KILKA MIESIĘCY WCZESNIEJ
Grupa taneczna z Nowego Roku nie dawała o sobie zapomnieć. Kolejnym planem było zorganizowanie małego pokazu na Times Square. Choreografię przygotowywaliśmy ponad miesiąc dopracowując każdy szczegół. Potem każde z nas biegało po mieście jak szalone i uzgadniało wszelkie, niezbędne pozwolenia by nie robić sobie problemów. W międzyczasie jeszcze wpadanie do przedszkola i „tańczenie” z dzieciakami, ale ja nazwałabym to po prostu zabawą z nimi. Ale kto wie, może kiedyś wyrosną z nich wspaniali tancerze?
W końcu nam się udało. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Wszyscy w dresach, koszulach w kolorową kratę i czapkach chodziliśmy między ludźmi w jednym z centrów handlowych. Widzieliśmy się nawzajem, chodziliśmy wokół jednego miejsca gdzie zaplanowany był skok.
Po upływie pewnego czasu muzyka zaczęła dudnić w głośnikach. Pojedynczo odprawialiśmy swoje solówki, jeszcze w różnych miejscach, a potem zebraliśmy się wszyscy i odtańczyliśmy resztę. Cały czas słyszałam Piszczace dzieci, które stały i machały nam. Może to te z przedszkola? Poznały nas w tych czapkach, które zasłaniały nas pół twarzy?
Mnóstwo ludzi zatrzymało się wokół i patrzyło na nas. Widziałam też kilka telefonów komórkowych w górze i uśmiechy na twarzach ludzi, które zawsze nam towarzyszyły.
Na koniec nasze czapki poleciały przed grupę jednocześnie z równie wykonanym pokłonem. Ludzie z uśmiechem zaczęli się rozchodzić, a my zebrawszy czapki oddaliliśmy się w kierunku wyjścia z miejsca zdarzenia z szerokimi uśmiechami na twarzach.
***
- Destiny, leniu, wstawaj! – głos mojego brata nie dawał mi spać rano.
- Chłopie, oszalałeś?! – burknęłam chowając się pod kołdrę – to, że jesteś starszy nie daje ci pozwolenia na dręczenie młodszej siostry.
- Jaka ty kochana jesteś, wstawaj bo na ciebie wskoczę. – zaśmiał się tuż nade mną. Odkryłam twarz i spiorunowałam go wzrokiem.
- Podaj mi jeden powód, dla którego miałabym wstać.
- Bo cię twój ukochany braciszek prosi? Bo za chwilę spóźnisz się na zajęcia?
- Szlag! – zerwałam się z łóżka przypominając sobie o dodatkowych zajęcia z nauczycielem od matematyki. Obiecałam mamie nadgonić materiał i dlatego musiałam chodzić do szkoły w soboty rano.
Szybko narzuciłam na siebie ubrania i wbiegłam do łazienki kontrolując czas. Udało mi się, korzystając z tymczasowego prawa jazdy wsiadłam w samochód mamy i ruszyłam w kierunku szkoły.
Na parkingu stało kilka samochodów. Zaparkowałam i pobiegłam do wejścia. Matematyk czekał już w klasie kiedy do niej wparowałam i zmierzył mnie wzrokiem. Spojrzałam na zegarek.
- Nie spóźniłam się – uśmiechnęłam się triumfalnie i usiadłam w pierwszej ławce.
- Mało brakowało. – warknął. Chyba nie był w dobrym humorze. – Zaczniemy od przypomnienia sobie kilku rzeczy na temat równań. – oznajmił patrząc na mnie zadowolonym wzrokiem. Ten koleś był zamknięty w świecie matematyki. Zawsze tłumaczył wszystko z dumna postawą i zadowoleniem w głosie. Kiedy widziało się go na korytarzu wyglądał jakby chciał kogoś zabić wzrokiem, a na lekcja.. nawet się uśmiechał mówiąc o pierwiastkach, funkcjach czy równaniach.
Po dodatkowych lekcjach matematyki wróciłam na chwilę do domu, ale jak się okazało nie zdążyłam się nawet zdrzemnąć. Mój telefon dał o sobie znać kiedy tylko rzuciłam torbę w kąt i zmuszona byłam wygrzebywać go stamtąd.
- Zbieraj się mała! Zaraz ciebie będę. – oznajmiła Melanie.
- Co? Ale po co? – zdziwiona opadłam na łóżko
- Jedziesz ze mną do centrum na zakupy.
- Musze akurat teraz? Dzisiaj? A nie ma czasem kogoś innego?
- Przyjaźnimy się czy nie?
- Uhh, no dobra. – rozłączyłam się i poszłam przebrać w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Wypakowałam z torby książki i spakowałam trochę oszczędności na wszelki wypadek gdyby wpadło mi coś w oko. Zeszłam na dół z zamiarem zjedzenia czegoś jednak słysząc klakson samochodu Melanie szybko zmieniłam zdanie i wróciłam do pokoju po torbę po czym szybko zniknęłam z domu.
- Cześć – słodkim uśmiechem przywitała mnie Melanie.
- Cześć. – rozgościłam się w jej samochodzie.
- Dziękuję, że się zgodziłaś. – uśmiechała się – nienawidzę sama wybierać ciuchów.
- Nie miałam wyboru – zaśmiałam się w czasie gdy przyjaciółka uruchomiła silnik.
Krążyłyśmy z kilkoma torbami po zatłoczonym centrum handlowym. Wzięłam kilka toreb z zakupami Melanie, przecież ona by sobie nie dala z tym wszystkim rady. Przynajmniej wiem dlaczego nie lubi sama chodzić na zakupy, bo kto by jej wtedy nosił torby?
Skręcając w kolejna alejkę poczułam uderzenie prosto w swoją klatkę piersiową. Spojrzałam przed siebie. Przede mną stał zakłopotany koleś, którego kawa właśnie wylądowała na mojej koszulce.
- Przepraszam cię, powinienem uważać.. – podrapał się po głowie
- Daj spokój. Nic się nie stało. – mruknęłam. Co miałam powiedzieć? Przecież nie będę mu robić afery z powodu jednej koszulki, których w mojej szafie nie brakuje.
- Ej, czy ja cię nie znam? – zatrzymał mnie jego głos kiedy chciałam iść z przyjaciółką dalej.
- Nie sądzę, ja cię znam tylko z mediów. – syknęłam.
Mruknął cicho i popatrzył na mnie – to nie ty czasem tańczyłaś kilka miesięcy temu w centrum handlowym?
- Byłeś tam? No, nieważne, widocznie faktycznie możesz mnie kojarzyć bo tam tańczyłam.
- Jesteś świetna. – uśmiechnął się – mógłbym.. jakoś wynagrodzić ci ten wypadek?
- Naprawdę nic się nie stało. To ciemna koszulka, nawet nic nie widać.
- Będę się czuł lepiej. Więc.. zapraszam jutro na kawę?
- Kawę? – spojrzałam na koszulkę – w sumie to.. no dobrze. – odpowiedziałam w zasadzie nie myśląc o niczym innym jak o zapomnieniu o tej niezręcznej sytuacji.
- Więc jutro, spotkamy się w miejscu, którym stoimy teraz, dobrze?
- W porządku. – uśmiechnęłam się po czym odwróciłam się i pociągnęłam Melanie za sobą idąc dalej.
- W porządku. – uśmiechnęłam się po czym odwróciłam się i pociągnęłam Melanie za sobą idąc dalej.
Chwilę szłyśmy w ciszy, ale po chwili Melanie zaczęła odnosić się do wcześniejszego zdarzenia.
- Czy ty wiesz z kim się umówiłaś?!
- Daj spokój, co? Chciał wynagrodzić wypadek, więc czemu nie?
- Ale kto na ciebie wpadł, dziewczyno!
- Człowiek?
- Nigdy cię nie zrozumiem. – powiedziała po czym zaśmiała się i dalej krążyłyśmy po centrum handlowym.