wtorek, 23 października 2012

27.


Podkład muzyczny do rozdziału : Link ( prosiłabym was o pilnowanie tego, żeby wciskać replay, chodzi o atmosferę ) 



Krążyłam zdenerwowana po pokoju sprawiając wrażenie opętanej. Docierało do mnie echo słów Justina. Tylko on został w pokoju. Wiedziałam, że na mnie patrzy, może nawet mało powiedziane. Byłam przez niego bacznie obserwowana.
Nagle poczułam chęć mówienia. Chciałam powiedzieć coś więcej, coś co tylko ja odczuwam, czego tylko ja doświadczam…
- Oni tu są, Justin. – spojrzałam na niego – Ci ludzie, którzy zginęli, których rodziny są teraz pogrążone w głębokim smutku, a nawet żałobie. Może to głupie, ale ja ich naprawdę słyszę. Wypominają mi to i nigdy o tym nie zapomną. Najgorsze jest to, że patrzyłam im prosto w oczy i naprawdę nic nie mogłam zrobić. Tylko, że oni twierdzą inaczej. Według nich mogłam, mogłam zrobić wiele, ale nie zrobiłam. Nie zrobiłam tego bo się bałam! Po prostu się bałam! To jest dopiero głupie. Przecież oni wszyscy tam żyli, o ile żyli, w strachu. Siedzieli tam, w zimne… Tylko ja tam wchodziłam, tylko ja mogłam cokolwiek… ale nic. Jak mogłam się bać? To co oni musieli przejść było znacznie gorsze od tego, co działo się ze mną. Dobrze o tym wiedziałam. Od samego początku. Więc dlaczego? Skąd we mnie tyle egoizmu, Justin?
- Oboje wiemy, że nie mogłaś nic zrobić. Wiem trochę o tobie, przez co wiem, że zrobiłaś co w twojej mocy. Nie wierzę w to, co mówisz.
- Bo po co mi wierzyć. Teraz jestem stukniętą wariatką, którą uziemiliście w domu z psychiatrą.
- Przestań. – podszedł do mnie, aroganckim ruchem oparł ręce na moich ramionach. Nie odrywał wzroku od mojej twarzy. – Dlaczego tak twierdzisz, Des? Nam wszystkim na tobie zależy, chcemy ci pomóc, więc dlaczego masz o nas takie zdanie?  
- Nie mam o was takiego zdania. Po prostu wiem, jak jest. – upierałam się – Tak naprawdę to wszyscy traktowaliby mnie tak samo, jak wy, czyż nie? To właśnie dlatego nie wyciągacie mnie z domu. Boicie się jak ludzie będą patrzeć.
- Nic z tego nie jest prawdą. – zrobił krok do tyłu po czym ponownie do mnie podszedł i przytulił do siebie. – Kochamy cię, Destiny. Wszyscy, bardzo cię kochamy.

Zostałam sama. Sypialnia była pusta i ciemna. Może to normalne w środku nocy, ale nienawidziłam tego. Wiem, że kiedyś lubiłam przesiadywać do późna, ale teraz.. nie odważę się. Kiedy jestem sama, czuję się źle. Jakby mnie ktoś obserwował. Boję się, po prostu boję się, że zaraz wejdzie ktoś, kto nie jest nastawiony do mnie przyjaźnie.
Wstałam z łóżka, podeszłam do okna. Zatęskniłam za sobą. Tęskniłam za sobą? Tak, bardzo. Nie byłam już tą samą osobą, czułam, że już nigdy nie będę. Ciężar ciążył na moim sercu, chodził za mną wszędzie. Przytłaczał mnie do tego stopnia, że chwilami nie wiedziałam jak oddychać.
*Justin*
Kolejny dzień, kolejne zmartwienia. Każdego dnia wstając z łóżka, bałem się tam iść. Wiedziałem, że nie znajdę tej samej dziewczyny, miałem nadzieję, ale prawda górowała. Ona już nigdy nie miała być taka sama i każdy z nas musiał się z tym pogodzić. No bo co nam pozostało?
Bolało, bardzo bolało kiedy płakała i trzęsła się w moich ramionach. Cierpiałem kiedy widziałem smutek i strach na jej twarzy, a najgorszy był fakt, że nie mogłem nic, kompletnie nic zrobić. Chwilami brakowało mi nawet słów na to, by jej odpowiedzieć.
Ledwie się przebrałem i nie mogąc doczekać się odwiedzenia jej, szybko znalazłem się na piętrze, gdzie znajdowała się jej sypialnia.
- Des? – zapytałem na wejściu, jeszcze dobrze nie przekroczywszy progu. – Des? – nie usłyszałem odpowiedzi, więc zapytałem ponownie. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, rozejrzałem się. Sypialnia była pusta.
Wybiegłem z pokoju, sprawdziłem łazienkę i wpadłem do salonu, gdzie znalazłem jej brata.
- Gdzie ona jest!? – spojrzałem na niego nieco podnosząc głos. Wiedziałem, że od gier video czasem trudno go odciągnąć. – Daniel, gdzie jest twoja siostra?! – powtórzyłem pytanie zaczynając się denerwować.
- Nie widziałem, żeby wychodziła. Pewnie u siebie.
- Nie ma jej w pokoju. Myślisz, że pytałbym gdybym nie sprawdził?
- Jak to jej nie ma?! – sprawił wrażenie jakby jego tok interpretowania otrzymywanych informacji zatrzymał się na tych słowach i olał całą resztę zdania.
Zeskoczył z fotela i pobiegł na górę. Wpadł do pokoju siostry, przerzucił pościel, jakby chcąc ja tam znaleźć mimo widocznego obrazu. Trząsł się, zdenerwowany otwierał nawet szafę i sprawdzał przestrzeń pod łóżkiem, ale bez oczekiwanych skutków.
- Justin, gdzie ona się podziała? – zrozpaczony opadł na łóżko i jeszcze raz nerwowo rozejrzał się dookoła. – Nie widziałem, żeby wychodziła. Jak mogłem nie zauważyć…
- Znajdziemy ją. Trzeba się tylko zastanowić gdzie może być. – próbowałem zachować spokój, lecz zaczynałem już tracić tę równowagę.
- Jak!? Justin, ona nie zna miasta ani okolicy. Jak mamy domyślić się, gdzie poszła? Jeśli naprawdę wyszła to poszła, gdzie ją nogi zaniosły! Na chybił, trafił. Dojdzie gdzieś, albo nie! Jezu Chryste, ojciec mnie zabije.
- Mimo wszystko pójdę jej poszukać. – bez dyskutowania na temat tego pomysłu, odwróciłem się i natychmiast wyszedłem. Już na samym początku pojawił się problem. No bo w którą stronę miałem skręcić?
Znalazłszy się poza osiedlem, pojawiały się coraz większe problemy z obraniem kierunku. Starałem się wykorzystywać najmniejsze szczegóły o jakich niegdyś mówiła Destiny. Co lubiła, co ją pociągało. Przecież właśnie tym mogła się kierować.
Łaziłem tak, mając nadzieję na jakikolwiek tego efekt, aż do samego wieczora. W zasadzie to dochodziła północ kiedy znalazłem się, dziwnym trafem, w centrum miasta. Tak, Destiny zawsze lubiła duże miasta, w których nigdy nie jest cicho. Czy to mnie do czegoś doprowadziło? Póki co, nie. Nie miałem pomysłów, czym kierować się dalej. Rozejrzałem się, mój wzrok zatrzymał się na grajku ulicznym. Tak – pomyślałem – On musi stać tu chociażby od południa. Zdałem się na ludzi.
Podszedłem do niego z mieszanymi uczuciami. Grzecznie poczekałem aż skończy utwór, wtedy do niego podszedłem. Zapytałem o Des. Tak się złożyło, że jej zdjęcie miałem w telefonie, co ułatwiło sytuacje. Odetchnąłem z ulgą, kiedy grajek odpowiedział:
- Tak! Śliczna siedziała tu prawie godzinę i zagadywała mnie pomiędzy utworami. Wypytywała o wieżowce. Mówiła, że fascynują ją takie budynki.
- I co jej pan odpowiedział?
- Wskazałem mój ulubiony, a co! – uśmiechnął się życzliwie – po jakimś czasie odeszła, szczerze mówiąc, nawet nie zauważyłem kiedy zniknęła.
- Dziękuję. – odszedłem kilka kroków dalej, usiadłem na jednej z ławek. Zadzwonił telefon. Daniel sprawdzał, jak mi idzie. Kiedy odpowiedziałem, ze nijak, wcale nie był zadowolony. Szczególnie, ze wrócił ich ojciec i sam wyruszył na poszukiwania. Pewnie biednemu Danielowi kazał zostać w domu, a on teraz się denerwuje.
Zacząłem myśleć, gdzie mógłbym ją znaleźć. Dlaczego pytała o wieżowce? Grajek podał jej nawet jeden z nich, dowiedziałem się jaki, wiem gdzie się znajduje… nie zaszkodzi sprawdzić.
W przeciągu połowy godziny znalazłem się w danym miejscu. Rozejrzałem się dookoła, nie zauważyłem niczego dziwnego, ani niczego co byłoby podobne do Destiny. Rozglądałem się i rozglądałem, aż w końcu odpowiedź przyszła niemal sama.
Podszedł do mnie wysoki chłopak z kręconymi, jasnobrązowymi włosami. Uśmiechał się życzliwie i zapytał mnie, czy to ja jestem Justin.
- Tak. A o co chodzi? – zapytałem dociekliwie. W zasadzie to nie miałem czasu. Trzeba było myśleć.
Znowu się uśmiechnął i dał mi małą, różową karteczkę po czy zniknął i mimo usilnych prób odnalezienie go wzrokiem w otoczeniu, nie udało mi się.
Delikatnie otworzyłem złożoną karteczkę i powoli odczytywałem schludne pismo widniejące na niej. Była tam nazwa jednego z wieżowców, niedaleko których się znajdowałem. Wziąłem to za wskazówkę i odnalazłem konkretny wieżowiec. Wparowałem do środka. Winda oszczędziła mi biegania po schodach. Sprawdziłem wszystkie piętra, a na ostatnim zrozpaczony i zrezygnowany, nie wiedziałem co mam dalej robić.
Podniosłem głowę i moim oczom ukazał się wyłaz dachowy. Rozejrzałem się, dookoła było pusto. Od razu podniosłem się z miejsca. Bez większych problemów pokonałem drabinkę i pchnąłem wyłaz, który okazał się otwarty.
Zlekceważyłem uderzenie chłodnego wiatru i podciągnąłem się by po chwili znaleźć się na dachu. Noga ugięła mi się kiedy postawiłem tam pierwszy krok. Nie widziałem krawędzi, ale najwidoczniej wystarczyła sama świadomość.
Dobra, Bieber, nie czas na to.
Kiedy już myślałem, że znowu nie trafiłem ze swoimi interpretacjami wiadomości, mój wzrok napotkał ją w ciemności. Stała obejmując się ramionami i patrząc w dół. Co ona wyprawia?
- Wiedziałam, że przyjdziesz. – dobiegł mnie jej delikatny i spokojny głos, kiedy znalazłem się nieco bliżej. Odwróciła się i spojrzała na mnie robiąc krok w moją stronę. – Szukałeś mnie. – mimo braku pytania w tym zdaniu i tak odpowiedziałem kiwnięciem głowy. Szczerze mówiąc, odjęło mi mowę.
Podeszła do mnie. Zatrzymała się tak blisko, że zacząłem zastanawiać się nad tym, czy nie powinienem zrobić kroku w tył. Jednak zrezygnowałem z tego pomysłu.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o tych ludziach? To było wczoraj, popołudniu.
Kiwnąłem głową. Miałem ochotę objąć ją i przycisnąć do siebie tak mocno, jak to tylko możliwe. Było jej zimno, a ja jakbym stracił władze we wszystkim co tylko możliwe.
- To dla mnie za dużo. Szukałam odpowiedzi odkąd tylko znalazłam się z wami. Chyba w końcu ją znalazłam… To wszystko, co się wydarzyło, to zdecydowanie dla mnie za wiele. Nigdy nie musiałam znosić takich… brak mi słów, żeby to określić. To po prostu ból. Nie chcę go znosić. Chcę sobie pomóc. Chcę wam ulżyć. Wszyscy wiemy, że nie jestem i nie będę już tym, kim byłam. Właśnie tego oczekiwaliście, prawda? Ale nie, nie tym razem. Tym razem nic nie skończy się dobrze, mimo że chciałabym aby twój los zaznał szczęścia, to boję się, że tak nie będzie. Twoja obecność dodawała mi otuchy, wiesz? – uśmiechnęła się tak ślicznie, że niemal nie mogłem ustać o własnych siłach – Kiedy tylko znikałeś, miałam ochotę pobiec za tobą i nie pozwolić ci odejść, Justin. Chciałam, żebyś był ze mną. Teraz wiem, że to za wiele. Że nie możesz spędzać ze mną każdej chwili. Masz swoje życie, nie po to znalazłeś się w moim otoczeniu. Problemy znikną, kiedy zniknę i ja.
- Destiny, proszę cię, nie mów tak. Chodź ze mną, zabiorę cię do domu, zostanę z tobą. Nigdzie nie odejdę, obiecuję.
Obdarzyłam mnie kolejny serdecznym uśmiechem i położyła swoje drobne dłonie na mojej twarzy.
- Kocham cię, Justin. – przeczesała palcami moje włosy nie przestając się uśmiechać. Znalazła się jeszcze bliżej mnie. Musnęła czule moje wargi, co przerodziło się w bardziej namiętny pocałunek. Objąłem jej kruche ciało i przycisnąłem mocniej do siebie.
Odsunęła się ode mnie na minimalną odległość, spojrzała mi w oczy z uśmiechem.
- Destiny, kocham cię. – odpowiedziałem muskając palcami jej zaróżowiony policzek.
Nie przestawała się uśmiechać. Odsunęła się ode mnie. Zrobiła kilka kroków w tył. Przestraszyłem się. Podążyłem w jej stronę, a on gwałtownie wyciągnęła rękę przed siebie, tym gestem mnie zatrzymując.
- Destiny, skarbie… - patrzyłem na nią z rozpaczą wypisaną na twarzy – Wróć do mnie. -  wyciągnąłem dłoń w jej stronę. – Proszę.
- Zawsze będę cię kochać.. – uśmiechała się, ale po jej policzkach popłynęły strumienie łez.
- Destiny! Proszę! – ale ona odwróciła się, pobiegła i …
I skoczyła.   
__________________________________________
KOOOOOOOOOOOOOOONIEC! Oficjalnie ogłaszam koniec opowiadania o Destiny i Justinie! Jak wam sie podobało? Musze przyznać, że płakałam podczas pisania tego rozdziału o,o 
Dobra wiadomość jest taka, że przygotowuje się do pisania kolejnego opowiadania, mam już pomysł i wszystko wskazuje na to, że dam radę. Także jeśli ktoś, chciałby czytać to prosiłabym o zgłaszanie się w najbliższym czasie. Będę jeszcze ogłaszac na Twitterze, gdzie zmieniłam nazwę! Teraz jestem @/theMletter . 
No to jak wam się podoba? (: 

Do zobaczenia!
xoxo, ~ms.M

7 komentarzy:

  1. O MATKO ! TO BYŁO STRASZNE ! JEZUJEZUJEZU! FENOMENALNY ROZDZIAŁ

    OdpowiedzUsuń
  2. Podkład to jedna z moich ulubionych piosenek i zdecydowanie bardzo dobrze dopasowana, ogromny plus. Akcję śledziłam od któregoś z pierwszych rozdziałów i właściwie nigdy nie byłam rozczarowana, drobne niedociągnięcia, ale żadnych karygodnych błędów. Nie spodziewałam się tak szybkiego końca, ale jednak gdzieś tam brałam pod uwagę, że Des może nie poradzić sobie z problemami i skończy tak, jak skończyła. Dobrze rozpisałaś akcję, gratuluję talentu.. nie wiem co jeszcze mogłabym powiedzieć. Jeśli zaczniesz pisać nowe, informuj mnie proszę, będę chętnie czytać. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział do końca trzymał w napięciu o,o szkoda że smutne zakończenie .. ;c ale przez to jest bardziej realistyczne :D a co do Autorki opowiadania , to oczywiście bardzo zdolna :-* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. smutne zakończenie, aż się popłakałam ... ;< @inventivee

    OdpowiedzUsuń
  5. ja pierdoleee, wiedziałam. od początku, kiedy zaczęłam czytać ten rozdział. wiedziałam, że się tak skończy. a teraz siedzę zapłakana, bo mogło skończyć się tak pięknie a ona skoczyło. omggg, umieram. ryczę jak bóbr, po prostu... omg. ale kocham to opowiadanie i zawsze będę kochać. zgłoszę się do ciebie po nowe oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem co Ci zrobię :c do ostatniego momentu Destiny nie powiedziała Justinowi ze go kocha. A tu teraz w takich okolicznościach to zrobiła. :( no kurdeeeeee, czemu smutne zakończenie ? Ale bardzo mi się opowiadanie to podobało, trzymało w napięciu do ostatniego rozdziału. I czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. fajnie fajnie się czyta ;))

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo wdzięczna za każdą opinię! :) ♥