiedział lekko rozczarowany po czym odszedł kierunku samochodu. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Mała, w porządku? – Pete dopadł do mnie kiedy tylko chłopcy wypuścili go z uścisku – coś cię boli? – położył dłonie na moich ramionach, </div>
<div class="MsoNormal">
- Słabo mi – odparłam – i zimno – dodałam otulając się ramionami. Pete od razu zdjął swoją kurtkę i narzucił mi na ramiona. Objął mnie i zaprowadził do samochodu rodziców, który właśnie zatrzymał się przed budynkiem szkoły. </div>
<div class="MsoNormal">
Idąc obejrzałam się za siebie, kompletnie tego nie kontrolując. Zauważyłam, ze samochód, który mnie potrącił nadal tam stoi. W bocznym lusterku spostrzegłam pełen smutku i rozczarowania wzrok Justina skierowany na mnie. Mój wzrok go nie speszył. Wpatrywał się cały czas, do momentu kiedy nie zniknęliśmy z jego pola widzenia. Chociaż.. kto wie, może wtedy po prostu popatrzył w inne lusterko. </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-86155705017257521262012-01-22T09:11:00.003-08:002012-07-20T11:27:54.762-07:004.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
Odprowadził mnie pod same drzwi. Razem z moim tata mają obsesje na temat pozwalania mi chodzić samej ulicami miasta, kiedy słońce już dawno jest na drugiej półkuli. </div>
<div class="MsoNormal">
Rzuciłam się na swoje łóżko trwając nadal w przyjemności jaką sprawiała mi jego bliskość i uśmiechałam się sama do siebie jednocześnie już tęskniąc za Petem. </div>
<div class="MsoNormal">
Usłyszałam dźwięk sms’a i od razu rzuciłam się w stronę biurka, na którym leżał telefon z nadzieją, że to Pete wysłał mi jakąś przeuroczą wiadomość. </div>
<div class="MsoNormal">
„ Więc kiedy masz czas na kolejne spotkanie w ramach przeprosin? ;)” </div>
<div class="MsoNormal">
Justin. </div>
<div class="MsoNormal">
No tak, wymieniliśmy się numerami. Tylko dlaczego ja to zrobiłam? </div>
<div class="MsoNormal">
Usiadłam na łóżku i zaczęłam uderzać telefonem o otwartą dłoń zastanawiając się co mu odpisać. Jakoś nie miałam ochoty na kolejne, bezsensowne spotkanie „w ramach przeprosin”.</div>
<div class="MsoNormal">
„ Nie wiem. Jak będę miała czas to dam znać.” </div>
<div class="MsoNormal">
Nie chciałam być niemiła, więc odpowiedziałam zostawiając możliwość kolejnego spotkania. Jednak tak naprawdę, na jego miejscu nie żywiłabym zbyt wielkiej nadziei. </div>
<div class="MsoNormal">
PONIEDZIAŁEK, SZKOŁA </div>
<div class="MsoNormal">
Pete przyjechał rano pod mój dom budząc wszystkich sąsiadów warkotem silnika swojego motocykla. Nie musiał bo mieszka jedynie kilka domów dalej, ale naprawdę był zafascynowany swoim nabytkiem, długo na niego pracował i od czasu kiedy w końcu udało mu się go kupić, jeździł nim wszędzie i wykorzystywał każdą okazję żeby się przejechać. </div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem celem była moja szkoła. </div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęłam się kiedy dostałam wiadomość o treści „Już na Ciebie czekam, nie każ mi czekać ;)”. Od razu rzuciłam się do okna po czym, nie dokańczając śniadania, chwyciłam torbę i wybiegłam przed dom. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć. – uśmiechnęłam się stając tuż przed nim. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dzień dobry – odwzajemnił uśmiech i musnął mój policzek obejmując mnie w talii. </div>
<div class="MsoNormal">
Moim rodzicom zdecydowanie nie podobał się pomysł moich wypraw motocyklowych z Petem. Uważali ten środek transportu za zbyt niebezpieczny i zdecydowanie woleli prowadzić dyskusje na temat, którym samochodem mogłabym pojechać do szkoły, mamy czy może taty? w czasie trwania ich dyskusji, zajęcia mogłyby spokojnie potoczyć się dwa razy. </div>
<div class="MsoNormal">
Siedemnastolatek podał mi kask i wsiadł na pojazd. Wślizgnęłam się za nim i mocno objęłam go w pasie. Uruchomił silnik. Poczułam jak napinają się jego mięśnie gdy chwytał kierownicę i wtedy objęłam go mocniej opierając na głowę na jego plecach. Ruszył zostawiając za sobą echo warczącego silnika. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przed budynkiem szkoły oboje zeszliśmy z motoru. Uśmiechnęłam się w jego stronę i chciałam już iść kiedy poczułam jego dłoń ściskającą mój nadgarstek i ciągnącą z powrotem do niego. </div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymałam się bardzo bardzo blisko niego. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałaś tak po prostu sobie pójść? – uśmiechnął się mówiąc cicho. Oparł swoje czoło na moim patrząc mi w oczy. </div>
<div class="MsoNormal">
Uniósł swoje dłonie ciągnąc za nimi moje. Popatrzył na nie i splótł swoje palce z moimi. Uśmiechałam się patrząc na nasze splecione razem dłonie. Nasze spojrzenia ponownie się spotkały. </div>
<div class="MsoNormal">
Przysunęłam twarz do jego delikatnie unosząc się na palcach. Pocałowałam go czule opuszczając nasze dłonie na wysokość bioder. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba oboje powinniśmy już iść.. – powiedziałam niechętnie odrywając się od niego – nie chcę żebyś się przeze mnie spóźnił. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mhm.. – przytaknął odsuwając się. Po chwili jednak odwrócił się i musnął jeszcze raz moje usta uśmiechając się – ale spotkamy się wieczorem? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak. – odpowiedziałam niemalże automatycznie z szerokim uśmiechem po czym zniknęłam za drzwiami budynku. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
PRZERWA ŚNIADANIOWA </div>
<div class="MsoNormal">
- Destiny! – usłyszałam jak Melanie wykrzykuje moje imię z drugiego końca stołówki. Właśnie usiadłam przy jednym ze stolików gdy ta podbiegła zasapana. – Opowiadaj! Dlaczego nie dzwoniłaś?! – oburzonym tonem dalej wykrzykiwała usiadłszy obok mnie. </div>
<div class="MsoNormal">
- O czym mam ci opowiadać? Przecież dobrze wiedziałaś, że Pete wróci po trzech dniach. – odpowiedziałam lekko zaskoczona, chociaż wcale nie powinno mnie to dziwić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to o czym? Idiotke ze mnie robisz? Jak spotkanie? Nawet gazety już o tym napisały, a ja nadal się nie dowiedziałam - w tym momencie rzuciła mi pod nos swój ulubiony magazyn z Bieberem na okładce. </div>
<div class="MsoNormal">
- No to co? – spojrzałam na okładkę – śledzą go przecież cały czas – warknęłam – a spotkanie jak spotkanie. Nic się ciekawego nie wydarzyło, nie oczekuj za wiele. </div>
<div class="MsoNormal">
- To nie zmienia faktu, że spotkałaś się z kimś takich i mogłabyś zdać relacje przyjaciółce, która ci już to wybaczyła. </div>
<div class="MsoNormal">
Zmierzyłam ją wzrokiem. Wybaczyła? A co ona miała do wybaczenia? – przecież mówię ci, że naprawdę nic wartego opowiadania się nie wydarzyło. Spotkaliśmy się i rozmawialiśmy przy kawie. Miły gość. </div>
<div class="MsoNormal">
- Oh, miły..? </div>
<div class="MsoNormal">
- Melanie.. – usłyszałam w jej głosie ten sugerujący ton – wiesz, że mam Pete’a i jestem z tego zadowolona. Nie zamierzam nic zmieniać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Serce nie sługa.. – ciągnęła dalej nie zmieniając tonu swojego głosu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mel! – prawie, ze krzyknęłam – kocham Pete’a. Moje serce wybrało jego. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, dobra. – po jej głosie można było wywnioskować, że to i tak nie koniec tego tematu. – chwaliłaś się Pete’owi? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tym spotkaniem? Nie.. i chyba lepiej żeby nie wiedział. Wiesz jaki jest.. </div>
<div class="MsoNormal">
- Będziesz go okłamywać? </div>
<div class="MsoNormal">
- Do cholery.. jak to okłamywać? Co ty wygadujesz? To było raptem jedno spotkanie, bezsensowne. Nie ma o czym gadać. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego ty mnie nigdy nie rozumiesz? – oburzyła się Melanie – Próbuję ci powiedzieć, że z chorobliwą zazdrością twojego faceta, lepiej żebyś mu o tym powiedziała zanim zrobi to ktoś inny. </div>
<div class="MsoNormal">
- Od kogo niby miałby się dowiedzieć? </div>
<div class="MsoNormal">
- Dziewczyno! Jeżeli ktoś w tym mieście nie znał cię wcześniej to dziś lub już wczoraj to się zmieniło! Wszyscy o tobie mówią. W jakim świecie ty żyjesz? – wrzeszczała </div>
<div class="MsoNormal">
Zamilkłam. </div>
<div class="MsoNormal">
Grzebiąc frytką w ketchupie zaczęłam się zastanawiać. Może ona ma rację? Pete zawsze był zazdrosny, o byle co i potrafił zrobić z tego niezłe zamieszanie. Właśnie tego się bałam i dlatego mu nic nie mówiłam. Może faktycznie powinnam była? </div>
<div class="MsoNormal">
TEGO SAMEGO DNIA, WIECZOREM</div>
<div class="MsoNormal">
Po zajęciach odczytałam wiadomość od Pete’a. napisał, ze musi dłużej zostać w szkole, więc nie odwiezie mnie do domu. </div>
<div class="MsoNormal">
Z jednej strony mi nawet ulżyło. Przez to, co Mel mówiła tego dnia na stołówce, bałam się, że jeszcze ktoś mu powie o tym cholernym spotkaniu w ramach przeprosin zanim ja to zrobię. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie miałam nic do ukrycia. Nic się przecież nie wydarzyło. Cierpliwie czekałam aż usłyszę motocykl podjeżdżający pod dom. Dziwnym ruchem przerzucałam komórkę z reki do ręki. Może jednak trochę się bałam? Obawiałam się jego reakcji. Wiedziałam, że może wybuchnąć i nie słuchać mnie tylko układać swoją wersje wydarzeń i jej się trzymać. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
W korytarzu rozległ się dziwię ludzkiej dłoni uderzającej o drewniane drzwi. </div>
<div class="MsoNormal">
Pobiegłam szybko na dół i otworzyłam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dobry wieczór, piękna pani – przywitał mnie tym uroczym uśmiechem i czarującym spojrzeniem patrząc na mnie z dołu – to dla ciebie – uśmiechał się nieustannie podając mi czerwoną różę. </div>
<div class="MsoNormal">
Na chwilę zapomniałam o otaczającym nas świecie. O moim zdenerwowaniu. Jego zachowanie wprawiło mnie w niesamowicie dobry humor. </div>
<div class="MsoNormal">
- Zostajemy dziś u ciebie? – zapytał zdezorientowany, niepewnie trzymając palce na zapięciu skórzanej kurtki. </div>
<div class="MsoNormal">
- A nie będzie ci to przeszkadzało? </div>
<div class="MsoNormal">
- No coś ty – uśmiechnął się szeroko i zdjął kurtkę. </div>
<div class="MsoNormal">
Od razu wszedł ze mną do kuchni i przygotowywaliśmy coś do przekąszenia. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałabym ci o czymś opowiedzieć… - zaczęłam niepewnie </div>
<div class="MsoNormal">
- Słonko.. – musnął mój policzek – ale to jak pójdziemy na górę, dobrze? </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, oczywiście.. – westchnęłam. </div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5757584075355439058.post-66334938750461161332012-01-19T10:22:00.001-08:002012-07-20T11:27:43.688-07:003.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div class="MsoNormal">
Po wczorajszym spotkaniu nic nie pozostało, muszę jednak przyznać, że potraktowałam to wyjątkowo obojętnie. Nie miałam ochoty na spotkania w ramach wynagrodzenia. Lepiej byłoby w tym czasie popracować nad swoją niezdarnością by nie oblać kawą kolejnej, może tym razem bardziej przywiązanej do ubrać, dziewczyny. </div>
<div class="MsoNormal">
W drodze powrotnej cały czas powtarzałam sobie, żeby czasami, tak całkiem z przyzwyczajenia, nie zadzwonić do Melanie i nie opowiedzieć jej o spotkaniu. Jakoś nie miałam ochoty na wyciąganie ze mnie najmniejszych szczegółów jego zachowania. No bo co, miałam jej powiedzieć, że cały czas się szczerzył? Tak serio, to trochę sztucznie to wyglądało. Chyba jednak nie przekonałam się co do osobowości gwiazdek popu. </div>
<div class="MsoNormal">
Przeżyłam spotkanie i na tym koniec. </div>
<div class="MsoNormal">
Zaparkowałam samochód ojca na podjeździe przed domem i zabrawszy torbę szybko weszłam do domu. </div>
<div class="MsoNormal">
PO ZAJĘCIACH, KOLEJNEGO DNIA</div>
<div class="MsoNormal">
- W końcu jesteś. – usłyszałam głos taty z kuchni – przyda nam się każda para rąk. idź proszę i pomóż swojej matce. – oznajmił spokojnym głosem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jakieś święto? – położyłam torbę na szafce w korytarzu bez żadnego zamiaru wymigania się od pomocy mamie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę cię, dokończ za mnie kroić warzywa. – mama na wejściu dała mi zadanie kompletnie ignorując moje pytanie. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dowiem się co tu się dzieje? – zapytałam ponownie kiedy tata znowu szedł do kuchni. </div>
<div class="MsoNormal">
- Twoja matka organizuje kolacje z okazji urodzin tej starszej pani Woods, która mieszka sama, kilka domów dalej od nas. Zaprosiła wszystkich sąsiadów. </div>
<div class="MsoNormal">
- To miły gest. – westchnęłam lekko rozczarowana. Znając moją mamę będę musiała siedzieć z nimi przy stole cały czas i odpowiadać na pytania sąsiadów, które zawsze dotyczą szkoły. Jakoś to nie jest mój ulubiony temat do rozmów. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pete też będzie. – dodał wychodząc ponownie do jadalni zastawiać stół. </div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęłam się do siebie i mało nie pokroiłam palca razem z marchewką. Dawno się nie widzieliśmy, a to źle. W zasadzie to nawet nie wiem z jakiego powodu bo przecież jako para powinniśmy się częściej widywać. Dlatego strasznie ucieszyłam się, że po kilku dniach rozłąki znowu zobaczę swojego chłopaka. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ, CZAS KOLACJI </div>
<div class="MsoNormal">
Dostałam dosłownie pięć minut wolnej chwili od mamy na to by się przebrać. Robiłam to w błyskawicznym tempie, nawet nie wiedziałam, że mnie na to stać. Kiedy już udało mi się wygrać z czasem zbiegłam do kuchni i pomogłam mamie układać misy z jedzeniem na środku stołu. </div>
<div class="MsoNormal">
Starsze sąsiadki jak zawsze stawiły się przed czasem, zdecydowanie zbyt długo przed czasem. Dodatkowo, jak to one, przygotowały kolejne porcje jedzenia, które moja mama, chyba z czystej grzeczności, również ustawiła na stole. </div>
<div class="MsoNormal">
Stół był zapełniony. Czekaliśmy już tylko na tych, który trzymali się umówionego czasu. Znaczy.. rodzice na nich czekali, żeby rozpocząć kolację. Ja czekałam tylko na jedną osobę.. od samego początku.. </div>
<div class="MsoNormal">
Mama sobie radziła, z mała pomocą taty, ale jednak. Przynajmniej ja i moje rodzeństwo mieliśmy spokój od pomagania przy przygotowaniach kolacji. Mimo to nie mogłam usiedzieć w miejscu wiedząc, że zaraz stawi się tu ktoś taki jak Pete Marshaw. </div>
<div class="MsoNormal">
Po jakimś czasie usłyszałam warczenie silnika hondy pod naszym domem. Podbiegłam do okna i zauważyłam postawnego chłopaka w czarnej kurtce zdejmującego kask. Z niecierpliwością czekałam aż usłyszę dzwonek do drzwi. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie musiałam czekać długo. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy tylko pukanie rozległo się po domu rzuciłam się do drzwi niemalże biegiem i szeroko uśmiechnięta otworzyłam je. </div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć mała. – czarującym uśmiechem powitał mnie stojący przed drzwiami siedemnastolatek. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i rzuciłam mu się na szyję. Przekroczył próg mieszkania obejmując mnie i lekko unosząc ponad ziemią po czym postawił mnie i przywitał się z gośćmi. </div>
<div class="MsoNormal">
Usiedliśmy obok siebie. Uśmiechałam się cały czas. Zerkałam na jego niesamowite kości policzkowe i blond kosmyki włosów, które tylko doskonaliły jego wygląd. </div>
<div class="MsoNormal">
W pewnej chwili poczułam jak jego palce splatają się z moimi pod stołem. Zachichotałam i ścisnęłam jego dłoń. </div>
<div class="MsoNormal">
Kolacja przebiegała w miłej atmosferze. Nie obyło się bez pytań skierowanych do mnie i reszty dzieciaków przy tym stole, ale nie było Aż tak źle. Wcale nie musiałam dużo mówić, ani tłumaczyć niczego skomplikowanego. Nie miałam również dziwnego napadu nagłej chęci mówienia co zawsze mnie kompromitowało. W takim momencie plotę co mi ślina na język przyniesie, bez opanowania ani zastanowienia się chociaż nas tym co mówię. To zdarza się tylko podczas kiedy za bardzo nie chcę się zbłaźnić i staram się powiedzieć coś co choć trochę mogłoby przypominać coś mądrego. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy wszyscy już wyszli, a jubilatka stała jeszcze w korytarzu z mamą dziękując jej za wszystko. Słyszałam jak ciągle powtarza, że Bóg jej to w dzieciach wynagrodzi. „ Ta, jeszcze czego” – myślałam. Mam już dwójkę rodzeństwa i wystarczy. Jakoś nie widzi mi się zostawanie w domu popołudniami w domu celem zaopiekowania się dzieckiem. </div>
<div class="MsoNormal">
Pete również postanowił zostać dłużej i pomagał mi w zmywaniu naczyń. Przyniósł kolejną porcję talerzy ze stołu i zaczął wycierać umyte już naczynia. </div>
<div class="MsoNormal">
Przyglądał mi się przez dłuższą chwilkę – pozwolisz mi zabrać cię na mały spacer? – uśmiechnął się nie odrywając wzroku. </div>
<div class="MsoNormal">
- Spacer? – nasze spojrzenia się spotkały. Obejrzałam się za okno – w sumie.. czemu nie? Rodzice chyba nie będą mieli nic przeciwko, ale jak to skończymy. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Usiedliśmy na ławce. Bardzo blisko siebie. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się czule po czym objął mnie umięśnionym ramieniem. Oparłam głowę na jego barku i zapatrzyłam się w dal unosząc kąciki ust. </div>
<div class="MsoNormal">
To tylko trzy dni, a tak bardzo za nim tęskniłam. </div>
<div class="MsoNormal">
Poczułam jak unosi mój podbródek i składa czuły pocałunek na moim czole. Sunął ciepłymi wargami po policzku. Połączyliśmy się w namiętnym pocałunku..</div>
</div>~ms.Mhttp://www.blogger.com/profile/17908476325063583334noreply@blogger.com5