niedziela, 15 stycznia 2012

2.


Melanie postanowiła, że tę noc spędzimy wspólnie w moim domu. Nie dała mi zbyt wielkiego wyboru, raczej postawiła mnie przed dokonanym wyborem. Dlatego też od razu po zakupach podjechała na podjazd przed moim domem.
            - Twoja mama chyba nie będzie zła, co? – nie puszczając kierownicy spojrzała na mnie.
            - Nie, raczej nie. Jakoś jej nigdy nie podpadłaś, co w zasadzie trochę dziwne. – zaśmiałam się drażniąc ją po czym oberwałam pięścią w ramię. – Au! Ćwiczyłaś?
            - Na siostrze – zaśmiała się i wysiadła z samochodu. Po chwili jednak zawróciła, zanim jeszcze ja wysiadłam. – Chyba lepiej jak zostawię te wszystkie torby tutaj, no nie? – popatrzyła na mnie oczekując szybkiej odpowiedzi.
            - No, chyba tak. Po za tym niemiałoby sensu gdybyś je zabrała bo to nie w mojej szafie będą wisieć.
            - No nie wiem, z tego co wiem to z twojej szafie nadal widzą moje szorty. – parsknęła
            - Nie narzekaj, zabierzesz je ze sobą jutro, przy powrocie do domu. – odpowiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Idziesz? – odwróciłam się na pięcie po tym jak zorientowałam się, że nie szła u mojego boku.

            - Mamo! – wrzasnęłam  na wejściu – po pierwsze, wróciłam, a po drugie Melanie zostaje u nas na noc. – oznajmiłam mamie po czym wbiegłam na drugie piętro domu i czekałam pod drzwiami swojej sypialni, aż przyjaciółka do mnie dołączy.

NASTĘPNEGO DNIA
            - A ty, w co się dzisiaj ubierzesz? – ze szczerym zaciekawieniem w głosie Melanie odwróciła się od mojej szafy i spojrzała na mnie.
            Oderwałam wzrok od magazynu, który właśnie przeglądałam i spojrzałam w jej zielone oczy – a dziś jakiś specjalny dzień, że o to pytasz?
            - Już zapomniałaś, że jesteś umówiona w centrum handlowym? – zdziwiła się.
            - A, tak. Masz racje, wypadło mi to z głowy.
            - Więc?
            - Więc co? – mruknęłam nie odrywając wzroku od przyjaciółki wybierającej sobie ubrania w mojej szafie.
            - No proszę cię, nie mów mi, że chcesz wyjść chociażby tak jak jesteś teraz ubrana.
            - Coś złego w tym jak wyglądam? – spojrzałam na swoją koszulkę.
            - Destiny! – krzyknęła na mnie sugerującym głosem.
            - Daj spokój, Melanie. To tylko kawa. – wstałam odkładając gazetę.
            - No i? – w takich chwilach ujawniała się jej „wiedza” na temat facetów. Szczególnie jeśli chodziło o wygląd dziewczyny.
            - No i to, że nie zamierzam z nim romansować, jak to właśnie sugerujesz. W zasadzie to od wczoraj to sugerujesz. Czy ty masz może jakąś manie na punkcie tego kolesia?
            - Dobra, nie podaliście sobie rąk, ale znasz jego imię, więc przestań określać go jako „ten koleś”.
            - A co w tym złego?
            Jedynie warknęła i dalej grzebała w mojej szafie.

            Pożegnałam ją w korytarzu chcą uniknąć wykładu na temat umówionego spotkania. Byłam pewna, to było wręcz wypisane na jej twarzy, że chętnie wybrałaby mi kilka ubrań z szafy i kazała się w to wcisnąć. Obawiałam się, że się nie uda jednak moje zdolności aktorskie okazały się lepsze niż myślałam. Uświadomiłam Melanie, że jak przed wyjściem nie odrobię zadań domowych, to nigdzie nie pójdę, więc przyjaciółka, która nigdy nie odrabiała prac domowych, krótko mówiąc, uciekła od pomocy. Za dobrze ją znam, żeby myśleć, że będzie inaczej. Chcesz pozbyć się Melanie? NAPOMNIJ O ZADANIACH DOMOWYCH!

            Zamknęłam się w pokoju z zamiarem podrasowania wyglądu przed wyjściem. Nie postrzegałam tego spotkania jako coś specjalnego, więc też nie przesadzałam. Po prostu stwierdziłam, że paradowanie w dresach po Nowym Yorku będzie trochę dziwne.
            Kiedy stwierdziłam, że wyglądam jak zawsze, spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torby i zbiegłam na dół.
            Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam tatę. – O, wróciłeś już?
            - No, jak widać. A ty, wybierasz się gdzieś?
            - Tak, powinnam niedługo wrócić. – oznajmiłam mu narzucając na siebie kurtkę. – będziesz miał coś przeciwko jak wezmę twój samochód?
            - Nie, będę miał coś przeciwko jak go stłuczesz. – podał mi kluczyki.
            - Nic się mu nie stanie. – wzięłam kluczyki i wyszłam z domu.
            Ruszyłam spod domu i w ciągu trzydziestu minut dojechałam na parking przed centrum handlowym, które od wczorajszego dnia kojarzy mi się tylko z tym niezręcznym momentem.
            Mijałam kolejne sklepy dążąc do tego, przy którym wydarzył się nieszczęsny incydent. Kiedy w końcu stanęłam przy nim, nikogo nie było. Stwierdziłam, że mimo wszystko poczekam chwilę.
            Minęło prawie dwadzieścia minut.
            Zaczęłam się denerwować. Może mnie wkręcił? Udawał grzecznego, a tak naprawdę przecież umówić się z nim to niemalże cud? Co ja w ogóle sobie myślałam?
            Lekko podenerwowana poszłam w kierunku wyjścia kiedy jakiś głos, który chciał zwrócić czyjąś uwagę zakłócił ciszę w mojej głowie. Mimowolnie odwróciłam się z pewnością, że to i tak nie do mnie, okazało się jednak inaczej.
            - Zaczekaj! – podbiegł do mnie zmachany sprawca wczorajszego wypadku – jakim cudem ty tak szybko chodzisz?
            - No, fajne powitanie – skrzyżowałam ręce na piersiach.
            - Cześć, przepraszam za spóźnienie. – uśmiechnął się tak, jakby chciał mi tym wynagrodzić stracony czas – akurat dziś miałem awarię samochodu, potem spieszyłem się żeby zdążyć na czas i pospieszyłem się za bardzo bo wlepili mi mandat.
            - Winny się tłumaczy – parsknęłam – nieważne. Nie powiem tym razem, że nic się nie stało bo nienawidzę na kogoś czekać.
            - Naprawdę cię przepraszam, kawa nadal aktualna?
            - Może.. – uwielbiam drażnić ludzi. W jego tonie głosu było coś co sprawiło, że naprawdę uwierzyłam w to, że chciał mnie przeprosił i nie robi tego na „odwal się”.
            - Więc chodźmy. – uśmiechał się stawiając na swoim. Bez słowa poszłam za nim lekko unosząc kąciki ust.
            Do kawiarni weszliśmy w ciszy. Zerkałam na niego cały czas i widziałam jak delikatnie się uśmiecha. Zaczęło mnie to zastanawiać. On tak ma, czy coś go tak cieszy? A może uśmiechał się bo widział kogoś znajomego? Czy może moje zerkanie na niego było takie zabawne? Myślałam, że nie widzi..

            - Jesteś na mnie zła za wczoraj? – po złożeniu zamówienia od razu zaczął mówić. Chwilowo byłam bardziej zainteresowana wystawą w sklepie, który widziałam przez szyby kawiarni – Hej! – podniósł głos po czym zaczął się śmiać.
            - Hm? – spojrzałam na niego zdezorientowana.
            - Jesteś na mnie zła? – powtórzył z uśmiechem.
            - Nie, coś ty. – milczałam przez chwila gapiąc się na stolik – dlaczego ciągle się tak uśmiechasz? Mam coś na twarzy?
            - Nie. – znowu się zaśmiał – to źle, że się uśmiecham?
            - No.. niby nie, ale zaczęło mnie to zastanawiać.. jakbyś miał paraliż twarzy.
            Nagle spoważniał, ale szybko zorientowałam się, że tylko próbuje być poważny. – no już, wybuchnij śmiechem, aż ci wargi drżą. – wtedy znowu się śmiał.
            - Jak mam się do ciebie zwracać? – spojrzał wprost na mnie.
            - Destiny.
            - Piękne imię. – jego kąciki ust chyba zdrętwiały uniesione. – Chyba będziemy musieli się jeszcze spotkać..
            - Jak to?
            - No.. będę musiał ci wynagrodzić również dzisiejsza wpadkę. Pierwsze spotkanie z dziewczyną, a ja już się spóźniam. – skrzywił się – po za tym, naprawdę byłaś zła.
            - Nie znasz mnie. – parsknęłam – nie byłam wściekła.
            - Więc jak wytłumaczysz zupełnie inny wyraz twarzy? Teraz wydajesz się być znacznie bardziej sympatyczna i z oczu nie kipi ci złość.
            - Mhm.. – mruknęłam – sugerujesz coś? Wiesz.. gdybym mogła wybrać wygląd swojej twarzy byłoby lepiej, niestety, to niemożliwe.
            - Nie! Nie miałem nic złego na myśli, masz piękna buzię. – uśmiechnął się
            Tak jakby mnie.. zatkało. Uśmiechnęłam się niepewnie i zamieszałam łyżeczką kawę, którą właśnie postawiono nam na stoliku. Gapiłam się na piankę tworząc czubkiem łyżki wzory na jej powierzchni.
            - Wiesz.. po tym jak widziałem to wasze show w centrum handlowym, przeszukałem internet i… widziałem kilka video z waszym, udziałem, jesteście naprawdę dobrzy. Planujecie coś w najbliższym czasie?
            - Dziękuję – przez chwilę poczułam się jakby ktoś przeprowadzał ze mną wywiad – przekaże również wyrazy podziwu reszcie grupy. A co do planowania to.. my cały czas cos planujemy, chcemy pokazać, że poza szkoły tańca na Broadway’u są tu też inne grupy taneczne, dobre grupy.
            - W to akurat nie wątpiłem.. – zaśmiał się znowu – myślę, że nie tylko ja. Jednak.. fajnie, że tak się pokazujecie, robicie trochę innego zamieszania.
            - Żadne zamieszanie. – poprawiłam go – to po prostu taka forma zabawy.
            - Nie o to mi chodziło, raczej o to, że w tym mieście jest wiele szumu, ale raczej z powodu ruchu na ulicach, ale po za tym to aż tak często nic tu się nie dzieje.
            Rozmowa ciągnęła się długo i w jednym temacie. Nigdy wcześniej nie powiedziałabym, że Justin Bieber może tak długo rozmawiać o tańcu. Jednak, musze przyznać, dla mnie to czysta przyjemność bo kiedy wracam z treningów lub dość rzadkich spotkań z grupą, nie mam z kim o tym rozmawiać. Melanie, jest zainteresowana wyłącznie wyglądem i chłopakami, rodzice cieszą się, owszem, ale pilnują, żeby moje oceny nie uległy pogorszeniu.
            Nie wspomniał ani słowa o swojej karierze i miałam nadzieję, ze zostanie tak do samego końca tego spotkania. Nie miałam zamiaru spotykać się z gwiazdą muzyki i bożyszczem nastolatek. Zawsze ciekawiłam się czy takie osoby jak on, są zbyt pewni siebie, wymagający, samolubni.. czy jednak mają ludzkie uczucia. Może to głupie rozmyślanie bo przecież mimo wszystko są ludźmi, ale sława może porządnie odbić.